MICHNIEWICZ: Strach przed konsekwencjami wymusza na samorządowcach skrupulatność w rozliczaniu dotacji. Warto powalczyć o zmianę.
Poniżej publikujemy tekst Moniki Michniewicz, pełnomocniczki Prezydenta Olsztyna ds. Współpracy z Organizacjami Pozarządowymi. Wkrótce następne głosy w tej sprawie. Zachęcamy do komentowania, przesyłania własnych opinii i wzięcia udziału w konsultacjach (trwają do 14 września 2012 r.).
Organy administracji publicznej zlecają realizację zadań na podstawie zapisów ustawy o działalności pożytku publicznego i, jak celnie zauważył Michał Guć cytując zapisy ustawy, ustawodawca na pierwszym miejscu postawił jakość i efektywność realizacji zadań. Obecnie jednak samorządy skupiają się na weryfikacji poprawności wydatkowania środków określonych w kosztorysie. Warto jednak wspomnieć, co jest jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy.
Boją się ustawy o finansach
Ustawa o finansach publicznych, o której pisali wszyscy wcześniejsi komentatorzy zmian, jest dla pracowników samorządowych jak biblia. W szczególności – może to trochę upiorne porównanie – zapisy ustawy o odpowiedzialności za naruszenie dyscypliny finansów publicznych są dla samorządowców jak wizja apokalipsy. Zgodnie z art. 9. ustawy naruszeniem dyscypliny finansów publicznych jest:
1) wydatkowanie dotacji niezgodnie z przeznaczeniem określonym przez udzielającego dotację;
2) nierozliczenie w terminie otrzymanej dotacji;
3) niedokonanie w terminie zwrotu dotacji w należnej wysokości.
Odpowiedzialności tej podlegają pracownicy i inne osoby, których obowiązki wynikają wprost z przepisów ustawy lub którym powierzono obowiązki na podstawie obowiązujących przepisów. W wyniku takiej regulacji wszystkie osoby, które zgodne z prawem działają w obrębie finansów publicznych i gospodarują finansami, mogą odpowiadać za naruszenie dyscypliny finansów publicznych.
W mojej wieloletniej praktyce samorządowej nie spotkałam się jeszcze z organizacją pozarządową stającą przed rzecznikiem dyscypliny finansów publicznych. Znam natomiast kilka drastycznych przypadków, kiedy pracownik samorządowy przechodził procedurę (podobną do procesu sądowego) z powodu np. zaakceptowania sprawozdania z realizacji projektu z niewielkimi zmianami w kosztorysie, które były uzasadnione merytorycznie, ale nie mieściły się w określonych w umowie dotacyjnych widełkach. Trudno więc się dziwić, że faktury i rachunki sprawdzane są z taką skrupulatnością.
Dlatego trudno nie zgodzić się z Lucjanem Brudzyńskim, że wprowadzenie postulowanych zmian nie będzie takie łatwe. Szczególnie trudne mogą być konsultacje międzyresortowe z Ministerstwem Finansów.
Nowe rozwiązanie jest „modelowe”
Tymczasem w ocenie proponowanych zmian sposobu udzielania i rozliczania dotacji konieczne jest, w mojej ocenie, cofnięcie się do źródeł. Za takie uważam konstytucyjną zasadę subsydiarności, regulacje zawarte w Ustawie o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie oraz wypracowany w roku ubiegłym (znam organizacje, które nauczyły się go już niemal na pamięć) „Model współpracy administracji publicznej i organizacji pozarządowych”. Przekazywanie kompetencji „w dół”, a raczej nie zabieranie ich „do góry” oraz szeroko pojęta – postulowana w „Modelu” – kultura współpracy wystarczająco uzasadniają zmodyfikowany sposób rozliczania.
Dlatego zdecydowanie nie należy się poddawać, szczególnie kiedy postulowane kierunki zmian dają szansę na zmniejszenie dystansu do krajów, w których zasada subsydiarności stosowana jest od stuleci. Na zmianach skorzystają wszyscy. Samorządy skupią się na podnoszeniu jakości dostarczanych mieszkańcom usług, a organizacje na wykonywaniu zadań statutowych.
Konieczna lekcja z określania rezultatów
Wzrost jakości realizowanych zadań na rzecz społeczności lokalnych może przynieść jedynie przesunięcie punktu ciężkości na ocenę ich rezultatów.
Nie będzie to jednak zadanie łatwe. Zarówno pracownicy samorządowi, jak i znacząca część organizacji pozarządowych (szczególnie niewielkich, opierających swoją działalność na pracy członków i wolontariuszy), będą musieli nauczyć się określania zakładanych rezultatów działań oraz sposobów ich mierzenia. Nie jest to zadanie łatwe, a kompetencje niezbędne do jego wykonania – powszechnie posiadane. Podobnie jak w sektorze pozarządowym, tak i w samorządzie, nie ma specjalistów od wszystkiego. Najczęściej dotacji udzielają (i rozliczają je) pracownicy zajmujący się merytorycznie danym tematem (kulturą, sportem, edukacją czy ochroną środowiska) lub, w mniejszych gminach, osoby zajmujące się kilkoma dziedzinami jednocześnie. Są to w większości osoby, które nie posiadają kompetencji z zakresu rachunkowości.
Podobnie jak w organizacjach pozarządowych (o czym pisał Marcin Dadel) i w samorządach obecnie funkcjonujące regulacje wymuszają zwiększenie liczby pracowników zajmujących się finansowym rozliczaniem dotacji. Jest to nieuzasadnione zarówno merytorycznie, jak i ekonomicznie.
Jednak rozwiązaniem dla tego problemu może być np. zwiększenie liczby szkoleń w tym zakresie prowadzonych przez centra wspierania organizacji pozarządowych.
Źródło: inf. własna