CHRZCZONOWICZ: Podczas prowadzenia śledztwa organa śledcze mają prawo zabezpieczenia dowodów, a śledztwo dotyczy innych podmiotów, a nie bezpośrednio samych organizacji, którym zabrano sprzęt. Nie usuwa to jednak obaw.
Mojej koleżance ukradziono komputer. „Cóż, zdarza się” – można rzec. Problem w tym, że miała na nim zapisany jedyny pełny egzemplarz swojej pracy magisterskiej. To było dawno. Zewnętrzne dyski, chmury i inne możliwe dziś systemy przechowywania informacji nie były dostępne. Kopie przechowywaliśmy na dyskietkach, bo również internet nie był tak popularny.
Ekstremalna sytuacja organizacji kobiecych
Przypominałam sobie tę historię, kiedy przeczytałam informację, że policja weszła do siedzib organizacji kobiecych i zabrała im komputery. Oczywiście, to nie kradzież, to zabezpieczenie mienia w sprawie śledztwa. Brak narzędzia pracy jest jednak tak samo dotkliwy – niezależnie od powodu jego utraty.
W tym wypadku może nawet bardziej, bo mojej koleżance zależało przede wszystkim na jednym dokumencie. Owszem, ważnym, wtedy nawet bardzo (zbliżał się termin oddania pracy), ale jednak możliwym do odtworzenia (promotor miał poprzednią wersję). Dla tych organizacji, którym z dnia na dzień, bez uprzedzenia zabrano narzędzia pracy, to sytuacja ekstremalnie trudna. Owszem, część informacji i danych mają pewnie w zewnętrznych plikach i są w stanie odtworzyć je na potrzeby bieżącej pracy. Ale czy wszystkie?
Pożar budzi współczucie, służby – obawy
To tak, jak z sytuacją klęski żywiołowej. Tyle tylko, że gdyby powodem utraty narzędzi pracy byłby pożar czy powódź, nie widziałabym powodu do zaniepokojenia. Współczułabym działaczkom i starała się im pomóc – to naturalny odruch, gdy dzieje się krzywda.
W tym wypadku mam podobne odczucia. I właśnie to jest niepokojące. Dlaczego? Ponieważ, owszem, podczas prowadzenia śledztwa organa śledcze mają prawo zabezpieczenia dowodów. Owszem, śledztwo dotyczy innych podmiotów, a nie bezpośrednio samych organizacji, którym zabrano sprzęt. Nie usuwa to jednak obaw.
Pracować bez narzędzi?
Bo niepokoi mnie sposób przeprowadzenia akcji. I to pomimo tego, że przecież powinnam się cieszyć ze skuteczności służb. Z zaplanowania, z dobrej koordynacji. Nie potrafię. Doradzając organizacjom pozarządowym, wiem, jak wielką wartością jest dla nich ich praca. To przede wszystkim pasja pcha ludzi w nich działających do tego, by pomagać innym. Dlatego tak bardzo się w nią angażują, pracując często bez patrzenia na zegarek. Zwłaszcza w tak delikatnych sprawach, jaką jest pomoc osobom pokrzywdzonym, tak, jak w przypadku organizacji kobiecych.
Wiem też, że często, zwłaszcza w małych organizacjach, komputer to „prywatny sprzęt oddany dla sprawy”. I wiem wreszcie, że to po prostu narzędzie pracy, bez którego nie da się prowadzić działalności.
To podkopywanie zaufania
Jeszcze jeden element niepokoi, ba, wręcz przeraża. To brak informacji o tym, czy i kiedy ten sprzęt wróci. Bo przecież może być zabezpieczony „dla dobra śledztwa” na wiele miesięcy. Co ma wtedy zrobić organizacja? W jaki sposób przywrócić ciągłość prowadzonej działalności? Jak ludzie w niej działający mają czuć się bezpiecznie? Jak korzystający z pomocy mają ufać w jej skuteczność?
Niestety, tego typu decyzje służb mogą, nawet jeśli niebezpośrednio, poddawać w wątpliwość działalność organizacji, jej misję, cele, sensowność tego, co robi. A w konsekwencji także działań całego sektora NGO. Bardzo łatwo jest zniszczyć zaufanie, odbudować je znacznie trudniej.
MASZ ZDANIE? CZEKAMY NA WASZE GŁOSY (MAKS. 4500 ZNAKÓW) PLUS ZDJĘCIE NA ADRES: REDAKCJA@PORTAL.NGO.PL
Czym żyje III sektor w Polsce? Jakie problemy mają polskie NGO? Jakie wyzwania przed nim stoją. Przeczytaj debaty, komentarze i opinie. Wypowiedz się! Odwiedź serwis opinie.ngo.pl.
Choć nadal chcę mieć nadzieję, że strach ma wielkie oczy. Że nie grozi nam ani kryzys zaufania, ani blokowanie działań organizacji społecznych.