Kiedy Polska była pod zaborami i w dwudziestoleciu międzywojennym, spółdzielczość na wsi niosła poprawę bytu jej mieszkańców. Po wojnie została włączona w „jedynie słuszny kierunek”, a jej wymuszanie owocowało niechęcią rolników. Toteż po 1989 roku wiele spółdzielni upadło. Dziś jest szansa na odrodzenie wiejskiej spółdzielczości i wynikającą z tego poprawę warunków ekonomicznych wsi.
Polscy pionierzy
Dziś Polska nie kojarzy się z innowacyjnością, ale przez lata pod wieloma względami byliśmy prekursorami. Jedna z pierwszych inicjatyw prespółdzielczych zrodziła się w Polsce. W 1816 roku Stanisław Staszic uwolnił swych włościan pod warunkiem wypełnienia przez nich zobowiązań społecznych.
W ten sposób powstało Hrubieszowskie Towarzystwo Wzajemnego Ratowania się w Nieszczęściach. Członkowie Towarzystwa wspólnie prowadzili warsztaty tkackie, tartaki i dzierżawili karczmy. Zyski przeznaczano na kasę zapomogowo-pożyczkową, szkoły powszechne (najzdolniejsze dzieci otrzymywały stypendia na wyższe poziomy kształcenia), opiekę zdrowotną czy odszkodowania dla pogorzelców.
Pod zaborami powstawały spółdzielnie wspólnego zbytu i zakupów (np. Rolniki w Wielkopolsce), mleczarskie czy spożywcze. Z ich dochodów finansowano np. domy ludowe, w których funkcjonowały amatorskie teatry, biblioteki i kółka samokształceniowe.
Szczególnie uspółdzielczone wsie nazywano wzorcowymi. Najlepszym przykładem był Lisków, gdzie w 1902 roku, z inicjatywy księdza Wacława Blizińskiego, powstał sklep spożywczy. Wokół pierwszej spółdzielni, pączkowały kolejne inicjatywy, m.in.: kółko rolnicze, spółdzielnia mleczarska, dom ludowy, wodociąg, kanalizacja, elektrownia, sierociniec i przedszkole. Dzięki inwestycji w edukację poziom analfabetyzmu spadł z 87% w 1900 r., do 27% czternaście lat później.
Patrząc na dzisiejszy obraz wielu polskich wsi, ciężko uwierzyć, że w międzywojniu mieszkańcy Liskowa mieli własną gazetę i regularne połączenia autobusowe z pobliskim Kaliszem. W 1925 roku zorganizowano tam wystawę Wieś Polska, którą odwiedziły tysiące ludzi, w tym z Japonii. Dziś wielu zagranicznych kooperatystów wspomina, że spółdzielczości uczyli się z polskiej historii.
Gospodarka „uspołeczniona”
Zniszczenia wojenne wiele dobrodziejstw spółdzielczości zniweczyły. W pierwszym okresie PRL pozwolono spółdzielczości odrodzić się i uczestniczyć w odbudowie kraju. Jednak od 1949 roku ograniczano niezależność kooperatystów. Symbolem podporządkowania spółdzielczości gospodarce planowej może być dekret Bieruta z 1952 roku likwidujący Towarzystwo Hrubieszowskie.
Czas ten jest często bardzo negatywnie wspominany przez rolników. Na skutek kolektywizacji często tracili świeżo uzyskaną dzięki reformie rolnej ziemię. Często możliwość skorzystania ze sprzętu rolniczego, zakupu nawozów i środków ochrony roślin, była uzależniona od przynależności do spółdzielni, przez co były one postrzegane jako przedłużenie polityki PZPR, co owocowało negatywnym stosunkiem gospodarzy.
Jednak ocena spółdzielczości tego okresu nie jest jednoznaczna. Spółdzielczość miała wówczas korzystną sytuację gospodarczą, znacznie powiększyła swoje majątki i, jak na ówczesne realia, cieszyła się względną swobodą wewnętrzną, a część kooperatyw powstawało oddolnie, bez udziału partii.
