W poniedziałek, 27 grudnia, trasą z Morskiego Oka do Palenicy Białczańskiej gnały spłoszone konie. Fundacja Viva! po raz kolejny apeluje do Tatrzańskiego Parku Narodowego o likwidację transportu konnego do Morskiego Oka i pyta, czy musi zginąć turysta, by ta konieczna decyzja została podjęta.
– Ta sytuacja była szalenie niebezpieczna – mówi Anna Płaszczyk z Fundacji Viva!. – Na trasie leży śnieg i nie słychać pędzących koni tak dobrze, jak przy gołym asfalcie. Dodatkowo ogromne zaspy na poboczach uniemożliwiały turystom idącym szlakiem sprawną ucieczkę. No i dodatkowo, co chyba najważniejsze, sanie nie mają hamulców, więc koni nic nie było w stanie zatrzymać. A furmana na saniach nie było – tłumaczy.
– Od lat namawiamy turystów, żeby do Morskiego Oka szli, a nie wsiadali na wozy i płacili za cierpienie zwierząt – mówi Anna Płaszczyk – Tłumaczymy, że to jedna z najprostszych i najbezpieczniejszych tras w Tatrach. Dziś muszę wszystkich za to przeprosić. Ta trasa nie jest bezpieczna ani dla koni, ani dla turystów. Konie to bardzo płochliwe zwierzęta. A furmani ciągle bezrefleksyjnie zostawiają konie bez nadzoru. Efektem są właśnie takie rajdy. Na tę chwilę jeszcze nie wiemy, czy nikomu nic się nie stało. Ale będziemy to wyjaśniać – dodaje.
Viva! apeluje o podpisywanie petycji o likwidację transportu konnego do Morskiego Oka. Można ją podpisać tu: https://www.ratujkonie.pl/petycja-dot-morskiego-oka/ .
Źródło: Międzynarodowy Ruch na rzecz Zwierząt - Viva