Od końca sierpnia ubiegłego roku w Sejmie toczą się prace nad prezydenckim projektem ustawy o współdziałaniu w samorządzie terytorialnym na rzecz rozwoju lokalnego i regionalnego oraz o zmianie niektórych ustaw. Obok unormowań dotyczących m.in. konsultacji społecznych czy obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej, zamieszczono w nim także przepisy modyfikujące ustawę o referendum lokalnym.
Jedną ze zmian, jakie zaplanowano w odniesieniu do referendum lokalnego jest nowa regulacja dotycząca progów frekwencji wymaganych dla ważności referendum.
Obecnie, aby referendum lokalne było ważne, musi wziąć w nim udział co najmniej 30% uprawnionych do głosowania. Jeżeli jest to referendum w sprawie odwołania organu jednostki samorządu terytorialnego pochodzącego z wyborów bezpośrednich, głosować musi nie mniej niż 3/5 liczby biorących udział w wyborze odwoływanego organu. Jak czytamy w uzasadnieniu projektu prezydenckiego, „regulacja taka sprawia, że referenda w sprawach innych niż odwołanie organu są rzadkością, a jeszcze rzadziej są one ważne. Tymczasem referenda powinny być właśnie ukierunkowane na rozstrzyganie bieżących problemów stojących przed jednostką samorządu terytorialnego.” W związku z tym, w projekcie zaproponowano zniesienie progu frekwencji dla tzw. referendów tematycznych; ma ono zatem być ważne niezależnie od tego, ile osób weźmie udział w głosowaniu. Inaczej ma jednak wyglądać regulacja dotycząca referendów w sprawie samoopodatkowania się mieszkańców – tu dla ważności referendum będzie musiało wziąć w nim udział co najmniej 30% mieszkańców – oraz referendum odwoławczego. W tym ostatnim przypadku w referendum będzie musiało uczestniczyć co najmniej tyle osób, ile wzięło udział w wyborze tego organu – tutaj więc kryterium ważności zostało zaostrzone.
Propozycja zniesienia progu frekwencji jako kryterium ważności referendum merytorycznego budzi spore kontrowersje. Z jednej strony, dzięki tej zmianie takie referendum mogłoby stać się skuteczniejszym narzędziem prowadzenia lokalnej polityki bezpośrednio przez mieszkańców. Na razie jest ono rzadko wykorzystywaną instytucją; ogromna większość, bo około 90% przeprowadzanych w Polsce referendów lokalnych to referenda odwoławcze. Z drugiej strony jednak, propozycja zawarta w prezydenckim projekcie budzi opór przedstawicieli strony samorządowej, którzy argumentują, że takie rozwiązanie może doprowadzić do sytuacji, „w której mała garstka mieszkańców będzie dominować nad większością, narzucając swoje decyzje.” W lutym br. apel w tej sprawie – adresowany do wicepremier Elżbiety Bieńkowskiej – wystosował Zarząd Związku Gmin Śląska Opolskiego.
Jak podkreślają autorzy apelu, Konstytucja RP kładzie nacisk na ustrój przedstawicielski jednostek samorządu terytorialnego. „Samorządowa wspólnota mieszkańców w wyborach bezpośrednich obdarza zaufaniem burmistrza i radnych oraz powierza im rządzenie gminą. Referendum jest sytuacją absolutnie wyjątkową. To prezydent miasta, burmistrz, wójt gminy i radni mają wiedzę niezbędną do podejmowania decyzji, za które ponoszą odpowiedzialność.” W dokumencie czytamy więc, że „referendum tematyczne bez progu frekwencyjnego jest bardzo szkodliwą propozycją. Może ono zdemolować stabilność pracy zarówno rad, jak i organów wykonawczych. Istnieje zagrożenie, że takie rozwiązanie może ulegać agresywnemu lobbingowi lub nawet działaniom korupcyjnym. Niedopuszczalne jest, żeby w gminie – w takim referendum – niewielki odsetek mieszkańców podejmował merytoryczne decyzje wiążące dla całej wspólnoty i jej organów.” Zmiany zaproponowane w projekcie prezydenckim w odniesieniu do referendum lokalnego związek ocenia jak zbyt rozległe i głębokie.
Apel poparło 55 miast i gmin. Stanowisko to zostało również zaprezentowane podczas zorganizowanego 10 grudnia 2013 r. w Sejmie wysłuchania publicznego w sprawie projektu ustawy o współdziałaniu w samorządzie terytorialnym na rzecz rozwoju lokalnego i regionalnego oraz o zmianie niektórych ustaw. Warto dodać jednak, że argumentowi o niepożądanej „dominacji mniejszości” w kontekście podejmowania decyzji w drodze referendum lokalnego przeciwstawiany jest inny argument, zgodnie z którym „demokrację należy rozumieć w ten sposób, że niebiorący udziału w głosowaniu zgadzają się z wolą głosującej większości.” Posłowie pracujący nad projektem będą teraz musieli rozstrzygnąć, który z nich jest bardziej przekonujący.
Źródła: www.rp.pl, http://www.wspolnota.org.pl
Źródło: Instytut Spraw Publicznych