Po 45 latach komunizmu rolnicy porzucali spółdzielnie, a te często upadały, nie odnajdując się w nowych realiach. Jednocześnie zaczęto zmieniać warunki prawne funkcjonowania spółdzielni. Zlikwidowano m.in. centralne i wojewódzkie zrzeszenia, co skutkowało utratą majątku spółdzielczego, wypracowanego przez dziesięciolecia. W wyniku tych zmian dość szybko liczba spółdzielni zmniejszyła się o około 60% zaś potencjał gospodarczy o prawie 90%.
Po latach widać, że popełniono błąd, miejsce spółdzielni zajęły duże podmioty, z którymi pojedynczy rolnik nie ma szans. Część spółdzielni jednak przetrwała. Od kilku lat zaczęły powstawać nowe zrzeszenia rolników pod szyldem grup producentów rolnych (GPR), z czego znaczną część stanowią spółdzielnie.
Spółdzielczość jest trendy
Na świecie spółdzielczość ma się całkiem dobrze – do spółdzielni należy miliard ludzi – 1/7 ludzkości. Popularne są zarówno w krajach biednych jak i zamożnych. W Kenii do spółdzielni należy 20% mieszkańców, w Hondurasie 1/3, w Brazylii ponad 7,5 miliona ludzi, a w Singapurze połowa populacji.
Także w krajach europejskich spółdzielczość nie traci na popularności. Np. w Niemczech 25% mieszkańców należy do spółdzielni, w Wielkiej Brytanii niemal 10 mln., a we Francji 24 mln.
Spora część kooperatystów mieszka na wsi – na wielu produktach pochodzących z Włoch, Francji czy Hiszpanii znajdujemy informację, że wyprodukowała je jakaś Coop. W samej UE istnieje 40 tys. spółdzielni wiejskich, zrzeszających 660 tys. członków i generujących roczny obrót ponad 300 mld. Euro. Największą część tej puli generuje spółdzielczość francuska, ok. 80 mld. Zaraz za nią są Holendrzy i Niemcy (po ok. 45 mld.). Duńska, wzorcowo zorganizowana spółdzielczość, generuje dwukrotnie większe obroty niż polska – ok. 19 mld. (Dania liczy ponad 6,5 razy mniej mieszkańców).
Spółdzielnie w północnej Europie są wyspecjalizowane, np. drobiarskie, mleczarskie, zbożowe etc. i silnie skonsolidowane w obrębie branż. Przykładowo w Dani istnieje tylko 14 spółdzielni rolniczych, w Szwecji – 34, a Finlandii – 46. Należą do nich niemal wszyscy rolnicy. Wspomniana Dania ma po jednej spółdzielni na każdą branżę i tak spółdzielnia Danish Crown ma 94% udziałów w rynku mięsa, natomiast Arla – 90% w rynku mleczarskim. Ta ostatnia połączyła się z największą szwedzką spółdzielnią mleczarską tworząc Arla Foods. To pierwsza ponadnarodowa fuzja spółdzielcza na taką skalę. Dzięki temu powstała największa firma mleczarska w Europie. Jednocześnie wielu rolników należy do kilku spółdzielni branżowych. Przykładowo szwedzcy gospodarze należą przeciętnie do czterech kooperatyw, a fińscy do trzech.
Na południu Europy, w Niemczech i Francji, spółdzielczość nadal ma trójstopniowy charakter, podobnie jak w Polsce. Pozwala to małym spółdzielniom działać lokalnie, a dzięki wyższym poziomom wchodzić na europejski i globalny rynek. Przykładem mogą być Grecy, których struktura gospodarstw charakteryzuje się rozdrobnieniem podobnym do polskiego. Jednocześnie w sektorze rolniczym pracuje 22% Greków, a przed kryzysem rolnictwo wytwarzało 7,5% PKB. W Grecji jest prawie 6,2 tys. spółdzielni rolniczych, zorganizowanych w 122 związkach krajowych, zrzeszających 700 tys. członków. Taka struktura pozwala greckim kooperatywom na posiadanie 70% udziałów w rynku wina, 55% w rynku oliwek, 45% w rynku zbóż i po 35% w rynku mleczarskim i bawełny.
