Promowanie równości kobiet i mężczyzn jest priorytetem działania Unii Europejskiej, kwestią obecną we wszystkich funduszach strukturalnych, ważną ideą w europejskim publicznym dialogu. Wyrównywanie szans kobiet i mężczyzn we wszystkich dziedzinach życia jest trwale związane z budowaniem społeczeństwa obywatelskiego. W Polsce znaczna część sektora pozarządowego równością płci się nie zajmuje, bo problemu nie widzi.
Nie ma w polskim trzecim sektorze powszechnej zgody co do tego, że temat równości kobiet i mężczyzn jest społecznie istotny, a działania na jej rzecz w sposób oczywisty należeć powinny do tych organizacji, które poczuwają się do budowania społeczeństwa obywatelskiego. Programy skierowane do kobiet lub edukujące w dziedzinie równości postrzegane są często jako fanaberie kobiecych organizacji pozarządowych, na które w szerszej perspektywie szkoda pieniędzy i wysiłku, bo są ważniejsze tematy.
Darcie kotów
– Kwestię równości podnosi się w Polsce przy okazji jakichś wydarzeń: Dnia Kobiet, raportu Pełnomocniczki czy tego, że nagle sobie uświadamiamy, że posłanki i posłowie chcą jakiejś mało zrozumiałej dla nas ustawy – mówi Maja Branka, koordynatorka programów kobiecych w Fundacji "Partners" Polska. – I to z miejsca budzi opór. Tymczasem prawdziwej debaty w którą zaangażowani byliby wszyscy: zarówno kobiety, jak i mężczyźni, w Polsce nie ma. Nikt o równości nie mówi, nie myśli, bo nikt nikogo o to nie pyta.
Problem nie leży w samym trzecim sektorze, tylko w ogóle w polskiej sferze publicznej, w której generalnie nie ma przyzwolenia na gender studies (badanie wizerunku kobiet i mężczyzn w kulturze) i politykę równościową jako zjawiska oczywiste i pożądane. Działania na rzecz wzmocnienia kobiet w życiu publicznym (i mężczyzn w życiu rodzinnym) uznawane są za wyjątkowo szkodliwe - pochodne z dziedziny inżynierii społecznej. Uczestnicy debaty o równości, jeśli takowa w ogóle ma miejsce, przystępują do niej w zamkniętych przyłbicach, jak do boju. Kiedy kwestia równości kobiet i mężczyzn stawiana jest na forum publicznym towarzyszą jej albo silne emocje, albo poślednie żarty. O podatkach, polityce transportowej czy pomocy społecznej nikt w ten sposób nie dyskutuje, bo ośmieszałoby to i mówcę i temat. Ale o braku kobiet w polityce czy zarządach organizacji pozarządowych można mówić z przymrużeniem oka, wszak to wątek śmieszny.
Pozostaje też kwestia argumentacyjnych przepychanek z ruchem feministycznym, któremu przypisuje się w Polsce monopol na zabieranie głosu w kwestiach równościowych. Wystarczy dotrzeć do publicystycznych polemik na temat feminizmu, żeby przeczytać, skąd jest importowany, jak głębokie są jego marksistowskie korzenie i jak wypaczone koleje losu jego głosicieli. Przedstawicielki środowisk kobiecych nie pozostają adwersarzom dłużne, często rozdając ciosy na oślep i rezygnując z prób nawiązania dialogu, bo jest to zajęcie żmudne i nie przynosi efektów. W takiej atmosferze nie ma miejsca na budowanie przestrzeni dialogu oraz uzasadniania tego, o co tak naprawdę w polityce równościowej chodzi i co można by z tego w Polsce zrealizować bez szkody dla żadnej ze stron.
Stanowiska konfrontacyjne powodują, że ci, którzy nie są weń bezpośrednio zaangażowani, tematem równości się nie chcą się zajmować, bo nie chcą być uwikłani w budowanie barykad. Dlatego niezwykle ważną rolą trzeciego sektora może być wyciągnięcie tematu równości ze sfery poślednich żartów, prasowych filipik, ale także z hermetycznie zamkniętych środowisk organizacji kobiecych, które siebie same do niego nie muszą przekonywać.
Jaka zmiana?
Podatniczek jest w Polsce tyle samo, co podatników. Więcej kobiet niż mężczyzn ma wyższe i średnie wykształcenie. Ponad 30 procent spośród prowadzących prywatne firmy to kobiety.
