Pierwsze Ogólnopolskie Spotkania Ekonomii Społecznej w Krakowie rozpoczęły się. Otworzył je prof. Jerzy Hausner, mówiąc, że ekonomia społeczna jest spotkaniem trzech światów: biznesu, państwa i sektora obywatelskiego. Zapowiedział także, że wspólnie z prof. Izdebskim napiszą projekt ustawy o przedsiębiorstwie społecznym.
Profesor Hausner poruszył również kwestie, do
której odnosili się późniejsi paneliści sesji otwierającej
Spotkania: niedoskonałego prawodawstwa. Nałożenie ustawy o pożytku
publicznym na ideę przedsiębiorczości społecznej jest, zdaniem
profesora, złym i niewystarczającym rozwiązaniem, a samo
przedsiębiorstwo społeczne ma status prawnie nieuregulowany.
Dlatego wspólnie z prof. Izdebskim zamierza napisać projekt takiej
ustawy i przekazać do konsultacji obywatelskich. Prof. Hausner
odnotował również fakt, że ekonomia społeczna nie występuje w
regionalnych programach operacyjnych w nowym okresie programowania
funduszy strukturalnych. Dlatego – choć o ekonomii mówi się wiele –
są to wciąż tylko frazesy niewypełnione treścią.
Obywatelski odcień Es
Mniej gorzko, a nawet ciepło i z sentymentem, o
ekonomii jako społecznej idei mówił Henryk Wujec. W jego opinii
jesteśmy na dość zaawansowanym etapie drogi. Przypomniał
dziewiętnastowieczną ideę pracy organicznej, KOR i czasy
Solidarności, które łączy to, że opierały się na budowie więzi
społecznych i przełamywaniu barier. I wtedy, i teraz ważny jest
bowiem klimat społeczny, otwarcie na mądry kompromis; historia
pokazała, że taka postawa może doprowadzić do zmian – tak przecież
upadł w Polsce, a potem i w krajach sąsiednich, komunizm. Odwołanie
się do procesu budowania na porozumieniu i do aktywności
obywatelskiej, do życia społecznego w małych społecznościach może
być receptą na dzisiejszą chorobę polityki. Dzięki zaangażowaniu –
choćby było to zaangażowanie na najniższym poziomie w najbliższej
społeczności – człowiek staje się prawdziwym obywatelem.
Es: przywrócenie kultury pracy
Na rolę, jaką gospodarka społeczna może odegrać
w przywracaniu – zniszczonego przez lata socjalizmu – etosu pracy,
zwrócił uwagę Stefan Wilkanowicz („Znak”). Oprócz tego, ekonomia
społeczna jest dobrym sposobem na zapobieganie degradacji i
wykluczeniu społecznemu, innymi słowy na humanizację życia
gospodarczego i zwrócenie uwagi na najbiedniejszych i
wykluczonych.
Es w praktyce
O ekonomii solidarnej w praktycznym wydaniu
opowiadała siostra Małgorzata Chmielewska. Co zaważyło na sukcesie
jej i jej podopiecznych – bezdomnych, osiadłych w rozpadającej się
chałupie w małej wsi na Kielecczyźnie, którzy obecnie wspólnie z
mieszkańcami prowadzą trzy przedsiębiorstwa: przetwórnię dżemów,
szwalnię i stolarnię? Solidarność. – Dlatego wolę mówić o ekonomii
solidarnej, nie społecznej – wyjaśniła. Solidarnie dzieliliśmy
biedę z ludźmi, wśród których się osiedliliśmy i z którymi
zaczęliśmy działać. Solidarni okazali się także ci, którym się w
życiu powiodło i którzy chcą się tym dzielić: czy to przez wsparcie
finansowe, czy przez promowanie produktów, wytwarzanych przez
Wspólnotę.
W pośredni sposób również i siostra Chmielewska
potwierdziła diagnozę o utrudniającym pracę społeczną przepisach
prawa: „Wszelkie przepisy są przeciwko małym producentom”. Gorzkie
słowa padły również na temat skomplikowanych procedur otrzymywania
pieniędzy ze środków pomocowych i biurokratycznego marnotrawienia
ich na obsługę i administrowanie nimi.