W innym, często porównywanym z Polską kraju – Irlandii, sektor spółdzielczy posiada 100% udziałów w rynku mleczarskim i hodowli bydła, 65% w rynku pasz i 70% w przetwórstwie wieprzowiny.
Ciekawie wygląda porównanie polskiej i niemieckiej struktury wsi i jej uspółdzielczenia. W Polsce mamy niemal 2,4 mln. gospodarstw, w Niemczech 370 tys. Przy tak olbrzymiej różnicy liczby gospodarstw w obu krajach jest taka sama liczba spółdzielni – po 3 tys. Jeszcze gorzej wygląda różnica w liczbie członków. W Polsce spółdzielnie rolnicze liczą 400 tys. osób, niemieckie ponad 1,8 mln.! Oznacza to, że przeciętny niemiecki rolnik należy do ponad czterech spółdzielni, zaś w Polsce do kooperatyw należy co piąty. W Polsce obrotami, nowoczesnością czy liczbą członków, z unijnymi spółdzielniami mogą porównywać się jedynie spółdzielnie mleczarskie.
Zrzeszenia korzyści
Tradycyjnie na wsiach działa pięć rodzajów spółdzielczości.
W kolejnym budżecie unijnym, stawki prawdopodobnie zostaną zrównane w górę. Na taką pomoc grupa może liczyć tylko raz w ciągu swojego istnienia.
Przy wsparciu ARiMR grupy mogą otrzymać preferencyjne kredyty inwestycyjne, których część oprocentowania spłaci agencja. Pozyskane w ten sposób pieniądze można przeznaczyć na zakup budynków, silosów, elewatorów i maszyn.
Z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich grupy mogą pozyskać środki na inwestycje związane z przetwórstwem i handlem hurtowym. Z Programu można finansować 50% kosztów, do 20 mln. zł, a dla podmiotów skonsolidowanych (np. zrzeszeń GPR) do 50 mln.
Z tego samego źródła GPR mogą otrzymać zwrot 70% kosztów poniesionych na promocję. Grupy mogą ubiegać się o środki na tworzenie i rozwój mikroprzedsiębiorstw. Tu również można uzyskać zwrot do 50% wartości, jednak nie więcej niż 300 tys. zł.
Inną formą wsparcia GPR są zwolnienia podatkowe od nieruchomości, wykorzystywanych na prowadzenie handlu produktami wytworzonymi przez członków. Zwolnione z podatku są dochody uzyskane ze sprzedaży produktów, dla których grupa została powołana, jeśli zostaną przeznaczone na zakupów środków do produkcji lub szkolenia członków GPR. Wsparcie sprawia, że ta gałąź spółdzielczości rolniczej rozwija się, w przeciwieństwie do pozostałych.
Plankton
Polskie rolnictwo charakteryzuje się dużym rozdrobnieniem. Mamy 1,5 mln. gospodarstw powyżej 1 ha. Z tej liczby zaledwie 1/3 prowadzi produkcję towarową na rynek. Taka struktura znacząco odbiega od struktury rolnictwa w „starej” Unii Europejskiej, gdzie już w połowie zeszłego wieku niewielkie gospodarstwa rolne były anachroniczne.
Spółdzielczość rolnicza jest szansą głównie dla rolników towarowych. Niestety nasi rolnicy są bardzo słabo zorganizowani – zalewie 8–9% wspólnie zaopatruje się i zbywa towary, przy czym te procenty są różne w różnych branżach. Np. producenci zbóż są zorganizowani w ok. 15%, hodowcy trzody 11–12%, drobiu 14%, owoców i warzyw 17–18%. To polska czołówka, w innych branżach jest gorzej, np. zrzeszeni producenci ziemniaków czy chmielu to 1–2%. W wielu branżach są pojedyncze GPR (producenci jaj – 9 grup, roślin energetycznych – 4) lub w ogóle ich brak. Na tym tle wyjątkowo prezentują się producenci tytoniu, którzy w ponad 90% są zrzeszeni w grupach, przy czym ich zrzeszenie zostało wymuszone dostosowaniem krajowych przepisów do unijnych jeszcze przed akcesją.
