Lokalne cwaniaczki zobaczyły, że pan Marian czy pan Heniek, wcześniej zaszczuci, teraz są gospodarzami. To i cwaniacy chcą być gospodarzami i już nie wytykają palcami.
Przepis smakuje współpracą, uśmiechem. Wystarczy odrobina entuzjazmu, szczypta wiedzy, kilo chęci działania. Wszystko wymieszać, dosłodzić pomysłami. I zmiana na osiedlu Nadodrze we Wrocławiu gwarantowana.
Nadodrze to 35 tysięcy mieszkańców. Osiedle w przeszłości zaniedbane. Po drugiej stronie Odry błyska centrum miasta, tętniące życiem, nowoczesne. Ale tu zgodnie z polityką mieszkaniową osiedlano osoby o trudniejszej sytuacji materialnej i życiowej. Dużo mieszkań socjalnych, wysoki wskaźnik przestępczości i korzystania z pomocy społecznej.
Ale osiedle zostało zakwalifikowane do projektu rewitalizacji. I zaczęli napływać nowi mieszkańcy. Miejsce stało się atrakcyjne. Remontowane są kamienice, unikatowe w skali światowej, z XVIII, XIX wieku. Powstają parki, skwery. Powstają galerie sztuki. Jak w tym wszystkim odnajdują się dawni mieszkańcy? Jak te dwa światy połączyć? Jak wygląda Nadodrze podczas zmiany? Jak pokazać, że Nadodrze to nie tylko przymusowa noclegownia, lecz także dzielnica, o którą warto zawalczyć?
1.
Sprawnie działająca maszyna. Od tego zmiana Nadodrza się zaczęła. Potencjał wynikający z różnorodności, współpraca lokalna. Połączenie pomysłów, energii i celów.
W 2010 roku zostało podpisane porozumienie o współpracy pomiędzy 13 podmiotami funkcjonującymi na Nadodrzu.
‒ Zrozumieliśmy, że partnerstwo jest dla nas szansą, że każdy z nas może mieć korzyści w postaci lepszego wizerunku, wiarygodności, szybszego dostępu do informacji. Przede wszystkim jednak wiedzieliśmy, że tak naprawdę musimy współpracować i się komunikować, żeby nie powielać działań, a tworzyć nowe. Korzystać z tego, co mamy wokół siebie – mówi Wioleta Bodnar z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, inicjatorka wielu przedsięwzięć lokalnych.
Partnerstwo dało siłę. Ale było też poświęceniem: czasu, energii, a czasem koniecznością ustąpienia racji. Ale w porozumieniu szanują się i czują się równi, bez względu na to, czy ktoś jest z małej firmy, ośrodka pomocy, szkoły, czy organizacji pozarządowej.
‒ Nie zawsze jest łatwo. Ale kto powiedział, że będzie? ‒ dodaje Wioleta Bodnar. ‒ Czasem są chwile, gdy gaśnie entuzjazm, są szumy w komunikacji. Ale jesteśmy jak małżeństwo. Musimy razem działać dla dobra Nadodrza.
W minionym roku partnerzy organizowali m.in. zbiórkę odzieży w związku z Dniem Godności, zbiórkę krwi, festyn ekologiczny, piknik rodzinny.
Wioleta Bodnar: ‒ Staramy się spotykać systematycznie co najmniej raz na dwa miesiące. A jak są zespoły robocze, to częściej, w zależności od potrzeb. Spotykamy się też w różnych miejscach, żeby każdy mógł się poczuć gospodarzem i nas przyjąć. Tu nikt nie robi solo. Do wszelkich inicjatyw zawsze są włączani partnerzy, nie tylko z formalnego partnerstwa.
2.