Es: historia i teraźniejszość
O tym, że ekonomia społeczna ma w Polsce silne
korzenie przypomniał Janusz Paszkowski ze Związku Lustracyjnego
Spółdzielni Pracy. Natomiast o obecnej sytuacji spółdzielni
socjalnych mówił Michał Misiewicz. Sytuacja nie jest różowa.
Powstające teraz spółdzielnie socjalne nie zawsze świadczą o
obywatelskiej samoorganizacji, są tworzony z inicjatywy różnych
ciał, np. organizacji społecznych. Misiewicz bardzo krytycznie
odniósł się ustawy o spółdzielniach socjalnych, która jego zdaniem
niedostatecznie wspiera spółdzielnie. I choć spółdzielnie socjalne
zdają egzamin, to wymagają większego zainteresowania i wsparcia ze
strony państwa.
Es: sukces i etyka
Spojrzenie na ekonomię społeczną Karola Sachsa,
reprezentującego europejskie banki etyczne i spółdzielcze, a w
Polsce bank BISE , skupiało się na es jako na równoprawnym zjawisku
rynkowym. W es nie chodzi tylko o pomoc biednym czy
marginalizowanym – choć jest to niezwykle istotny jej element.
Chodzi o samoorganizację obywateli, o ich wspólne działania, w
wyniku których mogą powstawać komercyjne produkty, utrzymujące się
na rynku. Jest to możliwe, a dowodem na to są banki spółdzielcze,
we Francji bardzo popularne. Jeśli państwo miałoby wspierać
podmioty es, to tak, jak robi się to we Francji: przez wyrównywanie
pracodawcom różnic, wynikających z zatrudniania pracowników np.
niepełnosprawnych o mniejszej wydajności. Kończąc swe wystąpienie
K. Sachs pochwalił drogę Polski w budowie społeczeństwa
obywatelskiego. - Następnym waszym krokiem jest przystąpienie do
zrzeszeń europejskich.
Media: inny ogląd es
Niezwykle ciekawe na tym tle wydały się
wystąpienia znanych publicystów i dziennikarzy ekonomicznych,
którzy wzięli udział w dyskusji pt. ”Czy ekonomia społeczna psuje
gospodarkę”. Czy jest więc tak, jak mówią krytycy es, pytał Janusz
Majcherek z Tygodnika Powszechnego, że ekonomia społeczna to
przemycanie socjalizmu i uprawianie dzikich doktryn politycznych?
Czy sprawy związane z zakładami pracy chronionej i – ostatnio-
sprawa SKOK-ów to dowody na patologię czy też wypadki przy pracy? –
pytał.
Witold Gadomski z „Gazety Wyborczej”, powołując
się na prof. Balcerowicza, znanego entuzjasty wolnego rynku,
zaprzeczył. Jego zdaniem, po pierwsze sektor ekonomii społecznej
jest zbyt mały, by mógł jakkolwiek wpływać na rynek. Po drugie,
jego działania zastępują raczej działania państwa w jego zadaniach
– i byłoby dobrze, gdyby proces rozwoju es szedł w tym
kierunku.
Jednakże - mówił Gadomski - nie byłoby dobrze,
gdyby „agresywne ulgi podatkowe” oraz brak kontroli społecznej nad
przedsięwzięciami es spowodował, że byłyby to twory sztucznie
utrzymywane przy życiu. Negatywne przykłady są tego
potwierdzeniem.
Negatywne przykłady są dowodem raczej na to, że
regulacje prawne są niedoskonałe – ripostował Albert Stawiszyński z
„Pulsu Biznesu”. Prawo, które zakłada, że pięciu bezrobotnych
założy spółdzielnię socjalną i odniesie sukces wydało mu się
nierealne. Jak wypośrodkować między nierealnymi przepisami a utratą
kontroli społecznej, jaką obserwujemy w SKOK-ach – zastanawiał
się.