Kraj, w którym kiedyś kooperatywa działała niemal w każdej wsi, dziś może liczyć na wsparcie bardzo niewielu przedsiębiorstw społecznych. Ekonomia społeczna w Serbii czeka ciągle na swój moment – pisze Paulina Wajszczak dla portalu Ekonomiaspoleczna.pl.
Wg Wikipedia.org Serbia ma na świecie numer 113, jeśli idzie o powierzchnię kraju. Mieszka tu nieco ponad 7 milionów ludzi, co daje pozycję 89. na stosownej liście. Kraj ma 8 sąsiadów i nie ma dostępu do morza. Serbia boryka się z długami (w 2012 roku ich wartość wynosiła 45% PKB), bezrobocie wynosi ok. 25 %, w maju 2014 kraj nawiedziły katastrofalne w skutkach powodzie. Negocjacje członkowskie z Unią Europejską trwają.
Wśród najbardziej palących problemów, które mogłyby znaleźć rozwiązanie dzięki przedsiębiorczości społecznej jest bezrobocie, zwłaszcza wśród młodych ludzi oraz marginalizacja wielu grup społecznych: Romów, osób niepełnosprawnych, uchodźców, przesiedleńców. Niestety podobnie jak w Polsce, wspomnienie byłego ustroju powoduje, że wszelkiego rodzaju wspólna własność budzi natychmiastowy sprzeciw. Dlatego trudno pozyskać zaufanie do przedsiębiorczości społecznej, organizacjom non profit trudno prowadzić działalność zarobkową, trudno reformować kooperatywy starego typu.
Serbowie z jednej strony czują się zależni od państwa, z drugiej nie ufają strukturom państwowym.
Długa historia
Sytuacja spółdzielczości w Serbii jest wyjątkowo specyficzna. Historia tutejszego kooperatyzmu w sięga XIX wieku. Kraj był jednym z 13 państw założycielskich Międzynarodowego Związku Spółdzielczego, który powstał w sierpniu1895 roku w Londynie na I Kongresie Kooperatyw. Organizacja była jedyną międzynarodową instytucją, która przetrwała pierwszą i drugą wojnę światową.
Już przed drugą wojną serbscy myśliciele upatrywali w kooperatyzmie tzw. trzecią drogę, czyli alternatywę wobec komunizmu z ZSRR i drapieżnego kapitalizmu Zachodu.
W czasach byłej Jugosławii serbski sektor spółdzielczy rozkwitł, zwłaszcza na wsiach, gdzie kooperatywa stała się podstawową formą koegzystencji zawodowej.
Wojna i rozpad Jugosławii pociągnęły za sobą niestety kryzys spółdzielczości w Serbii. Od lat dziewięćdziesiątych duża większość spółdzielni przestała istnieć.
- Sektor ekonomii społecznej jest zatem mały i nierozwinięty. Według mnie jednak tendencja jest wzrostowa. Duże znaczenie ma ogólny, bardzo zachęcający trend w Unii Europejskiej – mówi Dina Rakin.
Problemy i wyzwania
Prawo dotyczące spółdzielczości w Serbii niemal nie zmieniło się w ciągu ostatnich 20 lat. Ostatnie propozycje nowej ustawy z 2012 roku nie zostały zaakceptowane przez parlament, a proces tworzenia nowego prawa jest zablokowany. Chodzi o pieniądze. Spółdzielnie rolnicze z czasów byłej Jugosławii miały prawo własności uprawianej przez siebie ziemi. I właśnie kwestia tego kto dziś jest właścicielem tych terenów przysparza najwięcej problemów i blokuje reformy legislacyjne.
– Nie istnieją w Serbii spółdzielnie nowej generacji, tworzone z myślą o bieżących problemach społecznych chociaż było kilka eksperymentów w tym zakresie. Nie istnieją także spółdzielnie socjalne. Nie ma właściwie powiązań między spółdzielniami a sektorem przedsiębiorstw społecznych – mówi Gordan Velev.
Termin przedsiębiorstwo społeczne nie został nigdy w Serbii oficjalnie zdefiniowany i dlatego obowiązują tu ogólne definicje Komisji Europejskiej, które są dość szerokie i łatwe w adaptacji.
– Prawo zmieniło się jednak nieco na korzyść ekonomii społecznej i niektóre reformy mogą stać się dźwignią dla rozwoju sektora. Na przykład sektor opieki społecznej otwiera się właśnie na prywatnych usługodawców, na firmy z zewnątrz. Postępuje dezinstytucjonalizacja osób niepełnosprawnych umysłowo, przestają być postrzegane jako niezdolne do funkcjonowania poza szpitalem czy domem opieki.– mówi Dina Rakin. – Mamy także wiele grup marginalizowanych, które będą potrzebowały specjalnych narzędzi, aby wejść na rynek pracy. Ciekawą grupą docelową jest serbska młodzież, dla której doświadczenia w sektorze przedsiębiorczości społecznej mogą być przygotowaniem do przyszłego samozatrudnienia lub prowadzenia działalności gospodarczej.
