Strategia Lizbońska, mimo że wdrażana z opóźnieniem, nadal stanowi szansę na uczynienie z Europy silnej i konkurencyjnej gospodarki. Trzeba jednak zakasać rękawy i wziąć się do pracy. Na początek konieczne jest określenie priorytetów na poziomie każdego unijnego kraju. Takie są wnioski płynące z II Kongresu Polskiego Forum Strategii Lizbońskiej.
Przyjęta w 2000 roku w Lizbonie strategia stała się najważniejszym programem
społeczno-ekonomicznym w Unii Europejskiej. Była to odpowiedź na zachodzące coraz szybciej procesy
globalizacji, rozwój technologii, wzrost konkurencyjności gospodarek na świecie, pojawienie się
bezrobocia, a także przemian strukturalnych spowalniających rozwój gospodarczy na starym
kontynencie. Strategia Lizbońska stawia za główny cel przekształcenie Unii Europejskiej do 2010
roku w najbardziej konkurencyjną, opartą na wiedzy, gospodarkę na świecie, zdolną do utrzymania
zrównoważonego wzrostu gospodarczego, stworzenia większej liczby lepszych miejsc pracy oraz
zachowania spójności społecznej. Strategia lizbońska koncentruje się na czterech zagadnieniach:
innowacyjności, liberalizacji rynków, rozwoju przedsiębiorczości (w tym małe i średnie
przedsiębiorstwa) oraz spójności społecznej. Proponowana w strategii budowa konkurencyjności Unii
Europejskiej ma się odbywać w warunkach, które jednocześnie sprzyjają kształtowaniu nowoczesnego
państwa obywatelskiego, wrażliwego na kwestie społeczne.
Założenia szczytne i ambitne, ale już teraz - niemal w połowie wyznaczonego terminu - wiadomo, że są opóźnienia we wdrażaniu strategii. Pojawiają się pytania, czy Strategia Lizbońska jest dobra dla Unii, czy warto ją nadal realizować, czy może nie przedłużyć terminów?
Zdaniem prof. Andre Sapira, przewodniczącego Grupy Badawczej Wysokiego Szczebla przy Komisji
Europejskiej nie wolno rezygnować z realizowania celu wyznaczonego w Strategii.
- Europa potrzebuje ambicji. Nie ma alternatywy i ucieczki, jeżeli chcemy zachować solidarność -
trzeba je zachować. Strategia ma bardzo ambitne cele. Nie rezygnujmy z tego. Nie przekładajmy
terminu - mówił w Warszawie, podczas II Kongresu Polskiego Forum Strategii Lizbońskiej.
Według profesora Sapira dokument przyjęty w Lizbonie to zarówno strategia, cel jak i metoda. I o
ile strategia i cel są dobre, o tyle do metody można mieć zastrzeżenia.
- Słabe są instrumenty realizacji. Teraz trzeba ustalić priorytety jeżeli chodzi o cele i wzmocnić
narzędzia ich realizacji - przekonywał.
W podobnym duchu wypowiadała się prof. Maria J. Rodrigues z Grupy Doradczej przy Komisji
Europejskiej ds. Nauk Społecznych, promotorka Strategii Lizbońskiej.
- Przyszłość Strategii uzależniona jest od nas wszystkich - mówiła. W jej ocenie kończy się obecnie
pierwsza faza wdrażania Strategii, która polegała na przełożeniu zaangażowania politycznego na
bardziej konkretne instrumenty - dyrektywy i plany działań.
- Przygotowane zostały konkretne mechanizmy. Mamy wspólne cele, ale teraz na poziomie krajowym
każde państwo musi określić własne priorytety i zadecydować w jaki sposób te cele osiągnąć -
wyjaśniała M.J. Rodrigues. Ma temu sprzyjać, przyjęta przez Radę Europy, otwarta metoda
koordynacji, która ma poprawić realizację Strategii Lizbońskiej, przy jednoczesnym uwzględnieniu
zróżnicowania, które występuje między krajami Unii.
A że owe priorytety są istotnie różne można było się przekonać słuchając wystąpień prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego oraz Kanclerza Niemiec Gerharda Schrödera. Chociaż obaj panowie podkreślali wagę Strategii Lizbońskiej dla rozwoju Unii Europejskiej i utrzymania zasady solidarności, to jednak każdy z nich miał nieco odmienny pogląd na to w jaki sposób te cele osiągnąć.
Prezydent Kwaśniewski mówił o solidarności we wspieraniu zacofanych obszarów, a Kanclerz
Schröder o uczciwej konkurencji i solidarności wobec siebie nawzajem w Unii (przede wszystkim w
kontekście zharmonizowania podatków). Gerhard Schröder apelował o lepsze warunki dla rozwoju
przemysłu, podczas gdy Aleksander Kwaśniewski podkreślał jak ważne jest pobudzanie
przedsiębiorczości.
Zwrócił na to uwagę także Jan Szomburg, dyrektor Polskiego Forum Strategii Lizbońskiej mówiąc o polskich priorytetach w realizacji Strategii Lizbońskiej.
- Priorytetem numer jedne powinno być tworzenie korzystnych warunków dla przedsiębiorczości, a w tym w szczególności deregulacja - mówił. - Ten priorytet wynika z dwóch przesłanek. Po pierwsze, z obiektywnej analizy tego, co jest najważniejszym czynnikiem rozwoju w ogóle - na tle doświadczeń amerykańskich i europejskich. A po drugie, ze specyficznych przewag komparatywnych w sferze mentalności nas Polaków. Jak pokazało 15 lat transformacji, to nie państwo ani współpraca i solidarność społeczna, ale właśnie indywidualna przedsiębiorczość jest naszą wartością, największym zasobem jakim dysponujemy. Gospodarka oparta na przedsiębiorczości z pewnością ułatwi przechodzenie do gospodarki opartej na wiedzy.
Drugim polskim priorytetem, według Jana Szomburga, powinna być pełna liberalizacja rynków:
pracy, usług, kapitału i produktów, a trzecim - zwiększenie zatrudnienia. Ponadto zdaniem dyrektora
Polskiego Forum Strategii Lizbońskiej cele zawarte w Strategii Lizbońskiej (zwiększenie wydatków na
nowoczesne czynniki produkcji, nowoczesne technologie i edukacje, zwiększenie zatrudnienia) można
osiągnąć jedynie po przeprowadzeniu reform mikroekonomicznych.
- Głębokiej korekty modelu społecznego w Polsce potrzebujemy nie dla zwiększenia abstrakcyjnego
procentu wzrostu gospodarczego, ale po to aby ograniczyć rozmiary biedy - mówił.
Podsumowując swoje wystąpienie Jan Szomburg stwierdził, że Strategia Lizbońska nie jest
wprawdzie programem idealnie skrojonym do naszych potrzeb, ale jest dobrą inspiracją dla budowani
naszej własnej, narodowej strategii rozwoju.
Źródło: inf. własna