Sprzeciwiamy się próbom wpływania na życie seksualne osób dorosłych
W latach 70. dwie kwestie, wchodzące w zakres zainteresowań ruchu kobiecego budziły największe kontrowersje: aborcja i homoseksualizm. Obydwie w opinii publicznej obciążone zostały wieloma mitami i obydwie wykorzystywane były do dyskredytowania celów, jakie stawiały sobie organizacje kobiece. W mediach często przedstawiano je jako dowód na "prawdziwe" intencje ruchu kobiecego – czyli dążenie do swobody seksualnej i … rozwiązłości. Kontekst, w jakim stawiały zarówno aborcję, jak homoseksualizm organizacje kobiece – prawo do kontroli własnego ciała i wyboru drogi życiowej – pojawiał się rzadko.
Wśród wielu
spraw, wymagających zmian i daleko idących reform ciągle powracała
kwestia zdrowia kobiet i dostępnej dla nich opieki medycznej. W
wielu stanach kobiety – nie mogąc doczekać się systemowego
rozwiązania tej sprawy – zaczęły brać sprawy w swoje ręce.
Organizowały się w pierwszej kolejności po to, aby zaproponować
niezbędne reformy w tradycyjnym systemie opieki medycznej, a tam,
gdzie okazywało się to niemożliwe – tworzyły swoje ośrodki zdrowia,
świadczące szeroki zakres usług medycznych.
Centra Zdrowia
Kobiet funkcjonowały w większości jako organizacje non-profit.
Część świadczonych przez nie usług była jednak odpłatna, choć ceny
kształtowane były na takim poziomie, żeby każda kobieta, która
chciała skorzystać z danej usługi, mogła ponieść taki wydatek.
Zakres świadczonych usług – wbrew obiegowym opiniom – wykraczał
znacznie poza samo dokonywanie aborcji. Centra prowadziły na
przykład programy edukacyjne, realizowane między innymi w formie
spotkań, mających na celu wymianę doświadczeń oraz przygotowanie
kobiet do bardziej świadomego korzystania z opieki medycznej i
rozumienia stawianej diagnozy oraz proponowanej kuracji. W centrach
zdrowia kobiety mogły poddać się testom ciążowym oraz uzyskać pełną
informację na temat różnych metod antykoncepcji i ich konsekwencji.
Zainteresowane kobiety mogły skorzystać ze wskazówek dotyczących
lekarzy różnych specjalności i uzyskać możliwie pełną listę
odpowiednich w danym przypadku szpitali. W sytuacji, gdy kobieta
decydowała się jednak na aborcję, otrzymywała kompleksową pomoc w
formie doradztwa medycznego i konsultacji psychologicznych.
W latach 70.
środowiska homoseksualne rozpoczęły otwartą walkę z dyskryminacją
ze względu na orientację seksualną. Szczególnie aktywne były
homoseksualne kobiety – dyskryminowane podwójnie – jako kobiety i
jako lesbijki. Organizowały się żeby walczyć o wolność preferencji
seksualnych. W różny sposób wywierały polityczną presję,
organizowały kampanie w celu zwiększenia zrozumienia problemu wśród
opinii publicznej oraz proponowały zmian prawnych, gwarantujące
równe traktowanie bez względu na orientację seksualną.
Jedną z wielu
organizacji działających na tym polu był Ruch Wyzwolenia Lesbijek,
który w 1973 roku pisał:
-
Chcemy walczyć z seksizmem, wyrażającym się w heteroseksualnym szowinizmie i męskiej dominacji,
-
Chcemy prawa dla każdej kobiety do samookreślenia i wyboru własnej drogi,
-
Chcemy prawa dla każdej kobiety do wyrażenia swojej seksualności,
-
Mamy nadzieję, że nadejdzie dzień, w którym wszyscy ludzie będą mieli pełną swobodę wyboru – także w zakresie swojej seksualności. Dopóki jednak tak się nie stanie, wszelkimi sposobami będziemy walczyć z każdą instytucją i z każdym stereotypem, który ogranicza przede wszystkim kobietę w jej prawach.