Jako duże zagrożenie dla rozwoju ekonomii społecznej w Serbii Rakin traktuje próby jej upolitycznienia. Na wszystkich poziomach administracji państwowej koncept przedsiębiorstwa społecznego jest ciągle niewystarczająco dobrze rozumiany. Dlatego ważnym zadaniem jest ciągłe informowanie i edukacja na temat ekonomii społecznej osób reprezentujących instytucje istotne dla rozwoju sektora.
Wsparcie
Serbski sektor przedsiębiorczości społecznej jest wspierany finansowo przez instytucje międzynarodowe. Jak twierdzi Velev nigdy nie są to jednak znaczące kwoty. Wśród najważniejszych instytucji są szwedzka agencja rządowa Sida (Swedish International Development Cooperation Agency), British Council, United States Agency for International Developement (USAID), Komisja Europejska. Pieniądze ze środków krajowych (Państwowe Służby Zatrudnienia, władze miast, Krajowa Izba Handlowa, ośrodki opieki społecznej, agencje rozwoju regionalnego) przekazywane są na rozwój poszczególnych przedsiębiorstw i organizacji związanych z przedsiębiorczością społeczną oraz na tworzenie sieci potencjalnego wsparcia dla sektora.
Droga do UE
Jego działania wspierać będzie prawdopodobnie Nowa Partia Demokratyczna, którą w 2014 roku założył były już prezydent Boris Tadić.
Głównym celem organizacji jest skupianie się na rozwoju przedsiębiorczości społecznej poprzez budzenie świadomości i informowanie opinii publicznej na temat tego czym właściwie jest i co oferuje przedsiębiorczość społeczna oraz poprzez nacisk na tworzenie ram legislacyjnych i instytucjonalnych dla działalności sektora.
Niektórzy członkowie koalicji prowadzą także przedsiębiorstwa społeczne.
Powódź w sektorze
W maju tego roku Serbia i sąsiadująca z nią Bośnia znalazły się pod wodą. W wyniku powodzi zginęło około 40 osób, zniszczenia materialne są porównywalne z tymi, do których doszło w czasie wojny 1992 - 95. Unia Europejska obiecała Serbii pomoc finansową, jednak dziś okazuje się, że miliard Euro jaki przekazano na usuwanie skutków powodzi i odbudowę kraju to w 90% kredyt, którego oprocentowanie nie jest znane.
– Nie jestem pewna czy powódź może pozytywnie wpłynąć na rozwój ekonomii społecznej ale nie byłaby wcale zdziwiona, gdyby tak się stało – mówi Dina Rakin. – Nasze badania wykazały, że Serbom brakuje na codzień umiejętności współpracy i poczucia solidarności. Byłoby dobrze, gdyby sytuacja powodzi i ogólna mobilizacja do pomocy przełożyła się w jakiś sposób na powstawanie formalnych przedsiębiorstw społecznych. Ale do tego potrzebne jest np. wsparcie instytucji lokalnych. Na wnioski i ewentualne działania trzeba jednak poczekać do zakończenia pierwszego etapu odbudowy.
Serbowie, aby wrócić do rozważań na temat przedsiębiorczości społecznej i sytuacji młodych bezrobotnych czy innych grup w trudnej sytuacji na rynku pracy muszą uporać się z konsekwencjami kataklizmu. Losy serbskiego sektora ekonomii społecznej, a zwłaszcza serbskiej spółdzielczości warto obserwować z uwagą i doceniać wysiłki niewielkiej, bo tak naprawdę kilkusetosobowej grupy ludzi, którzy wzięli na siebie tą transformację. Szczególnie ciekawym aspektem całego procesu jest inicjowana przez nich swego rodzaju psychologiczna przemiana serbskiego społeczeństwa. Chociaż dylematy dotyczące wspólnej własności społecznych interesów obecne są we wszystkich krajach postkomunistycznych, w Serbii mają charakter szczególny z uwagi na rozmiary spółdzielczości w czasach Jugosławii.
Ważnym pytaniem jest czy Serbom uda się przekuć umiejętność współpracy, którą chcąc czy nie chcąc musieli zdobyć w czasach reżimu w dobrowolnie wybierane narzędzie działania i sposób na problemy, które dziś, pozbawieni opieki i przymusu ze strony państwa muszą rozwiązać sami. Jeśli tak, może się okazać, że pewnego dnia Serbia będzie znów jedną z europejskich stolic spółdzielczości, w całkowicie nowej, oryginalnej odsłonie.
Paulina Wajszczak dla portalu Ekonomiaspoleczna.pl
Źródło: Portal Ekonomiaspoleczna.pl