Poza niewielką liczbą grup uderzająca jest ich słabość. By grupy miały silną pozycję na rynku, konieczne jest zwiększenie liczebności ich członków, do minimum 250–300 osób, a najlepiej by konsolidowały się w zrzeszenia wyższego rzędu lub dokonywały fuzji. Tylko wówczas będą w stanie dyktować swoje warunki na rynku. Inaczej, w najlepszym razie, będą uzyskiwać niewielkie rabaty u dostawców, czy nieznacznie lepsze ceny u odbiorców.
Tymczasem polskie grupy przeciętnie liczą 6–7 osób w przypadku spółek z o.o. i kilkanaście do dwudziestu paru w spółdzielniach. Wyjątkiem są producenci tytoniu, których grupy liczą od 300 do 2,5 tys. osób. Wśród pozostałych typów GPR tylko nieliczne dysponują znaczącym potencjałem. Przykładem może być Rolniczy Zespół Spółdzielczy „NYSA”, powstały z 11 spółdzielni produkcyjnych, gospodarujący na 7 tys. ha., czy Lubawska Spółdzielnia Producentów Trzody „LUB-TUCZ”, zrzeszająca 15% hodowców z powiatu iławskiego.
W starej UE aż 65% gospodarzy jest zrzeszonych w spółdzielniach. Podobny odsetek rynku przetwórstwa i dystrybucji należy tam do rolników. Dobrym przykładem mogą być Niemcy, gdzie niemal każdy gospodarz należy do spółdzielni. Wyjątkami są osoby, które popełniły wykroczenia wobec grupy lub skrajni indywidualiści, nie potrafiący współpracować z innymi.
Spółki versus spółdzielnie
Poza liczbą osób należących do spółek i spółdzielni typu GPR (pozostałe formy – zrzeszenia i stowarzyszenia – stanowią margines ogólnej liczby grup producenckich), różnice dotyczą innych aspektów. Spółki są bardzo często zawiązywane przez osoby ze sobą spokrewnione, o podobnych potencjałach gospodarczych. Tymczasem spółdzielnie zwykle są liczniejsze i otwarte na nowe osoby. Przykładowo w okolicy Grójca są dwie grupy sadownicze, jedna w postaci spółki, druga spółdzielni. Pierwsza z nich jest zamknięta – nie przyjmują nowych osób. Kooperatywa postępuje dokładnie na odwrót.
Takie postępowanie przynosi efekty. Przykładem może być Spółdzielcza Grupa Owoców i Warzyw dla Przetwórstwa Korbia. W jej skład wchodzi 240 plantatorów o różnym potencjale. Długo dyskutowano jaką formę działalności przyjąć. Zdecydowano się na spółdzielnię, by duzi producenci nie zmarginalizowali małych. Efektem jest równość głosów na walnym zgromadzeniu członków (w spółdzielni jeden członek to jeden głos, w spółce jedna akcja to jeden głos). Mimo to duzi nie mogą narzekać – ich korzyści wciąż są większe, ponieważ przychód zależy od ilości obrotów ze spółdzielnią (w spółce od ilości zainwestowanego kapitału). Dzięki połączeniu dużych i małych, spółdzielcy produkują 45 tys. ton pomidorów towarowych – 1/4 krajowej produkcji. Sami duzi nie osiągnęliby takiego efektu, a taki potencjał daje znaczącą przewagę negocjacyjną przy zakupach i sprzedaży.
Duże nie spółdzielcze podmioty często sięgają po narzędzia z XIX wieku, by zapobiec zrzeszaniu się rolników, z obawy o to, że zorganizowanym rolnikom będą musiały płacić więcej. Zdarza się, że firma prowadząca skup grozi gospodarzom, że przestanie kupować ich produkty, jeśli założą grupę.
Na tle słabej konsolidacji GPR, dobrze wypadają „stare spółdzielnie”, które są zrzeszone w związki na poziomie krajowym. W szczególności okazale prezentuje się spółdzielczość mleczarska, która skupia 70% rynku przetwórstwa mleka. Są one skupione w Krajowym Związku Spółdzielni Mleczarskich Związek Rewizyjny, do którego należy 108 kooperatyw.
