Historię „ulicznego” molestowania można ujawnić na stronie Hollaback! Polska – ruchu społecznego sprzeciwiającego się molestowaniu w przestrzeni publicznej. Polska jest dziewiętnastym krajem, który przyłączył się do ruchu Hollaback!
Siedziałam w parku – był środek dnia, jechałam zatłoczonym autobusem, siedziałam w przedziale z pięcioma innymi osobami – tak zaczynają się historie molestowania w przestrzeni publicznej, gromadzone przez Hollaback! Polska – ruchu społecznego sprzeciwiającego się molestowaniu w przestrzeni publicznej. Hollaback! Polska sprzeciwia się molestowaniu w przestrzeni publicznej: czyli komentowaniu, ocenianiu, dotykaniu i innego rodzaju agresji motywowanej najczęściej płcią, orientacją lub wyglądem osoby, która tego doświadcza.
– Piszą do nas głównie kobiety w różnym wieku, z historiami sprzed kilku lat – mówi Greta Gober, jedna z inicjatorek ruchu w Polsce. – Zaczynają wszystkie tak samo: „nie byłam wyzywająco ubrana”, „było widno”, „byli wokół inni”, tak jakby chciały się usprawiedliwić i zaznaczyć, że nie były winne. My, w ruchu, chcemy natomiast powiedzieć: nie ma zgody na molestowanie: w bikini czy w burce – ma się wstydzić oprawca.
W Polsce zainicjowały go dwie pracownice naukowe SWPS: Greta Gober i dr Joanna Ruch Hollaback!, wspierają go wolontariuszki i sympatycy. Hollaback! - mówią propagatorki ruchu - ma doprowadzić do rewolucji, polegającej na tym, że chamskie, agresywne zaczepki i zachowania napierw zaczną być widoczne dla świadków i opinii publicznej, świadkowie zaczną reagować i wskutek tego molestowanie zniknie z ulic, parków i miejsc publicznych.
- O ile gwałt i przemoc już nazwaliśmy, to molestowanie mylimy z chamskim, ale jednak, flirtem. Takie przekonanie uwewnętrzniły też kobiety - mówi Greta Gober - Pamiętam własną wizytę w Norwegii, gdzie brak molestowania brałam za brak zainteresowania. „Nikomu się nie podobam” myślałam. Szybko się jednak przekonałam, że Norweżki korzystają z wolności od molestowania. Ruch ma służyć temu, żeby sobie tę wolność wywalczyć.
Polska odsłona Hollaback ruszyła 6 września – tego samego dnia wystartowały stony w Melbourne i Limie, co oznacza, że ruch działa w 19 krajach i obsługiwany jest w 12 językach. Każda ze stron prowadzona jest przez wolontariuszy i wolontariuszki. Polski ruch widoczny był na Kongresie Kobiet – propagatorki i wolontariuszki ruchu zorganizowały tam Przestrzeń Samoobrony Językowej, gdzie kobiety mogły – tym razem „na próbę”, dla nabrania odwagi, zareagować na zaczepkę, obraźliwy lub wulgarny komentarz.
– Osobom będącym ofiarami trudno zareagować, bo o molestowaniu krąży wiele mitów - mówi Greta Gober – Na przykład taki, że „widocznie sobie na to zasłużyły”. Na stronie Hollaback informujemy natomiast o tym, jak reagować. Mam nadzieję, że dzięki temu za kilka lat historie, które publikujemy na blogu będą optymistyczniejsze, bo będą komunikować: "zareagowałam!"
Reagować muszą świadkowie
Co wtedy robić?
Niezwykle ważna jest umiejętność – i to jest naprawdę kompetencja – dostrzegania tej sytuacji. Wiele złego działo i dzieje się na świecie: w domu i w przestrzeni publicznej, dlatego, że świadkowie i świadkinie nie widzieli, nie słyszeli lub decydowali się nie dostrzegać sytuacji molestowania i przemocy. Więc trzeba zacząć dostrzegać tę sytuację – dlatego niezwykle ważne jest reagowanie na molestowanie z pozycji świadka.
Myślałam o sobie: jestem zaczepiona – co robić. A ty zaczynasz od świadków – to ważne?
Niezwykle. Świadek ma zupełnie inną pozycję – ta pozycja daje mu zasoby do reagowania.
Dlaczego?
Dlatego, że osoby, które doświadczają molestowania, wstydzą się za to, że spotkała ich ta sytuacja. Mają wrażenie, że to ich wina. Z takiej pozycji, w tej kondycji naprawdę trudno zareagować. Świadek lub świadkini może natomiast zareagować bez wstydu. To jest potężny zasób. Daje też jasną informację otoczeniu: „Widzę to! I to nie przejdzie!”.
To informacja przede wszystkim dla sprawcy.
Tak, ale nie tylko. To również informacja dla osoby, która tego doświadcza, że otoczenie widzi, że nie jest sama i co najważniejsze – że to nie w niej leży problem. Daje to wsparcie, siłę – ofiara, jeśli ją już tak nazywamy, przestaje się wstydzić, ma więcej zasobów do samodzielnego zareagowania. Oraz dla otoczenia – bo budujemy kulturę braku przyzwolenia na werbalną przemoc. Natomiast dla sprawcy to informacja, że ma się zacząć wstydzić i wycofać. Ludzie zachowują się wobec nas z różnym poziomem intencjonalności – czasem nie trzeba wiele, żeby się wycofali i przestali robić coś, co narusza nasze granice.
Co odpowiedzieć?
Czasem, nawet często, wystarczy po prostu nazwać sytuację. Powiedzieć: "usłyszałam przed chwilą seksistowski komentarz. Nie życzę sobie takich" albo – to naprawdę skutkuje – powiedzieć chłodno „stop”. Najlepiej stojąc na obydwu nogach, w kontakcie wzrokowym z oprawcą.
Oj, trudne…
Nie mówię, że to obligatoryjne, bo reagujemy zawsze tak, jak potrafimy, ale na pewno skracające czas na pożądaną reakcję oprawcy. Język ciała jest odczytywany szybciej niż słowa, więc jeśli powiem „stop” do swoich butów, to komunikat dotrze do oprawcy później.
Warto reagować? Myślę sobie czasem, że przecież nie będę się handryczyć…
Tylko, że potem długo wymyślamy, w jaki sposób mogłybyśmy zareagować…
To prawda! I tak się kończy na myśleniu... Przeczytałam na stronie Hollaback! mnóstwo smutnych historii o tym, jak ktoś właśnie nie zareagował. Podziel się jakąś pozytywną...
Jechałam ostatnio rowerem koło budowy – szkoda, że to jest historia o panach z budowy właśnie, bo powiela stareotyp - kiedy nagle usłyszałam za sobą okrzyk "bez siodełka nie byłoby wygodniej?". Byłam na rowerze, mogłam stamtąd zniknąć w kilka sekund. I miałam taka pokusę. Zsiadłam jednak z roweru, podeszłam z nim do biało-czerwonej bandy, tak, żeby mieć wzrok na wysokości wzroku mężczyzny, który mnie zaczepił i powiedziałam dokładnie to, co powiedziałam tobie: „nie życzę sobie takich komentarzy”.
I co?
Mężczyzna zamarł. Zamarł i poczerwieniał. Dlatego – jeśli tylko mogę – reaguję zawsze. Zależy mi na poczuciu sprawstwa – poczuciu, że staję w własnej obronie. Poza tym: wchodzi w krew. Jak nie zacznę reagować, to się tego nigdy nie nauczę.
Źródło: informacja własna ngo.pl