Slactivism. Jeśli nie spotkałeś/aś się jeszcze z tym terminem, to pora najwyższa. Slacker to leń, a drugim członem tego słowa jest activism, czyli aktywizm/aktywność. Czasem mówi się clictivism. Kiedy ludzie angażują się w pomoc innym przez kliknięcie „lubię to”, to właśnie jest slactivism.
Kiedy wystarczy, że dołączysz do wydarzenia, żeby wydawało się nam, że możemy zmienić świat. Wśród popularnych kampanii pojawiają się posty typu kliknij „lubię to”, a firma przekaże wybraną sumę na jakiś dobroczynny cel. Ale tego typu aktywizm jest szerszy niż internet. Nosisz opaskę albo koszulkę i w żaden inny sposób nie angażujesz się w działania na rzecz interesującego cię tematu? Jesteś leniem!
Bycie aktywnym jest cool
Dlaczego ktoś miałby kliknąć „lubię to” i w żaden sposób nie angażować się w sprawę? Bo to łatwiejsze, daje poczucie komfortu, można się przedstawić jako osoba zaangażowana. Znajomi widzą co wspieramy i jacy jesteśmy fajni. Społeczne zaangażowanie jest w cenie, byle by nie trzeba było płacić za wysokiej ceny.
Wśród zalet należy wymienić fakt, że tego typu działania generują zasięgi, czyli innymi słowy, dzięki takim leniom, osoby które są ich znajomymi mają szansę się dowiedzieć o różnych akcjach. Tworzy się efekt skali. Ludzie widząc, że już tyle osób dołączyło do wydarzenia, w tym naszych znajomych chętniej się zaangażują.
Slactivista lubi klikać
Część klikając, ale część uczestnicząc rzeczywiście. Najnowsze badania ze Stanów pokazują jednak, że lenie mają większe szanse zaangażować się w bardziej znaczące działania z czasem. Najpierw kliknął, a potem rzeczywiście coś zrobią.
Oczywista wadą jest to, że slactivista po kliknięciu czuje się usatysfakcjonowany swoim działaniem. Nie przynosi to zwykle prawie żadnych efektów dla sprawy. Ale mimo, że mogą nas denerwować są potrzebni, bo przyciągają innych i mogą pomóc. A przecież o to chodzi.
Źródło: technologie.ngo.pl