Duże możliwości
Podstawowym działaniem istniejących spółdzielni jest wspólny zakup i zbyt. Często spółdzielnie posiadają własny sprzęt rolniczy udostępniany członkom. Nowo powstałe grupy, kiedy nabiorą siły, inwestują we własne elewatory i magazyny czy suszarnie.
Niestety rzadkością jest przetwórstwo. A szkoda, gdyż obecna struktura rynku rolno-spożywczego wygląda zazwyczaj tak: rolnik > pośrednik prowadzący skup > zakład przetwórczy > hurtownik > detalista > klient. Przy każdym z podmiotów część pieniędzy, które płaci klient, jest przejmowana przez pośredników. Tymczasem łańcuch można skrócić: rolnik spółdzielca > spółdzielnia skupująca, przetwarzająca i sprzedająca > klient. Eliminacja pośredników pozwala obniżyć cenę oraz zwiększyć zysk gospodarzy.
Spółdzielni tak działających jest niewiele. Przykładem mogą być niektóre Gminne Spółdzielnie „Samopomocy Chłopskiej”, które często mają własne piekarnie, zakłady mięsne i sklepy. Czasem kierują usługi do mieszkańców miast jak Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna „Przełom” w Linowie, prowadząca przejażdżki konne i restauracje dla turystów.
Ciekawym przykładem jest Spółdzielcza Agrofirma Witkowo, której mottem jest „od pola – do stołu”. To największa spółdzielnia rolnicza w Polsce i jedna z największych w Europie Środkowo-Wschodniej. Gospodaruje na niemal 13 tys. ha., zatrudniając 1,4 tys. pracowników. Posiada m.in. 6 dużych zakładów produkcyjnych i ponad 70 sklepów. Jednocześnie jest jedną z nielicznych spółdzielni, które powstały w czasach PRL i przetrwały do dziś. Spółdzielnia na początku lat 90. ubiegłego wieku, przejęła dwa upadające PGR, ratując ludzi od zwolnienia (i przyjmując ich w poczet spółdzielców). Nie doszło tam do masowych zwolnień pracowników jak w PGR-ach przejętych przez prywatnych właścicieli.
Niestety wśród spółdzielni powstających w formie GPR rzadko pojawia się model „od pola – do stołu”. Do wyjątków należą Spółdzielnia Ogrodnicza w Grójcu, mająca własne chłodnie i sortownię owoców. Jej wyroby są sprzedawane pod własną marką w Warszawie. Innym przykładem jest Zakład Mięsny SALUS, w którym 75% udziałów ma 25 GPR z Wielkopolski i dwie z Kujaw (zrzeszających łącznie 700 rolników).
Większość grup ma za mały potencjał, by tworzyć własne przetwórnie. Ale to nie jedyny powód. Rolnicy boją się brać za działalność gospodarczą, polegającą na prowadzeniu zakładu produkcyjnego. Twierdzą, że znają się na rolnictwie, a w przetwórstwie potrzebny jest dobry szef, znający branżę. Jeśli wierzyć znawcom tematu, dobrzy menadżerowie są w cenie, a obecni pracodawcy dbają, by ich nie opuścili.
Liczne korzyści
Spółki od spółdzielni różnią się również tym, jak ich właściciele podchodzą do zysku. O ile w spółkach sprawa jest prosta: zysk=pieniądze, o tyle spółdzielnie są powołane przede wszystkim po to, by przynosić korzyści swoim członkom.
