Rozwinąć skrzydła – czyli jak mała dotacja może wpłynąć na przedsiębiorstwo społeczne
– Wcześniej zdarzało nam się odmawiać pracy przez trudności z dojazdem – mówi Piotr Urbanowicz z Lutolskiej Spółdzielni Socjalnej WINDA. Dzięki nagrodzie w Konkursie na Najlepsze Przedsiębiorstwo Społeczne Roku spółdzielcy kupili samochód dostawczy i rozszerzają działalność.
Wielkie firmy domagają się wielkich pieniędzy w postaci ulg i dotacji, w zamian obiecując inwestycje. Wielkie firmy, z łatwością godną swej skali, przenoszą owe „inwestycje” z kraju do kraju, gdy tylko inne państwo okaże się tańsze, zostawiając po sobie bezrobotnych pracowników. Czegoś takiego doświadczyła ostatnimi laty Irlandia, a niebawem może doświadczyć też Polska. Tymczasem małe, społeczne przedsiębiorstwa nie odejdą wraz z końcem koniunktury, choć brak gotówki często stoi na drodze ich rozwoju. To historia niewielkiej spółdzielni, która została nagrodzona w konkursie stosunkowo niewielką kwotą i dzięki temu mogła rozwinąć skrzydła.
Trudny start
Samo powstanie spółdzielni było efektem projektu z Europejskiego Funduszu Społecznego, realizowanego przez fundację. Polegał on na kierowaniu osób bezrobotnych, wywodzących się ze środowiska rodzin zastępczych, na staż do fundacji. – Dało to im możliwość nauki zawodu. Następstwem miało być powstanie spółdzielni, która umożliwiłaby kontynuację tego działania, w sposób niewymagający dalszego dofinansowania – wyjaśnia Urbanowicz. Sam program reintegracji okazał się bardzo skuteczny – ok. 80% uczestników, których wcześniej nikt nie chciał zatrudnić, znalazło pracę. Siedmioro pracuje lub pracowało w WINDZIE. Kooperatywa nie wypracowała jeszcze własnego zaplecza, korzysta więc z budynków, biura i sprzętu należącego do „Naszego Domu”.
Spółdzielnia nie posiada stałych, długoterminowych zleceń, jest więc zmuszona dostosowywać poziom zatrudnienia do ilości pracy, którą może zaoferować. Zatrudnieni pracują w zespołach, w których na trzy osoby przypada jeden mistrz zawodu, uczący podopiecznych. W momencie pojawienia się większego zlecenia, zespoły są rozszerzane, choć poziom zatrudnienia nigdy nie przekroczył 10 osób. Kooperatystów to nie zadowala i pracują nad rozwojem swojej działalności i zwiększeniem zatrudnienia w niedalekiej przyszłości.
Działalność na własną rękę, bez dotacji, nie jest łatwa. Pierwszy rok spółdzielnia zamknęła na minusie, w drugim udało się wypracować niewielki zysk. Niestety, póki co, bilans pierwszego półrocza br. jest ujemny.
Rozwijanie skrzydeł
Podstawowym problemem spółdzielców był brak możliwości ekspansji. Początkowo niemal wszystkie zlecenia przychodziły z fundacji, będącej członkiem założycielem spółdzielni. Najpoważniejszym problemem w rozwinięciu działalności był transport. Siedziba spółdzielni znajduje się w gospodarstwie należącym do „Naszego Domu”, a to mieści się 2 km od centrum Lutola Mokrego. Do gospodarstwa jedzie się polną drogą. – Zmuszeni byliśmy pożyczać samochody lub korzystać z samochodów pracowników, a to generowało dodatkowe koszty – wyjaśnia Urbanowicz.
Wygrane pieniądze, połączone z wypracowaną nadwyżką, pozwoliły zakupić samochód dostawczy, a to z kolei umożliwiło podejmowanie zleceń w większych odległościach. – Wcześniej zdarzało nam się odmawiać pracy, właśnie przez trudności z dojazdem – wyjaśnia szef kooperatywy. Kooperatywa rozszerzyła działalność m.in. w oddalonej o 120 km gminie Szprotawa, z którą współpracowało Stowarzyszenie Zastępczego Rodzicielstwa. – Gdybyśmy nie mieli własnego samochodu, wątpię bym się odważył na rozpoczęcie tam działalności – wyznaje prezes WINDY, dodając: – Ciągle tam jeżdżę, prowadzę negocjacje, organizuję spotkania. Gdybym miał to robić prywatnym lub wypożyczanym samochodem, wypisywać delegacje, byłoby to dość kłopotliwe. Poza działalnością gospodarczą wykorzystujemy auto do działań statutowych.
Front pracy
W znacznej mierze spółdzielnia nadal opiera się na pracy dla fundacji. Jest ona właścicielem 40-hektarowego gospodarstwa ekologicznego, nastawionego głównie na sady złożone ze starych odmian. – Sady są jeszcze młode i nie ma zbiorów, ale wykonujemy wszystkie prace, związane z bieżącą pielęgnacją. Wykonujemy też inne prace związane z funkcjonowaniem gospodarstwa, a także pomagamy w funkcjonowaniu Sklepu Nasz Dom, należącego do fundacji – wyjaśnia prezes WINDY. Ponadto spółdzielcy poszukują zleceń na zewnętrznym rynku, dbają o zieleń i podejmują się prostych prac remontowo-budowlanych, karczowania czy odśnieżania. Usiłują także wychodzić na zewnątrz z produktami wytworzonymi w stolarni należącej do kooperatywy.
