Środa, 4 kwietnia 2012 roku, to prawdopodobnie jeden w najważniejszych dni w historii brytyjskiej przedsiębiorczości społecznej. Premier Wielkiej Brytanii zainaugurował Big Society Capital – pionierski projekt inwestycji społecznych.
– Big Society Capital zachęci organizacje pozarządowe i przedsiębiorstwa społeczne do przetestowania ich modelu biznesowego i następnie powielania go. Jak tylko przedsiębiorstwa wykażą się sukcesem, to będą mogły, zupełnie tak jak normalny biznes, poszukiwać kapitału inwestycyjnego na rozwój regionalny i na poziomie krajowym – powiedział, podczas inauguracji, David Cameron – premier Wielkiej Brytanii.
Big Society Capital będzie niezależny od rządu. Jego głównym celem jest dokapitalizowanie przedsiębiorstw społecznych i organizacji pozarządowych, tak aby mogły rozwinąć swoją działalność i wzmacniać swoje biznesowe umiejętności. Szansę na dofinansowanie ma każdy projekt, którego efektem będzie cel społecznych np. wzrost zatrudnienia osób niepełnosprawnych, młodocianych, czy byłych więźniów.
Peter Holbrook, dyrektor wykonawczy Social Enterprise UK, przyznał na łamach „Guardiana”, że ogromna skala projektu Big Society Capital i szum medialny jaki mu towarzyszy wzmocni wiedzę o społecznym inwestowaniu i sprawi, że ludzie naturalnie zaczną się interesować tą tematyką. A to ważne w czasach kryzysu finansowego, kiedy instytucje finansowe szczególnie wzbraniają się przed dostarczaniem kapitału przedsiębiorstwom społecznym, w obawie przed możliwością niepowodzenia.
Nick Hurd, minister ds. społeczeństwa obywatelskiego cytowany przez „Financial Times”, zwrócił ponadto uwagę, że zupełnie niezależnie od kryzysu finansowego, brytyjskie organizacje pozarządowe i przedsiębiorstwa społeczne od 10 lat sygnalizowały rządzącym, że mają utrudniony dostęp do kapitału.
Big Society Capital ma też wypełnić lukę, jaka powstaje w zewnętrznych źródłach finansowania organizacji i przedsiębiorstw społecznych. Do dyspozycji były do tej pory granty od organizacji filantropijnych oraz dotacje od państwa. Jak podkreśla „The Economist”, cały problem polega na tym, że te pierwsze są nieprzewidywalne, a te drugie zazwyczaj trudne do osiągnięcia.
W projekcie Big Society Capital znajdzie się poza tym kilka różnych narzędzi gromadzenia i inwestowania kapitału, m.in. fundusz, który poświęcony będzie w całości obligacjom społecznym. Nad bankiem czuwa Nick O’Donohoe, który wcześniej zajmował kierownicze stanowisko w holdingu JP Morgan. Jego ambicją jest, aby rynek inwestycji społecznych w Big Society Capital osiągnął wartość 3 miliardów funtów.
Projekt Big Society Capital robi wrażenie nie tylko ze względu na tematykę inwestycji społecznych. Niespotykana jest zupełnie wielkość zainwestowanych środków. Z badań Boston Consulting Group, na które powołuje się „Financial Times”, wynika, iż w zeszłym roku wartość inwestycji społecznych na świecie wyniosła 165 mln funtów. Uruchomienie banku inwestycyjnego z kapitałem na poziomie 600 mln funtów przyniesie zatem ogromną zmianę ilościową. Zdaniem publicystów „The Economist” może to prowadzić do prawdziwej klęski urodzaju, gdyż nie trudno sobie wyobrazić, że zwyczajnie zabraknie podmiotów, które będą w stanie przyjąć środki inwestycyjne i umiejętnie nimi zarządzać. Istnieje ryzyko, że pieniądze zwyczajnie się zmarnują.
Niemniej jednak „The Economist” przypomina, że to już kolejny innowacyjny w skali światowej pomysł, który wdraża brytyjski rząd. Wciąż prowadzony jest pilotaż obligacji społecznych – projektu polegającego na inwestowaniu pieniędzy w program resocjalizacyjny dla więźniów z Peterborough, którego efektem ma być powrót osadzonych na rynek pracy i zminimalizowanie ryzyka ich powrotu na przestępczą ścieżkę. Zysk inwestorów będzie pochodził z części pieniędzy, które zaoszczędzi pomoc społeczna i system penitencjarny.
Źródło: „The Economist”, „Financial Times”, „Guardian”