Oczywiste korzyści ekonomiczne są ważne, jednak, jak zauważono w części historycznej, zysk jest rozumiany nie tylko jako dodatni bilans finansowy. Spółdzielnie często nadal realizują misję społeczną. Wspomniana kooperatywa z Korbii jest aktywnie zaangażowana w protesty przeciw budowie kopalni odkrywkowej w swojej okolicy. Za pośrednictwem internetu, informują członków (i nie tylko) o szkoleniach czy innych działaniach swoich członków. Z kolei Gminna Spółdzielnia (GS) z Ozorkowa i Spółdzielnia Producentów Owoców i Warzyw „Sielec”, biorą udział w dostarczaniu świeżych warzyw i owoców do szkół. Ozorkowska kooperatywa dofinansowała budowę drogi w swoim miasteczku. GS w Szadku wspiera finansowo organizacje społeczno-kulturalne ze swego regionu. Rolnicza Spółdzielnia Produkcyjna „Przełom” w Linowie, dla swoich członków i ich rodzin organizuje wycieczki krajoznawcze po Polsce. Umożliwiła też działanie u swego boku drużynie rycerskiej. GS Wilamowice wspiera Fundację Pomocy Dzieciom „Zdążyć z Pomocą”, Caritas z Bielska Białej i miejscowy zespół ludowy, a geesowska piekarnia dostarcza nieodpłatnie pieczywo, dla Banku Chleba w Bielsku Białej, który pomaga ok. 700 rodzinom w ciężkiej sytuacji. Takie przykłady można mnożyć.
Choć podobne działania podejmują przedsiębiorstwa nastawione na zysk, to w tradycji spółdzielczej są one częścią misji, nie zaś marketingu, jak często bywa w odpowiedzialnym biznesie.
Doświadczenia spółdzielcze na świecie wskazują, że spółdzielczość przyczynia się do integracji społeczności wiejskiej. Ponadto ma jeszcze jedną zaletę – w przeciwieństwie do spółek, jej kapitałem są przede wszystkim ludzie, więc nie przeniesie działalności do krajów o aktualnie niższych kosztach funkcjonowania.
Nowe tereny dla kooperatyzmu
Poza opisanymi działaniami spółdzielczymi przed kooperatywami są inne obszary zagospodarowania na obszarach wiejskich. Mogłyby prowadzić przedszkola i szkoły, opiekę nad osobami starszymi i niepełnosprawnymi, organizować agroturystykę, rzemiosło, w tym artystyczne, uczestniczyć w odnowie wsi (np. budowy i remonty), działaniach kulturalnych, prowadzić produkcję i zbyt żywności ekologicznej, lokalnej i tradycyjnej, energii elektrycznej i cieplnej, ubezpieczenia wzajemne, a także inne usługi, np. prawne, księgowe, podatkowe, projektowe i architektoniczne.
Możliwe jest spółdzielcze „prywatyzowanie” przedsiębiorstw samorządowych, np. komunalnych. W niektórych gminach samorządowcy myślą o przekształcaniu szkół i przedszkoli w spółdzielnie socjalne (dotychczas zamykane placówki najczęściej przejmowały stowarzyszenia lub fundacje).
Niektóre z tych branży już istnieją, w postaci resztek po dawnych spółdzielniach, np. rękodzielnicy i artyści skupieni w Cepelii (niektóre prowadzą także usługi projektowe). Są też nowe spółdzielnie, które pioniersko pracują na wymienionych obszarach, np. Spółdzielnia Socjalna Opoka ma dział budowlano-remontowy, a Spółdzielnia Socjalna Opieka i Spółdzielnia Socjalna Pomocna Dłoń prowadzą opiekę nad osobami starszymi i niepełnosprawnymi. Niektóre spółki wodne myślą o nawiązaniu współpracy ze spółdzielniami socjalnymi, którym chciałyby zlecić, np. czyszczenie rowów czy sporządzanie brykietów drzewnych.
Dla przyszłych pokoleń
Pomoc
Konrad Malec dla Ekonomiaspoleczna.pl
Przydatne publikacje:
Podniesienie konkurencyjności gospodarstw rolnych poprzez zrzeszanie się rolników ze szczególnym uwzględnieniem formy spółdzielczej. Broszura szkoleniowo-informacyjna. Krajowa Rada Spółdzielcza, Warszawa, wrzesień 2012.
Spółdzielczość wiejska jako jedna z form wspólnego gospodarczego działania ludzi. Podręcznik dla szkół i uczelni rolniczych oraz instytucji otoczenia rolnictwa. Warszawa 2011.
Organizowanie się gospodarcze polskich rolników po 1990 roku. Alfred Domagalski, Krajowa Rada Spółdzielcza, Warszawa, lipiec 2010.
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl