Wieś. Patrzy pan w prawo – nic, patrzy pan w lewo – nic, jak w polskim filmie.
Tysiąc ludzi, kilka ulic, boisko sportowe, szkoła, pałac, sklep.
Ten ostatni jak na każdej wsi to główne miejsce spotkań i rozmów.
Niby młodzi i starsi z inicjatywą, wszystkim „chce się chcieć”, ale
gdzie mają coś zorganizować? Trzeba stworzyć fundament, trzeba
zrobić „scenę, na której odbywać się będzie teatr życia”. Same
dobre chęci nie wystarczą, proboszcz mówi, że nimi to piekło jest
wybrukowane, więc trzeba działać.
Najpierw rodzi się pomysł. „Postawmy wigwam, wybudujmy grilla,
postawmy ławki i stoły nad stawem, wreszcie oczyśćmy staw i
posadźmy drzewka”. Przyjdzie tu babcia z wnuczętami i zakochani na
randkę, spotkają się mieszkańcy z jednego i drugiego Szelejewa, by
szukać tego, co łączy, a nie dzieli. Od czasu do czasu festyn,
zespół muzyczny, piknik rodzinny, może jakieś zawody.
Będzie śmiech bawiących się dzieci i radość dorosłych. Będzie
wreszcie atrakcja i przyjadą do nas z okolicznych miejscowości, by
wypocząć, zrobić zdjęcie, uczyć się, że można, jeśli tylko się
chce. Jest wizja, ale jest problem – skąd wziąć na to pieniądze? Do
Gwiazdki za długo czekać, a sponsorzy obawiają się nadchodzącego
kryzysu.
Trzeba wziąć sprawy w swoje ręce – kilka spotkań, kilku prężnych
ludzi i kilka stron papieru, na których zapisano to, co ma się
wydarzyć. Trzeba niczym kolędnicy od drzwi do drzwi chodzić i
szukać, może ktoś pomoże, podzieli zapał i pozwoli marzenia wcielić
w życie. Pierwsze nieudane próby nie zniechęcają, w końcu musi się
udać. Chcieć, to móc – znalazła się organizacja, przekazała na ten
cel pieniądze.
Płomień nadziei, który tlił się w mieszkańcach, rozpala ich
serca i umysły. Prace szybko ruszają. Trzeba najpierw oczyścić
staw, woda już tu prawie wyschła. Rolnicy rwą się do pracy – długi
ogonek ciągników czeka, by móc wywieźć ziemię z oczyszczanego
stawu. Koparkę użyczył Urząd Gminy, który pomaga jak może, by
zrealizować plany. Praca przebiega błyskawicznie. Trzeba wyrównać
teren, wyciąć chaszcze, wymurować zaporę. O pomyśle zaczyna być
głośno, przyjeżdżają samorządowcy, urzędnicy, media, wreszcie
mieszkańcy wsi przychodzą, by zobaczyć co się dzieje. Najpierw na
wielu twarzach pojawia się politowanie, kto to znowu coś wymyślił,
później zdziwienie, po co to wszystko, aż do fascynacji, że tylu za
darmo tu pracuje i tak szybko wszystko się zmienia. W trudach pracy
i pocie czoła rodzi się społeczna solidarność. „Spotkajmy się na
Żgalinach” tytuł projektu i zawołanie, które coraz częściej pojawia
się na ustach wszystkich. Wiejski staw, który może tchnąć nowe
życie w lokalną społeczność, zmienia się z dnia na dzień. Gdy tylko
oczyszczono i pogłębiono staw, pojawia się w nim woda. Wędkarze
snują plany o zarybieniu i zawodach, które można tu zorganizować.
Trzeba było wyciąć drzewa, które rosły wokół stawu, ale w
przyrodzie nic nie ginie. Pozostaną, ich pnie zostaną przecięte i
posłużą jako ławy i stoły dla tych, którzy będą się chcieli tu
zatrzymać. Po kilkunastu dniach sprzęt wyjechał, trzeba tylko
wiosną posiać trawę. To już nie to samo miejsce. Niby niewiele się
zmieniło w wiejskim krajobrazie, o pieniądze na wigwam trzeba się
wciąż starać, ale ludzie wiedzą, że marzenia się spełniają, trzeba
tylko poczekać. Choć nastąpiły niewielkie zmiany, to miejsce tętni
życiem. Przychodzą młodzi i starsi, patrzą, planują co zrobią tu w
najbliższym czasie. Inicjatywy sypią się jak z rękawa; zawody
wędkarskie, dożynki, zabawa, piknik rodzinny. Nie pozostaje nic
innego jak czekać, kiedy spotkamy się na Żgalinach.
To nie socrealistyczny obrazek z czynem społecznym w tle, ani
też język propagandy dla pracującego ludu miast i wsi. To pomysł
społeczeństwa obywatelskiego, który dzięki dofinansowaniu z
programu „Działaj lokalnie” udało się zrealizować.
„Spotkajmy się przy stawie na Żgalinach” projekt Rady Sołeckiej
i mieszkańców wsi Szelejewo.
Realizacja działania była możliwa dzięki wsparciu Programu
Polsko Amerykańskiej Fundacji Wolności realizowanego przez Akademię
Rozwoju Filantropii w Polsce i Stowarzyszenie DZIECKO, które
przekazało na realizację kwotę 5988 zł. Pozyskane środki finansowe
nie były wystarczające aby w całości zrealizować zamierzenia. Z
pomocą przyszli mieszkańcy Szelejewa, którzy wykonali ogromną pracę
i użyczyli swoich ciągników i przyczep.
W przyszłości miejsce to ma służyć wypoczynkowi i rekreacji w
wolne popołudnia i weekendy, będzie też wizytówką Szelejewa, gdzie
będzie można pójść łowić ryby, usmażyć coś na grillu i wypocząć.
Sołtys mówi, że w przyszłości wybudowany będzie tu wigwan i boisko
do siatkówki. W działania włączyła się Gmina Piaski, która użyczyła
koparkę, „spych” oraz obsługę. Pomagała też wywozić ziemię ze
stawu. Dziś już widać efekty pracy.
Źródło: Stowarzyszenie MOST