W kolejnej odsłonie cyklu "Inna ekonomia społeczna" Krzysztof Herbst przygląda się m.in. potencjałowi spółdzielni mieszkaniowych i inicjatyw sąsiedzkich w kształtowaniu przyjaznego i bezpiecznego otoczenia i miejsca do życia. To również nowe obszary, które zagospodarować może ekonomia społeczna.
Spółdzielnia mieszkaniowa i wspólnota mieszkaniowa
Rzadko spotyka się opis spółdzielni mieszkaniowej jako jednostki ekonomii społecznej. A zdawałoby się, że jest to przypadek wręcz podręcznikowy. Własność spółdzielcza, demokratyczne zarządzanie, uzależnienie korzystania z pewnych praw właścicielskich od zgody członków świadczą o źródłach tej formy. Spółdzielczość mieszkaniowa ma w dorobku niebywałe osiągnięcie w postaci zrealizowanego modelu jednostki sąsiedzkiej – osiedla społecznego przedwojennej WSM. Spółdzielnie to samodzielne dochodzenie do mieszkania i gospodarna troska o budynek. To zagospodarowanie podwórza – miejsca sąsiedzkiego i przestrzeni dla dzieci. To kluby i spółdzielcze domy kultury. Wszystko w formule niekomercyjnej.
Nie umiemy dyskutować o kondycji spółdzielczości mieszkaniowej po socjalizmie. Omijamy ten temat. Nie dostrzegamy także elementów społecznej gospodarki w systemie wspólnot mieszkaniowych. Warto więc zwrócić uwagę, że wspólnota jest z mocy prawa jednostką non-profit. Decyzje zapadają w niej demokratycznie. Istnieje także częściowy system ważenia wzmacniający głosy słabszych członków. Cel działania gospodarczego wspólnoty jest w znacznie większym stopniu społeczny niż ekonomiczny. Sprzedaż mieszkania (udziału) wyłącza udziałowca z grona gospodarujących, a wspólnota nie uczestniczy w zysku z tej operacji.
Podwórko
Dobre działanie naszego miejsca do życia objawiają się w całej pełni jeżeli społeczność sąsiedzka włada terytorium odpowiadającemu dawnemu pojęciu „podwórka”. Oznacza to, że terytorium społecznie użytkowane pozostaje pod kontrolą (niekoniecznie prawną) użytkowników, a zmiany są – z wyprzedzeniem – konsultowane z nimi. Jest to w istocie przeciwieństwo szeroko krytykowanego modelu „osiedla za bramą”.
Warto zwrócić uwagą na kilka społecznych składowych systemu podwórka czy sąsiedztwa. Przede wszystkim jest to (modelowo) terytorium służące potrzebom małej grupy sąsiedzkiej i samo też nie jest ogromne. Poddaje się więc nieformalnej kontroli sąsiedzkiej. Stanowi także mały system wychowawczy istotny dla młodszych dzieci i system kontroli społecznej skuteczny wobec młodszych chuliganów. Oprócz mieszkań, składają się nań przestrzenie wspólne, lokale użytkowe, dziedziniec. Terytorium takie ma umowne granice i dostęp do niego może być nawet regulowany, jeśli zachodzi potrzeba. W praktyce bywa, że poszczególne elementy sytemu podlegają rozmaitym gestorom. Okazuje się, że trawnikiem na środku dysponuje Zarząd Zieleni, a ulica wraz z chodnikami jest we władaniu Zarządu Dróg.
Poniższa ilustracja pokazuje podział jednolitego terytorium wspólnoty mieszkaniowej obejmującej 6 mieszkań, w tym udział gminy. Podziały terytorium są równocześnie podziałami władania i odpowiedzialności za odśnieżanie i inne obowiązki, między wspólnotą a miastem. Po co potrzebna jest miastu własność kawałeczków trawnika otaczającego trzepak – trudno powiedzieć.
Jednym z ciekawych przypadków są lokale użytkowe w budynkach wspólnotowych, należące do miasta. Miasto wpłaca do wspólnoty odpowiedni udział finansowy, natomiast operacja wynajmu lokalu, jego przeznaczenia, pozostają w gestii miasta. Za to w wypadku (częstych) konfliktów między najemcą lokalu użytkowego a mieszkańcami, miasto nie poczuwa się do żadnych obowiązków – nawet mediacji między stronami.
Takie rozczłonkowanie elementów niszczy nie tylko logikę samego gospodarowania. Rozbija ono więzi społeczno-przestrzenne stanowiące istotę funkcjonowania miasta.
Inicjatywy sąsiedzkie
Zamieranie „podwórkowo-osiedlowego” poziomu organizacji i gospodarowania społecznego wywołało reakcję w postaci spontanicznych inicjatyw.
