„Jesteśmy mądre – chcemy być równe”, to hasło tegorocznego V Kongresu Kobiet Lubelszczyzny, który miał miejsce w Lublinie 11 października.
Jedni mogą mówić, że to mrzonka, pobożne życzenie, idea fix; inni wręcz przeciwne – twierdzą, że to coś absolutnie realnego i osiągalnego. Na Kongres przyjechało ponad 200 kobiet – zarówno feministek o ugruntowanych poglądach, kobiet poszukujących, przyszłych radnych, burmistrzyń, przedsiębiorczyń, żon, matek, naukowczyń, polityczek, tych jak to się mawia, z prawa i z lewa, debiutantek kongresowych i stałych bywalczyń. W zasadzie katalog jest otwarty, bo o to właśnie w Kongresie chodzi, aby jednoczyć kobiety, aby wzmacniać macierz, mieć przestrzeń do dyskusji nawet przy dużej różnicy zdań, po to by, jak mówią słowa piosenki Perfectu, pokazać, że „ […] dużo nas, dużo nas […] – nas kobiet (sic!).
To fakt, kobiety stanowią ponad połowę populacji. Obecna na Kongresie posłanka Joanna Mucha, lublinianka zresztą, w mowie inaugurującej powiedziała, że od piętnastu lat Lubelszczyzna nie miała kobiety marszałkini. W 61 radach gmin z terenu całego kraju nie ma ani jednej kobiety, aż 11 z nich jest na Lubelszczyźnie. To jedne z wielu przykładów przerażającej statystyki, ale jak spointowała Henryka Strojnowska, Regionalna Pełnomocniczka Kongresu Kobiet: „Kongres jest spotkaniem kobiet i mężczyzn, którzy marzą o prawdziwej równości. Kongres jest, bo dyskryminacja płci jest tak częsta, że aż niezauważalna. Spotykamy się, żeby to zmienić”.
Kongres to również okazja, aby wyróżnić i uhonorować aktywne i zaangażowanie kobiety w Konkursie Kobieta Lubelszczyzny. W czterech kategoriach: biznes, nauka, sfera publiczna i aktywność społeczna nagrody otrzymały kolejno:
Jedna z laureatek powiedziała słowa, które można sparafrazować w następujący sposób – spoza centrum widać więcej. Mówiła to, mając na uwadze problemy kobiet z terenów wiejskich, które doświadczają różnych form dyskryminacji związanej nie tylko z płcią, ale również miejscem zamieszkania, poziomem wykształcenia, wiekiem (dyskryminacja krzyżowa). Ich problemy wydają się być abstrakcyjne i odległe z perspektywy Lublina, dlatego też warto wychodzić również do społeczności spoza ośrodków miejskich, animować je i wspierać.
Kongres był feerią emocji i opinii. To nie tylko naukowe dygresje i wtrącenia, które można było usłyszeć na panelu na temat gender czy kultury, Kongres Kobiet Lubelszczyzny to historie, które pisze życie. Można było na nim usłyszeć opowieści działaczek Solidarności i komitetów wyborczych z końca lat 80. XX wieku tj.: Urszuli Hus, Krystyny Stępniak, Ewy Michońskiej czy Marii Łaszkiewicz, które opowiadały o marketingu politycznym w PRL i agitacji wyborczej w kilkugodzinnych kolejkach po żywność.
Kongres Kobiet Lubelszczyzny po raz kolejny wyraźnie wskazał na konieczność obecności kobiet we wszystkich sferach życia: społecznego, politycznego, gospodarczego. Dał wyraz autentycznego uznania dla zasług, profesjonalizmu i zaangażowania kobiet. Potwierdził również, że to właśnie on stanowi tę przestrzeń Lublina i regionu, która promuje kobiety w całej ich różnorodności.
Źródło: lublin.ngo.pl