Obecnie spółdzielcy współpracują z firmą Novum Plus, budującą osiedle domów w Rozalinie pod Poznaniem. – Równamy teren, zakładamy i utrzymujemy wspólne trawniki, stawiamy płotki między domkami, drenujemy działki i sprzątamy ulice po zimie – relacjonuje Urbanowicz. Deweloper również jest zadowolony ze współpracy. – Zawsze się zdarza, że podwykonawcy się pomylą czy zrobią coś nie tak, ale na tle innych Winda nie odstaje na minus, a nawet widać, że bardziej się starają – mówi Dawid Sztandera z Novum Plus.
Na tym spółdzielcy nie poprzestają. Podobne zlecenia realizują w najbliższej okolicy, choć są one nieregularne. Wspomniany zysk udało się w znacznej mierze wypracować z malowania Powiatowego Ośrodka Wsparcia „Integracja” w Krośnie Odrzańskim, opiekującego się osobami niepełnosprawnymi intelektualnie.
Nowe obszary ekspansji
Winda we współpracy ze Stowarzyszeniem Zastępczego Rodzicielstwa dąży do założenia Centrum Aktywnej Integracji w Szprotawie. Centrum ma bazować na budynku, wydzierżawionym od gminy na preferencyjnych warunkach, pod warunkiem jego odnowienia. – To była ruina, właściwie tylko ściany stały – mówi Małgorzata Szymczak, z Wydziału Spraw Obywatelskich gminy Szprotawa. Obecnie spółdzielcy robią remont, udało się już odnowić jedną trzecią budynku, dzięki czemu mogą się tam odbywać spotkania organizowane przez fundację. Kooperatyści tworzą tam nowy dział – kuchnię kateringową. Na nawiązanie współpracy z gminą, celem ograniczenia bezrobocia wśród młodzieży, udało się pozyskać 20 tys. zł. z Funduszu Inicjatyw Obywatelskich. To pierwszy projekt grantowy, jaki realizuje WINDA.
– Chcemy by gmina wykorzystała nas do reintegracji zawodowej bezrobotnych. Jesteśmy już po pierwszych spotkaniach i wiele sobie po nich obiecujemy. Liczymy też, że współpraca z gminą ułatwi nam funkcjonowanie, ponieważ warunki rynkowe często są trudne dla takich podmiotów jak nasz. Umożliwiają to klauzule społeczne – wyjaśnia Piotr Urbanowicz. – Jest na to duża szansa, ponieważ burmistrz patrzy przychylnie na te działania – wyjawia Małgorzata Szymczak. Po uruchomieniu kuchni spółdzielcy chcą nawiązać współpracę z Ośrodkiem Pomocy Społecznej. W tym kierunku prowadzone są rozmowy.
To działania podjęte w tej gminie są źródłem ujemnego bilansu finansowego, jednak spółdzielcy traktują go jako inwestycję w przyszłość. – Chcemy pokazać, że mamy chęci i możliwości, by nasze działania zostały zauważone, a nasza działalność nabrała rozpędu – wyjaśnia pan Piotr.
Nauka pracy i partycypacji
Fundacja „Nasz Dom” realizuje projekt, w którym Winda, wraz z Centrami Pomocy Rodzinie w Żaganiu i Krośnie Odrzańskim, są partnerami. Ma on na celu usamodzielnianie młodych ludzi. Fundacja kieruje do spółdzielni swych podopiecznych, na tygodniowe praktyki, będące jednym z etapów szkolenia. Dla większości z nich jest to pierwsze zetknięcie się z pracą. – Mimo krótkiego czasu pracy, młodzi ludzie mają możliwość zaznajomienia się z jej realiami, wstawania rano i wykonywania pewnych zadań przez 8 godzin. Są to proste prace fizyczne. Daje to jeszcze jeden, pozytywny efekt – wielu z nich stwierdziło, że będzie się dalej uczyć – śmieje się prezes WINDY.
Współczesne działania wielu firm są dalekie od etycznych. Na terenach działania spółdzielni znane są przypadki zmów cenowych, czy zaniżania kosztów w przetargach. Winda kładzie nacisk na to, by jej działania nie pozostawiały wątpliwości moralnych. – To ważne choćby ze względów terapeutyczno-wychowawczych – zaznacza Piotr Urbanowicz.
Obecna sytuacja nie gwarantuje stałego zatrudnienia, a członkiem spółdzielni można zostać po roku pracy w niej. – Możliwe, że jeśli sytuacja się poprawi, członkowie spółdzielni przejmą ją i wówczas organizacje, które ją utworzyły wycofają się, pozostawiając przedsiębiorstwo jego członkom – wyjaśnia prezes. Już teraz pracownicy są angażowani w życie podmiotu, m.in. przez poszukiwanie dla niego zleceń. Pan Piotr stara się budować wśród zatrudnionych świadomość kosztów i realiów działania Windy.
Konrad Malec dla portalu Ekonomiaspoleczna.pl
Źródło: Ekonomiaspoleczna.pl