Przykład poszedł z góry. Mieszkańcy to przecież też partnerzy. Zaczęli być nie tylko odbiorcami, lecz także współorganizatorami. Mikołajki już nie wyglądają tak, że rodzice przychodzą z dziećmi, a potem stoją z tyłu i patrzą, jak animatorzy prowadzą imprezę. Teraz rodzice sami szykują stoły, pieką ciasta, bawią się z dziećmi i sprzątają po sobie. Albo na przykład festyny.
‒ Była grupa osób, które tylko patrzyły, takie lokalne cwaniaki. Ale zobaczyli, że taki pan Marian czy pan Heniek, którzy wcześniej byli przez nich zaszczuci, teraz są gospodarzami. To ci cwaniacy teraz też chcą nimi być. I grzecznie rozmawiają, a nie wytykają palcami. W każdej dzielnicy są trudności. Osoby borykające się z uzależnieniami, bezrobociem, przemocą. Są środowiska totalnie zapuszczone i zdewastowane moralnie. Ale każdemu trzeba dać szansę. Ja ją otrzymałam w programie liderów i moje życie jednak trochę się zmieniło. I nie czuje się już gorsza od innych – mówi Justyna Misiewicz, mieszkanka.
Na ostatnim pikniku rodzinnym na terenie parafii jeden drugiego dopingował. Uczestnicy wchodzili na scenę, pomagali sobie. Gdy ktoś sobie nie radził – głośno klaskali. Centrum Informacji i Rozwoju Społecznego udostępniło leżaki. Ludzie poczuli się swojsko. Po zakończeniu w ciągu 15 minut zebrano wszystko, każdy coś wziął. Ludzie zaczynają czuć odpowiedzialność. Nie trzeba było nawoływać do sprzątania.
Albo pracownicy z mieszkańcami razem zrobili rabatki.
Była też akcja ekologiczna „Kocham Recykling. Kocham Nadodrze” połączona z integracją na 14 lutego. Powstały naklejki „I love Nadodrze”, które mieszkańcy sobie naklejali. Za kilka starych baterii można było dostać lizak.
Co roku jest też organizowana przez Zarząd Zasobu Komunalnego oraz spółkę Wrocławskie Mieszkania na Nadodrzu akcja „Dbam to Mam”. Przez akcję chcą pokazywać najładniejsze gminne podwórka. Chodzi o to, aby mieszkańcy poczuli się współodpowiedzialni za przestrzeń, aby jej nie dewastowali i nauczyli się o nią dbać.
Towarzystwo Kultury Czynnej podczas warsztatów filmowych dla seniorów zrealizowało film o Nadodrzu. Mieszkańcy stworzyli przedstawienie. Z gimnazjum i podstawówki został wyłoniony chór. Inscenizację przygotowała mieszkanka – lokalna artystka. Przedstawienie zostało wystawione na Dni Wrocławia. Tyle się teraz dzieje.
Ideą partnerstwa stało się to, by dać zaplecze dla społeczności i włączać ją w zmianę, a nie tylko coś organizować. ‒ Idziemy więc do nich, siadamy na ławkach i rozmawiamy. W dobie komputerów, e-maili i telefonów.
Siadamy i rozmawiamy. Pytamy. Nawet rozpoczęliśmy akcję tworzenia ławek dospołecznych, czyli zwróconych do siebie – dodaje Wioleta Bodnar.
3.
A sami mieszkańcy? Jednym z przedsięwzięć MOPS jest Akademia Lidera.
Styczeń. 11 osób. Większość z trudnościami i problemami osobistymi. Nieaktywni zawodowo. Brak pewności siebie, a jeszcze gorszy brak wiary. I spotykają się na pierwszych spotkaniach integracyjnych, kulinarnych. Oswajają się ze sobą nawzajem. Trwa edukacja pod kątem rozpoznawania zasobów tkwiących w środowisku, wykorzystywania potencjału, organizacji wydarzeń, komunikacji, autoprezentacji. Nauka, że można pisać podziękowania, nie tylko skargi. Jedne z zajęć, dotyczące lokalnych zasobów, polegały na tym, że każdy uczestnik miał przynieść informacje, które znalazł o Nadodrzu. Co się tu znajduje, jak funkcjonuje, jak działa.
