W dobie Internetu bardzo często dzielimy się różnymi wydarzeniami z naszego życia za pomocą mediów społecznościowych. Podobnie postępują rodzice dokumentując i publikując wizerunek swojego dziecka w sieci, nie mając przy tym świadomości, z jakimi konsekwencjami może się to wiązać, nie tylko dla nich, ale również dla samego dziecka. To coraz bardziej powszechne zjawisko nazywane jest sharentingiem.
Sharenting, czyli co?
Sharenting to nazwa wywodząca się z połączenia angielskich słów: share (dzielić się) oraz parenting (rodzicielstwo), która polega na regularnym umieszczaniu w Internecie przez rodziców lub opiekunów prawnych zdjęć czy filmów swoich dzieci. Sharenting może przybierać różne formy, jak np. troll parenting, czyli publikowanie treści upokarzających lub ośmieszających dziecko czy oversharenting polegający na przesadnym dzieleniu się wizerunkiem dziecka. Inną formą zagrożenia może być tzw. baby role play (cyfrowy kidnaping) polegający na wykorzystaniu skradzionego wizerunku dziecka do realizacji różnych fantazji, w tym seksualnych. Samo publikowanie w sieci może odnosić się już do okresu ciąży (prenatal sharenting) i przybierać komercyjny charakter (commercial lub profit sharenting) sprowadzający się do udostępniania wizerunku dziecka w celu czerpania korzyści materialnych – pieniędzy czy wymiany barterowej np. w zamian za reklamę określonego produktu czy usługi.
Dlaczego publikujemy?
Rodzice publikują w Internecie wizerunek swoich dzieci z różnych powodów np. w celu wymiany informacji na forach internetowych, z dumy czy po prostu powielając trendy, które wcześniej zaobserwowali. Trzeba przyznać, że robią to stosunkowo często, bo wrzucają w Polsce średnio 72 zdjęcia i 24 filmy ze swoimi dziećmi rocznie, a tylko 25 % z nich pyta o zgodę dziecko przed udostępnieniem (Bierca, Wysocka – Świtała, Raport „Sharenting po polsku, czyli ile dzieci wpadło do sieci, 2019?”. Z badania wynika również, że aż 40 % rodziców w Polsce dokumentuje dorastanie swoich dzieci w mediach społecznościowych.
Warto zatem przed publikacją zastanowić się, czy dana publikacja nie będzie dla dziecka szkodliwa, zmienić ustawienia prywatności profilu, co znacząco ograniczy ryzyko dostępu niepożądanych osób. Ważne, aby rodzice byli świadomi konsekwencji publikowania, szanowali wizerunek dziecka i w miarę możliwości brali pod uwagę jego wolę, pytając je o zgodę. Wizerunek dziecka podlega przecież takiej samej ochronie prawnej jak wizerunek osoby dorosłej.
Prawne aspekty sharentingu
Obowiązujące w Polsce regulacje prawne nie odnoszą się do sharentingu w sposób bezpośredni i nie nazywają tego zjawiska wprost. Na chwilę obecną nie ma też pomysłu, aby uregulować daną kwestię w sposób kompleksowy w jednym akcie prawnym, a jest to zjawisko złożone, które znajduje się na styku różnych dziedzin prawa: rodzinnego, autorskiego czy cywilnego, a w skrajnych przypadkach nawet karnego.
W kontekście sharentingu należy też przytoczyć art. 16 Konwencji o prawach dziecka, zgodnie z którym żadne dziecko nie będzie podlegało arbitralnej lub bezprawnej ingerencji w sferę jego życia prywatnego, rodzinnego lub domowego czy w korespondencję ani bezprawnym zamachom na jego honor i reputację.
Przedmiotową kwestię reguluje również art. 47 Konstytucji, zgodnie z którym każdy, w tym dziecko, ma prawo do ochrony prawnej życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia oraz do decydowania o swoim życiu osobistym. Ponadto dziecko i jego dobra osobiste chronione są przez art. 23 KC i art. 81 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, a w przypadku naruszenia dziecko może domagać się po osiągnięciu 18 roku życia od rodziców stosownego zadośćuczynienia.
Dzieci podlegają władzy rodzicielskiej w rozumieniu art. 95 KRO, chyba że ta została im z uwagi na wyjątkowe okoliczności np. ograniczona lub całkowicie odebrana. Sprawując władzę rodzicielską w postaci pieczy nad osobą dziecka, w zakres czego wchodzi również dysponowanie wizerunkiem dziecka w Internecie, rodzice obowiązani są czynić to w sposób zgodny z jego dobrem i interesem społecznym. Dane osobowe dzieci chronione są też przepisy rozporządzenia RODO i mogą się domagać usunięcia swoich danych z danego portalu, ale dopiero po osiągnięciu pełnoletności. W skrajnych przypadkach możliwa jest też odpowiedzialność karna rodziców za naruszenie art. 191a par. 1 KK czy art. 202 par. 1 KK przewidującego zakaz pornografii dziecięcej.
