Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Dzieło Jego życia przechodzi z rąk do rąk i że zawsze będzie trwać… W imieniu Przyjaciół z Dolnośląskiego Związku Organizacji Pozarządowych wspomnienie napisała Renata Berent-Mieszczanowicz.
Nagle, bez pożegnania odszedł człowiek, który zdawałoby się, że jest nieśmiertelny albowiem wyrwał śmierci niejedno życie. Miał jeszcze do załatwienia tyle ważnych spraw, tylu ludziom dawał wciąż nową nadzieję.
Zawsze zabiegany, walczący o sprawy utracone, często kontrowersyjny, ale niezastąpiony w swej wielkiej determinacji niesienia pomocy ludziom społecznie wykluczonym.
Marek Kotański miał wielu przyjaciół wśród chorych na AIDS, narkomanów, uzależnionych od alkoholu, bezdomnych i bezradnych życiowo, miał również wielu przyjaciół wśród działaczy społecznych i ludzi działających na polu polityki społecznej. Miał też pewnie wrogów, którzy nie mogli zrozumieć Jego wielkiego dzieła, ponieważ sami nie sprostaliby takim wyzwaniom.
Marek był autentyczny w tym, co robił. Wszystkim, którym pomagał, był niezwykle życzliwy i oddany. Był również bardzo konsekwentny.
Tak często pochylał się nad losem drugiego człowieka, że trudno było odróżnić Jego prywatność od społecznej misji.
Spotykałam Marka wielokrotnie przy realizacji różnych programów, związanych z problematyką społeczną. Zawsze zadziwiał wszystkich wciąż nowymi pomysłami i wielkim uporem, z jakim edukował społeczeństwo. Przyświecało mu głębokie przekonanie, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za los ludzi, wymagających społecznego wsparcia.
Ostatnio widziałam Marka w maju 2002 roku w Markocie podczas konferencji o bezdomności organizowanej przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej.
Jego podopieczni mówili nam wówczas o swoich planach, a On pełniąc rolę gospodarza, prezentował osiągnięcia Markotu... Wydawał mi się jednak jakiś zgaszony, nie zauważyłam w Jego wypowiedziach takiej ekspresji jak dawniej.
Może to przypadek, że tak to odebrałam, a może właśnie w ten sposób chciał nam dać znak, że wszystko jest przygotowane, że dzieło Jego życia przechodzi z rąk do rąk i że zawsze będzie trwać.
Wielu żałuje dzisiaj, że nie zdążyło powiedzieć Markowi – dziękuję lub przepraszam.
Tak już jest, że najlepsi odchodzą za szybko i najczęściej bez pożegnania.
Żegnaj Marku, Twoja niespodziewana śmierć przypomina nam to, o czym zawsze głośno mówiłeś, a co ks. Jan Twardowski wyraził słowami: "śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą". Będziemy pamiętać...
Niejednokrotnie chciałeś wypocząć, posłuchać ciszy i wiatru za oknem, a dzisiaj jesteś tam gdzie "zatopione katedry dzwonią nieustannie i ciszy nikt już nie przerywa".
Żegnaj Marku
W imieniu Przyjaciół
z Dolnośląskiego Związku Organizacji Pozarządowych
Renata Berent-Mieszczanowicz
Zawsze zabiegany, walczący o sprawy utracone, często kontrowersyjny, ale niezastąpiony w swej wielkiej determinacji niesienia pomocy ludziom społecznie wykluczonym.
Marek Kotański miał wielu przyjaciół wśród chorych na AIDS, narkomanów, uzależnionych od alkoholu, bezdomnych i bezradnych życiowo, miał również wielu przyjaciół wśród działaczy społecznych i ludzi działających na polu polityki społecznej. Miał też pewnie wrogów, którzy nie mogli zrozumieć Jego wielkiego dzieła, ponieważ sami nie sprostaliby takim wyzwaniom.
Marek był autentyczny w tym, co robił. Wszystkim, którym pomagał, był niezwykle życzliwy i oddany. Był również bardzo konsekwentny.
Tak często pochylał się nad losem drugiego człowieka, że trudno było odróżnić Jego prywatność od społecznej misji.
Spotykałam Marka wielokrotnie przy realizacji różnych programów, związanych z problematyką społeczną. Zawsze zadziwiał wszystkich wciąż nowymi pomysłami i wielkim uporem, z jakim edukował społeczeństwo. Przyświecało mu głębokie przekonanie, że wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za los ludzi, wymagających społecznego wsparcia.
Ostatnio widziałam Marka w maju 2002 roku w Markocie podczas konferencji o bezdomności organizowanej przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej.
Jego podopieczni mówili nam wówczas o swoich planach, a On pełniąc rolę gospodarza, prezentował osiągnięcia Markotu... Wydawał mi się jednak jakiś zgaszony, nie zauważyłam w Jego wypowiedziach takiej ekspresji jak dawniej.
Może to przypadek, że tak to odebrałam, a może właśnie w ten sposób chciał nam dać znak, że wszystko jest przygotowane, że dzieło Jego życia przechodzi z rąk do rąk i że zawsze będzie trwać.
Wielu żałuje dzisiaj, że nie zdążyło powiedzieć Markowi – dziękuję lub przepraszam.
Tak już jest, że najlepsi odchodzą za szybko i najczęściej bez pożegnania.
Żegnaj Marku, Twoja niespodziewana śmierć przypomina nam to, o czym zawsze głośno mówiłeś, a co ks. Jan Twardowski wyraził słowami: "śpieszmy się kochać ludzi tak szybko odchodzą". Będziemy pamiętać...
Niejednokrotnie chciałeś wypocząć, posłuchać ciszy i wiatru za oknem, a dzisiaj jesteś tam gdzie "zatopione katedry dzwonią nieustannie i ciszy nikt już nie przerywa".
Żegnaj Marku
W imieniu Przyjaciół
z Dolnośląskiego Związku Organizacji Pozarządowych
Renata Berent-Mieszczanowicz
Źródło: Magda, antare@wp.pl
Przedruk, kopiowanie, skracanie, wykorzystanie tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w portalu www.ngo.pl w innych mediach lub w innych serwisach internetowych wymaga zgody Redakcji portalu.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.