Środowiska
homoseksualne, podnosząc w pierwszym rzędzie argument dyskryminacji
kobiet, wielokrotnie apelowały o wsparcie głównego nurtu ruchu
kobiecego. Odpowiedź nie była jednorodna. W 1970 roku Narodowa
Organizacja Kobiet podzieliła się na tych, którzy obawiali się
poruszania tak kontrowersyjnych kwestii, które mogłyby spowodować
utrudnienie lub uniemożliwienie osiągnięcia jej podstawowych celów.
Drugi odłam gorącą popierał środowiska homoseksualne i stał na
stanowisku, że ich postulaty trzeba włączyć do zestawów głoszonych
postulatów. Z biegiem czasu to drugie stanowisko zyskiwało coraz
większe poparcie. Coraz częściej bowiem podnoszony był argument o
wolności do preferencji seksualnych.
W 1975 roku
jeden z magazynów opublikował petycję w sprawie wolności
seksualnej, podpisaną przez ponad 100 wpływowych kobiet,
reprezentujących bardzo różne środowiska i zawody. W petycji
napisano między innymi:
„My, niżej
podpisane, chcemy otwarcie sprzeciwić się archaicznym praktykom,
wciąż żywym w naszym kraju. Sprzeciwiamy się próbom wpływania na
życie seksualne osób dorosłych i oczekujemy, że rząd, że zacznie
wreszcie chronić prawa obywatelskie osób, doświadczających takich
praktyk. Apelujemy do wszystkich ludzi, wszystkich obywateli, bez
względu na rasę, wiek, płeć i orientację seksualną, żeby
przyłączyli się do nas w celu obrony fundamentalnego prawa do
prywatności i wolności osobistej.
Jako kobiety i
jako feministki zachęcamy do działań na rzecz osiągnięcia
poniższych celów:
-
przeglądu obowiązujących regulacji w celu wyeliminowania wszelkich kryteriów dotyczących orientacji seksualnej związanych z zatrudnianiem osób,
-
wprowadzenie regulacji, gwarantujących osobom dyskryminowanym ze względu na orientację seksualną takie same prawa jak mają osoby dyskryminowane ze względu na rasę, religię czy pochodzenie,
-
stworzenie takiego klimatu społecznego, w którym styl życia może być swobodnie wybierany.
Tak oto,
początkowo niechętnie uznawany za zagadnienie dla ruchu kobiecego
temat, zyskiwał coraz liczniejsze grono osób, zainteresowanych
rozwiązaniem tej kwestii. Coraz częściej pojawiał się mediach
wywołując bardzo różne reakcje, choć argument o prawie do
prywatności i swobodnego wyboru stylu życia, miał swoją wagę.
na podstawie:
“Women together. A history in documents of women’s movement in
the United States”, Judith Papachristou, 1976.
Jestem kobietą! Wydaje się, że to niewinne oświadczenie. Wypowiedziane zwyczajnie, bez dumy, zażenowania, po prostu: jestem kobietą. Może nawet zbędne, bo potwierdzające to, co i tak widać. Czy zawsze było tak było? No właśnie! To ciekawy wątek. Organizacje kobiece, a zwłaszcza feministyczne, doskonale znają historię ruchu kobiecego. Wiedzą, ile już udało się osiągnąć i co jeszcze zostało do zrobienia, żeby to proste oświadczenie nie niosło ze sobą zbędnych konotacji, żeby nie dzieliło, nie wskazywało z góry miejsca w hierarchii społecznej. Dla pozostałych, tych, którzy mają szczęście, że są kobietą albo to szczęście, że są mężczyzną, ale nie zajmują się tą problematyką na co dzień, ta historia przemian świadomościowych, nawet jeśli amerykańska, też może być ciekawa.