I przełom. Odkrycie, jak wiele się w Nadodrzu dzieje. Zaczęły się wyjścia do instytucji kultury.
Wioleta Bodnar: ‒ Byliśmy też na Gali Kabaretów. Nawet zdarzyło się coś niesamowitego. Znana kabaretowa „Mariolka” usiadła akurat koło nas, przez co automatycznie musieliśmy improwizować i zagrać razem z nią. Za każdym razem uczestnicy mieli wpływ na repertuar i sami go wybierali.
Atutem było to, że na spotkania zabierali swoich bliskich, znajomych. Więc też ich społeczność miała okazję ucztować w kulturze. Wielkim doświadczeniem było obejrzenie „Panoramy Racławickiej”. Na zakończenie ze swojej własnej inicjatywy zgadali się, przygotowali własny poczęstunek. Ci, którzy nie gotowali, byli kelnerami.
Powstał też hymn z refrenem „Każdy kocha te dzielnice/ Wszystkie bloki, kamienice/ Pomagamy sobie wzajem/ bo Nadodrze staje się rajem”.
Wioleta Bodnar: ‒ Wcześniej na Wielkanoc przyszli z jajami. 26 osób. Jaj zebrało się 50. Jedni robili wydmuszki, a reszta smażyła jajecznicę. Razem wymyślili, razem ucztowali.
W ankietach wypełnianych przed programem uczestnicy pisali: o niczym nie wiedzieliśmy, w niczym nie uczestniczyliśmy, mamy niskie poczucie własnej wartości.
W czasie projektu odżyli. Znaleźli swoje miejsce.
Poza zajęciami odwiedzają się na kawie, porozmawiają na ulicy. Są dla siebie grupą wsparcia.
4.
Efekty: jedna z liderek startuje do rady osiedla. Pan, który wcześniej był bezdomny, zaprosił innych bezdomnych na noc muzeów.
Aleksandra Kwaśniak, uczestniczka Aktywności Lokalnej: ‒ Poczułam, czym są skrzydła. Częściej się uśmiecham. Świat stał się bardziej kolorowy i już nie tak przygnębiający. Nawet ujawniło mi się nowe zainteresowanie. Pisanie. A teraz będę występować w przedstawieniu Mądra Elżunia. Co więcej dodać?
Ważnym momentem współpracy instytucji z mieszkańcami było utworzenie Infopunktu na ul. Łokietka 5. Magistrat chciał stworzyć miejsce, które skupiałoby wszystkich. Spotykać się tam miały osoby, które mają pomysł i chcą się włączyć w rewitalizację. Mieszkańcy, artyści, przedsiębiorcy, urzędnicy.
I zaczęli się spotykać. Organizowane były debaty o rewitalizacji dzielnicy, wystawy, warsztaty i projekty artystyczne. Sprzyjało to powstawaniu ruchu oddolnego.
Na Nadodrzu zaczęły wyrastać kolejne organizacje. Przy ul. Paulińskiej 4 powstało Centrum Organizacji Pozarządowych, a w starej pralni ‒ Centrum Rozwoju Zawodowego i Nadodrzańskie Centrum Wsparcia. Przedsiębiorcy prócz codziennej działalności prowadzą warsztaty albo organizują wystawy. Wszystko po to, żeby wyciągnąć ludzi z domów i zadbać o dzielnicę.
Ludzie mają poczucie, że są słuchani. Na wniosek mieszkańców odbyły się konsultacje o bezpieczeństwie. Były policja, MOPS, Urząd Miasta. I pan, który przedstawił doświadczenia z Holandii – jak prewencyjnie działać, by społeczność sama zadbała o swoje bezpieczeństwo. Temat mocno zainteresował. Kolejny to Masterplan, czyli mapa zasobów i potrzeb – pokazanie punktów słabych i mocnych. Konsultacje miały dotyczyć tego, co mieszkańcy by chcieli jeszcze zmienić, czego im brakuje.
Na spotkaniu wrzało.
Opisane środowisko wyraża się we współpracy i współdziałaniu. Przejawiły się one między organizacjami i instytucjami a mieszkańcami oraz między samymi mieszkańcami. Cechy, które najpełniej opisują Nadodrze, to społeczność twórcza i solidarna. Nie boi się innowacyjnych rozwiązań i ciągle poszukuje sposobów i narzędzi umożliwiających trwalsze zakorzenienie zmiany społecznej. To ciekawe, kreatywne inicjatywy, które nie powielają schematów. Nie ma też nudy.
Za każdym razem można spodziewać się czegoś interesującego, co pobudzi wyobraźnię. Ludzie bardziej włączają się w działania, kiedy coś ich zaskoczy, wprowadzi w dobrą, przyjemną atmosferę. Kiedy poczują, że się o nich dba. Jednocześnie zaczynają też dbać wzajemnie o siebie i o swoje otoczenie. Nawet niewielkie wizualne zmiany na podwórku wpłyną na ich większe zaangażowanie. Społeczność solidarna to właśnie ta, w której mieszkańcy mogą na siebie liczyć, w której traktują się partnersko i się szanują. Tu przykładem najbardziej akcentowanym jest grupa uczestników Programu Aktywności Lokalnej, po którym zostanie coś na wzór grupy wsparcia.
Filarami są więc wspólne działanie i współpraca. W tej społeczności podmioty reprezentujące różne sektory zbudowały przez kilka lat trwały system powiązań, sieć, która jest trwałym spoiwem dla Nadodrza. Zostały wypracowane normy, zasady współpracy. I jeden wspólny cel: poprawa jakości życia mieszkańców. Różne są drogi dojścia, różne koncepcje i różne możliwości. Ale w tej różnorodności kryje się właśnie siła partnerstwa.
Zmiana na Nadodrzu zaistniała dzięki wsparciu edukacyjnemu i animacyjnemu. To wiele warsztatów, spotkań, programów edukacyjnych kierowanych od kilku lat, odpowiednio dostosowanych do potrzeb, wpłynęło na to, że zwiększyła się wiedza o możliwościach i potencjale tkwiącym w środowisku. O tym, że razem jest lepiej.
Opisana historia jest częścią publikacji „Aktywne Społeczności. Zmiana Społeczna. Katalog Praktyk, tom III” wydanej przez Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej CAL. To zestaw ponad 30 inspirujących mini-reportaży o tym jak lokalne społeczności potrafią brać sprawy w swoje ręce.
Jak mieszkańcy białostockiego bloku zrobili wystawę fotografii i filmów w suszarni na 11. piętrze? Co wynikło z przygotowania przez mieszkańców Pogorzyc wirtualnej księgi swojej wsi? Jakie korzyści przynosi lokalne partnerstwo działające na Starym Przedmieściu w Gdańsku? Te i wiele innych historii znajdziemy w najnowszym Katalogu praktyk Aktywnych społeczności. Opowieści są różne, ale każda z nich pokazuje ludzi, którzy podejmują inicjatywy zmieniające ich samych i otoczenie, w którym żyją. Historie wzbogacone są komentarzami animatorów regionalnych CAL, które wnoszą do nich refleksję na temat tego jak powstaje i jak funkcjonuje aktywna społeczność.
Książka jest wynikiem pracy kilkunastu animatorów społecznych CAL z całej Polski. Co roku przyglądają się oni wybranym społecznościom lokalnym i inicjatywom przez nie podejmowanym. Starają się je poznać, zrozumieć i opisać.
Publikacja została wydana w ramach projektu “Tworzenie i Rozwijanie standardów usług pomocy i integracji społecznej”. Projekt jest współfinansowany przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
Źródło: Centrum Wspierania Aktywności Lokalnej CAL