Portal dla zarządców nieruchomości Administrator24.info w tekście „Jak dobrze mieć sąsiada” publikuje relację z integracyjnego pikniku na Ochocie. „Duże osiedla sprzyjają zachowaniu anonimowości. Najczęściej słabo albo w ogóle nie znamy swoich sąsiadów i pozornie jesteśmy obojętni na to, co dzieje się w naszym najbliższym otoczeniu. Pozornie, bo wystarczy, by znalazło się kilku miłośników swojego osiedla – takiej naszej małej ojczyzny - którzy z entuzjazmem ruszą, by integrować lokalną społeczność wokół spraw ważnych, wspólnych, by okazało się, że łatwo zamienić tą pozorną obojętność na zaangażowanie”
Chcemy żyć w przyjaznym otoczeniu w kamienicy w bloku, osiedlu – wśród życzliwych sympatycznych ludzi. Jednak przestrzeń wielkomiejska sprzyja anonimowości i izolacji. Zamknięci w M-2,3,4 chowamy się w swoich granicach prywatności. Mamy przypadkowych sąsiadów, o których często nic nie wiemy i boimy się wyjść z jakąkolwiek inicjatywą – choćby zwyczajnym „dzień dobry” piszą autorzy broszury „Sąsiedzi nie gryzą”, wydanej przez CAL. Zaprezentowano tam 20 przykładów inicjatyw podejmowanych „po sąsiedzku”. Należą do nich niezależne inicjatywy kulturalne. Przypominają one zatrzymaną w połowie dyskusję o archaicznym nieco modelu domów kultury i ich przyszłości. Znajdziemy tu omawiane już pchle targi, które stały się bardzo popularne. Opisane są także „święta ulicy”. Notabene: warto porównać formułę bardziej lokalnego święta ulicy Smolnej i skomercjalizowanego święta ulicy Francuskiej w Warszawie. Wydarzenia te nie mają popularyzować naszych miejsc. Zaprezentowanie ich, jak i nas samych – jak na przykład poprzez wystawę lokalnych fotografii – wzmacnia albo na nowo wytwarza poczucie tożsamości nas samych (zdjęcie z broszury).
Inspiracje
Podwórko i osiedle mają szczególne znaczenie dla mieszkańców o ograniczonej samodzielności: dzieci i osób starszych. Ten znany fakt nie znajduje odzwierciedlenia w działaniach czy rozwiązaniach (za wyjątkiem popularnych ostatnio placów zabaw). Warto więc zwrócić uwagę na trzy przykłady rozwiązań w duchu ekonomii społecznej, których realizacja nie wykracza poza możliwości spółdzielni, osiedla za bramą czy samorządu miejskiego.
Około roku 1973 przy projektowaniu osiedli Ursynowa Północnego, stworzono model podwórka wyposażonego w „podwórkową” pralnię samoobsługową, plac zabaw i klubik dla dzieci. Zakładano, że ułatwi to nawiązywanie kontaktów i wyzwoli różne inicjatywy współpracy sąsiedzkiej (np. wspólna opieka nad dziećmi). Pomysł został zrealizowany inaczej.
W Stanach Zjednoczonych funkcjonuje rozwiązanie pozwalające bez nadmiernych wstrząsów przechodzić w „stan spoczynku”. Ponieważ często zdarza się, że wiek emerytalny osiąga znacząca grupa mieszkańców budynku czy sąsiedztwa, mogą oni – bez przeprowadzki – stworzyć tzw. „NORC” (Naturally Occuring Retirement Community). Hasłem przewodnim jednej z takich inicjatyw jest “Aging in Place Initiative” (starzeć się na swoim miejscu). NORC obejmuje terytorium mieszkalne ze znaczącym udziałem osób w wieku 65 i więcej lat. Pozostają oni nadal mieszkańcami swoich mieszkań, zachowują środowisko sąsiedzkie i kontakt z instytucjami w pobliżu. Zmiana polega na zorganizowaniu dla nich (przez władze lokalne) typowych usług wspierających. Zamiast przenosić się do domu opieki, pozostają oni w znacznie bardziej „oswojonym” środowisku. Organizatorem NOSC mogą być różne podmioty. Powinny one mieć dostęp do przysługujących ich członkom świadczeń.
Łatwo zauważyć, że NORC łatwo zorganizować w formule ekonomii społecznej.
Nowoczesna formuła samorządu mieszkańców. Samorząd mieszkańców to rozwiązanie, które miało umożliwić udział mieszkańców w rządzeniu swoim terytorium. Powojenne dzieje tej instytucji nadały jej fasadową postać. Potencjalne zalety spowodowały, że utrzymała się ona po reformie samorządu terytorialnego w 1990 roku. Niestety – zachowała się jako struktura bez większych kompetencji czy możliwości działania. Stan ten dobrze opisuje tekst Piotra Matczaka „Rady osiedli: czemu służą, kto za nimi stoi?” opracowany w ramach Laboratorium Partycypacji prowadzonego w Fundacji Badań i Innowacji Społecznych Stocznia.
W ostatnich latach podejmowane są próby zmiany tej niekorzystnej sytuacji, umożliwiające wzmocnienie roli mieszkańców jako gospodarzy w skali sąsiedzkiej. Wymieńmy tu dwie najważniejsze:
10 mln w ręce mieszkańców. Zdecydują, na jakie inwestycje je wydać. Prezydent Ryszard Grobelny wprowadza elementy budżetu obywatelskiego. Poznaniacy w głosowaniu zdecydują, na co przeznaczyć 10 mln zł z kasy miasta” – Gazeta.pl, 10.08.2012.
Niektóre miasta tworzą możliwości powierzania samorządom osiedlowym, konkretnych zadań. Na ich realizację rezerwowane są w budżecie miasta odpowiednie kwoty. Poniżej – w ramce zamieszczamy obszerne fragmenty regulacji tego rozwiązania w Poznaniu.
Osiedla nie posiadają odrębnej od gminy osobowości prawnej, działać mogą zatem tylko w ramach osobowości prawnej gminy na podstawie udzielonych przez organy gminy upoważnień.
Krzysztof Herbst
Źródło: Ekonomiaspoleczna.pl