Student Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, Instytutu Studiów nad Rodziną w Łomiankach na kierunku nauki o rodzinie oraz Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej na kierunku logopedia. Słuchacz Studium Pastoralnego Archidiecezji Warszawskiej, przygotowującego do wykonywania zawodu doradcy rodzinnego.
– Studia nie są mi formalnie do niczego potrzebne, ale jako odpowiedzialny ojciec dwójki dzieci chciałem dowiedzieć się jak najwięcej o wychowaniu i rodzinie, stąd moje wybory. A logopedia? Nie chciałem być laikiem w kontaktach z lekarzami. Mój syn w wieku prawie pięciu lat mówił tylko „mama” i „dada”. Wiedziałem, że będzie mu potrzebna pomoc specjalistów – wspomina.
– Mój syn Wojtek urodził się z wrodzoną wadą, którą zdiagnozowano jako rozszczep kręgosłupa – opowiada Jarosław. Przez siedem lat bezskutecznie podróżował w poszukiwaniu miejsca, w którym potrafiono by Wojtkowi pomóc. – Odwiedzając przez te lata różne ośrodki rehabilitacyjne w całej Polsce, zauważyłem, że potrzeby osób niepełnosprawnych, zwłaszcza dzieci, są naprawdę ogromne – mówi. Ale niestety niezaspokojone.
Chodorski nie znalazł miejsca, w którym niepełnosprawnych nie traktowano by jak pacjentów niezdolnych do normalnego życia w społeczeństwie. Tak narodził się pomysł założenia własnego ośrodka w rodzinnej, podwarszawskiej miejscowaności – Trzciany. Stąd wzięła się nazwa fundacji, która została powołana po to, by wybudować Specjalistyczne Centrum Rehabilitacji. Wszystko dla ludzi, których los postawił w takiej samej sytuacji jak Chodorskiego. A w ośrodku?
– Rodzice wraz z dziećmi będą mogli brać udział w dwutygodniowych warsztatach. Plan jest taki: prowadzący zajęcia będą pomagać w przygotowaniu dzieci do samodzielności, uczyć planowania czasu, dzielenia go między pracę a odpoczynek. Ważne, by uświadamiać im, że trudności i choroba nie muszą tak naprawdę ograniczać.
Dla osób dorosłych istotne jest, by nie myślały o życiu z ludźmi niepełnosprawnymi, szczególnie dziećmi, jak o najwyższym stopniu poświęcenia. Powinny umieć znaleźć czas tylko dla siebie, dla codziennych, drobnych przyjemności. Wykorzystywać go, a nie okupować każdej wolnej chwili wyrzutami sumienia i troską. Fundacja będzie więc pracować nad kształtowaniem prawidłowych relacji w rodzinie. Członkowie rodzin osób niepełnosprawnych otrzymają wsparcie w sytuacjach kryzysowych. Kiedy zabraknie siły rodzicom, pojawi się zwątpienie w sens rehabilitacji. Kiedy rodzeństwo będzie mierzyć się z pytaniami ze strony rówieśników. Niepełnosprawność bywa czasem pojmowana jak zaraźliwa choroba. Dlatego tak istotne jest kształtowanie umiejętności rozwiązywania konfliktów. Tę tematykę Chodorski zgłębia właśnie na studiach o rodzinie. Wszystko się przyda, gdy ośrodek nareszcie ruszy.
Praca zespołowa
Bo wspomnianego centrum w Trzcianach jeszcze nie ma. – Mamy jednak nadzieję, że powstanie jak najszybciej. Obecnie jesteśmy w trakcie pozyskiwania ziemi pod budowę od Polskiej Akademii Nauk – wyjaśnia Chodorski. – Kilka tygodni temu zostały złożone stosowne pisma. Teraz należy poczekać na odpowiedź instytucji.
W działaniach wspiera go spory zespół. Wśród członków zarządu fundacji są prawie same kobiety: specjalistka w zakresie BHP, pielęgniarka, psycholog, pedagog specjalny z dwudziestosiedmioletnim doświadczeniem. Wszystkie są matkami. Wszystkie stawiają dobro dzieci na pierwszym miejscu. Przede wszystkim – to sąsiadki z Trzcian, które entuzjastycznie zareagowały na pomysł Chodorskiego. Skoro ich dzieci się przyjaźnią i razem się bawią, dlaczego rodzice nie mieliby czegoś wspólnie zrealizować?
On sam za jeden z największych atutów instytucji uznaje fakt, że osoby zaangażowane w jej powstanie i funkcjonowanie mieszkają w Trzcianach. Znają mieszkańców wsi, potrafią odczytać potrzeby lokalnej społeczności, do każdego potrafią dotrzeć. – Nazywają nas „fundacją z sercem” – mówi Chodorski. To uznanie ma dla niego ogromne znaczenie i napawa go dumą.
W każdy poniedziałek członkowie fundacji spotykają się w jej siedzibie, czyli u Chodorskiego w domu. Wspólnie redagują pisma, omawiają koncepcję budowy. – Dyskutujemy, planujemy. Dziewczyny, żeby było przyjemniej, robią kawę, przynoszą ciasto – opowiada z uśmiechem. Rodzinna atmosfera.
Podobny klimat udało się stworzyć w czasie najważniejszego jak dotąd osiągnięcia fundacji. W czerwcu zorganizowano huczne obchody Dnia Dziecka. – W integrację społeczności lokalnej w Suchocinie – sąsiedniej wsi, zaangażowało się wiele osób – opowiada zadowolony Chodorski. Przy współpracy z radą sołecką oraz dzięki pomocy wolontariuszy udało się zorganizować imprezę, którą mieszkańcy wspominają do dziś. Dawno nie było w regonie takiej uroczystości, na którą mógł przyjść każdy i poczuć się tu wyjątkowo. Przygotowaliśmy gry i zabawy ruchowe, pokazy motocyklowe. Można było pomalować sobie twarz i na jedno popołudnie stać się postacią z kreskówki. Dodatkową atrakcją była ministadnina. Tutaj dzieci mogły spróbować jazdy konnej.
– Dla wszystkich przygotowana była pyszna grochówka, ciasta, słodycze oraz napoje – opowiada z uśmiechem Chodorski. Na zakończenie przygotowano tradycyjne ognisko z pieczeniem kiełbasek, a przy ognisku: śpiewy. Chodorski sam akompaniował na gitarze. – Najlepiej oczywiście brzmiał utwór „Hej, sokoły”, czyli popularna „Ukraina”, którą wszyscy solidarnie śpiewali na całe gardło – opowiada.
Ciąć, by dodawać
– Fundacja czerpie środki z prowadzonej działalności gospodarczej. Rozwijamy tę dziedzinę. Teraz, po odbytych szkoleniach, chcemy jeszcze ściślej działać lokalnie w porozumieniu z samorządem. Negocjujemy z przedstawicielami gminy i starostwa zlecenia takich usług, jak np.: drukowanie materiałów reklamowych, broszur, ulotek – opowiada Chodorski. Fundacja powoli zdobywa doświadczenie i zaczyna otrzymywać kolejne zamówienia od firm prywatnych. Dzięki zaprzyjaźnionym grafikom i właścicielowi drukarni udaje się je wszystkie zrealizować na czas.
Fundacja prowadzi także działalność gospodarczą, polegającą na świadczeniu usług fryzjerskich. Jarosław szczególnie zadbał o stosowne zapisy w statucie. W ten sposób może wykorzystać swoje umiejętności zawodowe: fryzura na jeża, pazia, wycieniowana, może być odważna albo stonowana, decyzja należy do tego, kto siedzi na fotelu. Rodzinna firma – sieć zakładów fryzjerskich, ma swój lokal również w Jabłonnej. W środku jest przyjemnie jasno. Obok maszyn do cięcia, suszenia, upiększania leżą zabawki, klocki, samochodziki. Dzieci mogą przez chwilę zająć się zabawą, kiedy mamy zajmują się sobą. Jarosław Chodorski trzyma nożyczki. – Odmłodził mnie o piętnaście lat – mówi pani Ewa.
Plany są, podobnie jak źródła dochodu. Teraz należy już tylko skrupulatnie realizować plan. Centrum Rehabilitacji w Trzcianach powstanie dla dzieci, rodziców, słowem – wszystkich, którzy będą go potrzebować.
Sebastian Kustra Foto: Marta Pruska
Pobierz
-
201011151219270803
601656_201011151219270803 ・38.72 kB
Źródło: informacja własna