Z aktywnością publiczną jest gorzej. W najwyższych instytucjach politycznych, Sejmie i Senacie zasiada odpowiednio 20 i 23 procent kobiet. W samorządach lokalnych jest ich jeszcze mniej, bo 18 procent mimo powszechnego przekonania, że społeczności lokalne są kobietom bliższe niż wielka polityka. Za to działalność społeczna jest wśród kobiet powszechniejsza. W organizacjach pozarządowych działa i pracuje tyle samo kobiet co mężczyzn. Równy jest rozkład płci wśród klientów i wolontariuszy organizacji pozarządowych. Natomiast w 65 procentach zarządów trzeciego sektora przeważają mężczyźni (zarządy składające się wyłącznie z mężczyzn stanowią 28 procent wszystkich). Siła kobiet topnieje więc po drodze w górę.
Trzeba zdać sobie sprawę, że niskie uczestnictwo kobiet w instytucjach, gdzie zapadają ważne i powszechnie wiążące decyzje, jest problemem. Szwedzi twierdzą, że nie stać ich na to, aby połowa społeczeństwa siedziała w domu. Nie stać ekonomicznie i politycznie. Bo niskie uczestnictwo oznacza również, że połowę obywateli zwalniamy z ich praw i obowiązków. Nie decydują i nie ponoszą odpowiedzialności, a mogłyby współdecydować i współodpowiadać. Rada Europy, która - mimo wszystkich swoich słabości - ogromnie zasłużyła się w rozwoju praw człowieka uważa nie samą równość prawną, ale równy udział kobiet i mężczyzn za podstawowy warunek demokracji.
O to też chodzi w programach na rzecz równości. O zachęcenie kobiet i mężczyzn do działalności publicznej. O ułatwianie startu tym, którzy się na to decydują, ale napotykają na drodze rozmaite przeszkody. O pomoc w wydobyciu się spod władzy stereotypu niezdecydowanych, mało przebojowych, gadulskich, skupionych na szczegółach, niedecyzyjnych (kobiety) czy mało wrażliwych, krótkowzrocznych i zacietrzewionych (mężczyźni). To wszystko są postacie z papieru. Podłoże stereotypów sprawia, że chodzi się po nim, jak po rozgrzanym asfalcie. Można z tego wyjść samemu, ale powoli i często grzęznąc.
Rola trzeciego sektora
Zmiany społeczne, które dotyczą odnajdywania się kobiet i mężczyzn na nowo w życiu publicznym, już się w Polsce toczą. Administracja i system polityczny ich nikomu nie zaszczepią, bo potrzebna jest wola - społeczna i polityczna. I dlatego trzeci sektor może być akuszerką tych zmian.
– Najważniejsze to wyjść z okowów intelektualnych rozważań na temat równości i dążyć do tego, żeby była ona praktyką życia – mówi Patrycja Ścieszka, uczestniczka Instytutu Przywództwa dla Młodych Kobiet Fundacji "Partners" Polska. – Organizacje pozarządowe mają w tej dziedzinie ogromne pole do działania. Trzeci sektor może działać na rzecz zmiany, stosować sokratejskie podejście – nazywać, pokazywać i uwrażliwiać.
Fundacja "Partners" Polska prowadziła w siedmiu miastach seminaria na temat równości, na które zapraszała przedstawicieli organizacji pozarządowych i młodzieżówki partyjne - jednocześnie kobiety i mężczyzn. Ich celem było poprowadzenie otwartej rozmowy na temat tego, jak spoglądamy na kwestię równości w swoich środowiskach.
– Drażni mnie klimat agresywności i walki o równouprawnienie – Robert Szewczyk – członek Sojuszu Młodzi Demokraci w Olsztynie, uczestnik seminarium "Płeć, partnerstwo, polityka". – Ale myślę, że to dobrze, aby kobiety odnalazły swoje miejsce w życiu publicznym. Widzę to jako naturalny proces rozwoju społeczeństwa. I w tym sensie szkolenia, podobne do tego, w którym sam brałem udział, mogą być katalizatorem tego rozwoju.
– Jeżeli pozycja społeczna znacznej części Polaków i Polek stanowi dla nich problem, to nie możemy udawać, że on nie istnieje, tylko dlatego, że nie chcemy się nim zajmować – mówi Maja Branka, trenerka i koordynatorka szkoleń. – Seminaria służą stawianiu pytań, które nikogo nie obrażą i nie są podnoszone w kategoriach oskarżeń. Jeżeli założymy, że każdy ma prawo do swoich odpowiedzi i będziemy szanować rozmówcę nawet jeżeli się z nim nie zgadzamy, to taka postawa daje nam przestrzeń do szukania wspólnych rozwiązań. I to działa.
W seminariach tego typu uczestniczyło dotychczas 110 osób. To wiele i niewiele jednocześnie. Wiele w tym sensie, że podobne spotkania dostarczają wiedzy, przełamują także opór i niechęć. Nie można zrealizować programu równościowego samodzielnie i na siłę. Ale można próbować wrzucić go w orbitę społecznego zainteresowania. Im więcej wiedzy na temat równości, tym większa szansa na to, że zacznie się debata.
Źródło: inf. własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.