NGO.PL: Albo coś więcej niż stowarzyszenia, albo prostsze przepisy - debatantki i debatanci nie byli jednomyślni.
Jedni mówili, że przyjrzenie się przez ustawodawcę temu, jak dziś wyglądają omijające KRS formy samoobywatelskiej organizacji i wyciągnięcie z tego wniosków byłoby ciekawe. Formy sprzed 25 lat są bowiem archaiczne i codzienne doświadczenie wielu aktywistów i aktywistek wskazuje na to, że mają inne potrzeby.
Drudzy odpowiadali, że nowe formy rozpoznawane przez prawo i tak nie byłyby wykorzystywane, jeśli obowiązywałby ten sam rygor ich zakładania (duża liczba osób, długotrwała procedura, nadzór) oraz prowadzenia (obowiązki formalne oraz skomplikowana księgowość), który dziś sprawia, że organizacje się „duszą”.
Uporządkujmy te głosy i pojawiające się w nich argumenty – od najmocniejszego "tak", do najmocniejszego "nie" dla nowych form.
Tak – dla nowych form
Istniejące prawo nie odzwierciedla również faktycznego zaangażowania obywateli w sprawy publiczne, a powinno odpowiadać na rzeczywistość – argumentowała dalej Agata Teutsch. Dziś działa więcej form stowarzyszeniowych, niż można by wywnioskować, zaglądając do rejestru KRS, czy powiatowych spisów stowarzyszeń zwykłych. Istnieją kolektywy, ruchy, koopertatywy. Można wyobrazić sobie, że obywatele – z racji innych dziś potrzeb – powołują do życia inne wspólnoty niż stowarzyszenia, a państwo wychodzi i im naprzeciw.
Minimum – to uregulowanie sytuacji grup nieformalnych
Waszak twierdzi również, że przyjrzałby się Kodeksowi spółek handlowych, żeby poszukać w nim analogii mogących rozbudować katalog podmiotów trzeciego sektora. Ustawodawca mógłby przyjść w sukurs obywatelom i wprowadzić instytucję spółki obywatelskiej. Miałaby ona uprawnienia mniejsze niż stowarzyszenie rejestrowe, ale większe niż zwykłe. I łatwiej byłoby ją założyć.
Nie wszystko regulować
Po prostu uprośćmy przepisy
Obawy, związane z wprowadzaniem nowych form samoorganizacji ma podobne, co Kinga Polubicka – nowe przepisy wprowadzą zamęt. Siłą 25-letniego Prawa o stowarzyszeniach jest to, że ukształtowało ono orzecznictwo i praktykę. Potencjalni partnerzy mogliby nowych form (np. obywatelskiej spółki cywilnej) nie obdarzyć takim zaufaniem, jak stowarzyszenia, z którymi wiedzą jak formalnie postępować.
Marzy mu się sytuacja „jednego okienka” dla chcących się zorganizować obywateli. To rozwiązałoby problem niechęci do stowarzyszeń.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)