Problem sharentingu niewątpliwie narasta, co dostrzega też Rzecznik Praw Dziecka, Ministerstwo Cyfryzacji oraz Akademia NASK, którzy organizują m.in.: ogólnopolskie kampanie społeczne takie jak: „Nie zgub dziecka w sieci” czy „Więcej Szacunku dla Młodego Wizerunku” wspieraną przez UNICEF Polska. Pamiętajmy również o tym, że w sytuacjach kryzysowych istnieje możliwość skorzystania z infolinii (Dyżurnet.pl, telefon dla rodziców i nauczycieli) oraz pomocy instytucji i organizacji pozarządowych (Akademia NASK, Fundacja Dbam o Mój Zasięg czy Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę).
Pozostałe konsekwencje
Bez wątpienia sharenting wywiera też inne skutki np. w sferze psychiki dziecka (niska samoocena, depresja czy trudności w nawiązywaniu relacji społecznych) oraz porusza aspekty etyczne. Publikując rodzice nie powinni prowokować dodatkowych niebezpieczeństw dla dziecka, a przypomnijmy tylko, że np. zdjęcia mogą zostać bardzo łatwo przerobione, zwłaszcza w dobie powszechnych narzędzi AI. Główny problem polega na tym, że wrzucając do Internetu daną treść tracimy nad nią kontrolę i nie wiemy do końca, co się z nią dalej dzieje i czy nie trafi np. na portale dla przestępców seksualnych.
Publikowanie wizerunku dziecka przez rodziców, zwłaszcza wśród nastolatków, może narażać dziecko na cyberprzemoc np. hejt, szantaż czy przemoc ze strony rówieśników (ang. bullying), tym bardziej, że dzieci w coraz młodszym wieku zaczynają aktywnie korzystać z mediów społecznościowych. Rodzice tworzą wirtualną historię dziecka, pozostawiając po sobie w Internecie tzw. cyfrowy ślad (ang. digital footprint) i uniemożliwiają tym samym dziecku zbudowanie swojej cyfrowej tożsamości od zera. Ponadto dane dziecka będą mogły zostać wykorzystane w celach marketingowych.
Fundacja Lil Masti i normalizacja sharentingu
Duże kontrowersje wzbudza fundacja założona przez influencerkę Lil Masti (Anielę Woźniakowską), wcześniej znaną jako Sexmasterka, której celem jest popularyzowanie wizerunku dzieci w przestrzeni publicznej, innymi słowy normalizacja sharentingu. Na jej profilu na Instagramie, obserwowanym przez prawie 1,5 mln ludzi możemy znaleźć zdjęcia jej 2 letniej córki, publikowanych regularnie od samego początku ciąży. Założenie fundacji wzbudziło oburzenie również wśród lekarzy i ekspertów. Sprawą zainteresowała się także Rzeczniczka Praw Dziecka, zapowiadając dalsze kroki prawne.
Podsumowanie
Sharenting to niestety coraz bardziej powszechne zjawisko, które polega na regularnym publikowaniu wizerunku swojego dziecka w Internecie przez rodziców lub opiekunów prawnych. Może on przybierać różne formy m.in.: troll parenting (publikowanie treści upokarzających dziecko), oversharenting (nadmierne udostępnianie wizerunku dziecka) czy też commercial/profit parenting polegający na publikowaniu w celu czerpania korzyści materialnych. Rodzice mają obowiązek postępować zgodnie z dobrem dziecka, w przeciwnym razie może to skutkować ograniczeniem lub nawet pozbawieniem praw rodzicielskich.
Wizerunek dziecka podobnie jak osoby dorosłej podlega ochronie prawnej i w przypadku jego naruszenia dziecko po osiągnięciu pełnoletności może domagać się od rodziców zadośćuczynienia. W skrajnych przypadkach możliwa jest odpowiedzialność karna rodziców. Poza tym sharenting może wywoływać daleko idące konsekwencje w sferze psychiki dziecka takie jak (niska samoocena, depresja), narażać je na cyberprzemoc (hejt, bullying) i uniemożliwiać zbudowanie swojej tożsamości cyfrowej od zera. Z tego względu tym bardziej szokują inicjatywy takie jak założenie fundacji Lil Masti normalizującej sharenting.
Źródło: Colectiva Centrum Inicjatyw Społecznych i Prawnych