Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Spotkanie inaugurujące cykl seminariów pod hasłem 'Jakie państwo?', organizowane przez Stowarzyszenie Szkoła Liderów, było rzetelnym wstępem do dyskusji o modelu państwa i jego rzeczywistym kształcie. O roli mediów publicznych dyskutowali: redaktor Piotr Najsztub i członek Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Jarosław Sellin. Dyskusję moderował Jan Wróbel.
Temat konferencji – „Rola mediów publicznych” – atrakcyjny sam w sobie, w kontekście afery Lwa Rywina (Rywingate, jak już zaczęły nazywać ją gazety), okazuje się być jedną z bardziej palących i wymagających rozwiązania kwestii. Jednak zarówno zaproszeni goście, jak i uczestnicy seminarium wyszli z słusznego założenia, że dość twarzy Lwa R. na okładce każdej gazety i skupili się na problemach, które mogły być powodem afery, a nie na ich konkretnych skutkach w postaci próby wyłudzenia łapówki od Agory.
Zaczął Jarosław Sellin. Temat konferencji jest zarówno dobry, jak i zły – zły, bo na mediach, jak na futbolu, pieniądzach i samochodach wszyscy się, jak wiadomo, znamy; dobry, ponieważ pozorna łatwość może być wyzwaniem. Rzeczowe przedstawienie bazy prawnej TVP, jej ustawowych obowiązków i przywilejów oraz komentarz, jak w rzeczywistości wygląda realizacja „misyjności” telewizji publicznej zajęło dokładnie tyle czasu, aby słuchacze poczuli się wprowadzeni w temat, ale nie znudzeni. Sellin wspomniał też o roli KRRiTV, o demonizowanym przez opozycję i bagatelizowanym przez koalicję rządzącą upolitycznieniu tej instytucji. Przedstawił, jak to się odbija na ofercie programowej TVP (o której decydują wybrane przez opcję rządzącą na trzyletnią kadencję rady nadzorcze).
Piotr Najsztub rozpoczął od definicji telewizji publicznej. Implikowałaby ona istnienie jakiejś „publiki” – rozumianej raczej w kategoriach społeczeństwa obywatelskiego, której na czymś zależy – na przykład na dobrym państwie. W Polsce nie ma takiej „publiki”, nie ma presji społecznej, która wymuszałaby rzetelne wypełnianie misji przez TVP. Ustawa o KRRiTV jest zbyt idealistyczna. Przez trzynaście lat III RP nie udało się stworzyć telewizji publicznej, która odpowiadałaby standardom zawartym w ustawie: rzetelnemu i obiektywnemu dostarczaniu informacji, organizowaniu debaty publicznej, chronieniu pluralizmu, dbaniu o rozwój kultury i oświaty. Obecna sytuacja nikomu nie odpowiada. Najsztub proponuje dwa rozwiązania:
Po pierwsze, likwidację potężnej TVP, zredukowanie jej do kanału wyłącznie edukacyjno-światopoglądowego o docelowej oglądalności około 5%. Resztę należy sprywatyzować, a pieniądze przeznaczyć na potrzeby społeczne.
Po drugie, wykreślenie ze statutu TVP misji, utworzenie z niej spółki typu KGHM Polska Miedź. Niech zarabia na siebie, a osiągnięte zyski raz do roku – niczym Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy – przeznaczy na jakiś szczytny cel. Da to dużo lepszy efekt niż walka o „misję”. Misją ma być dostarczanie gotówki.
Wykorzystanie jednego z tych rozwiązań sprawi, że skończą się złudzenia braku polityki w mediach – wolny rynek wymusi odpolitycznienie. Radio i telewizja będą dostarczać jedynie rozrywkę, medium elektronicznym spełniającym obywatelskie funkcje i areną dla wymiany poglądów stanie się wyłącznie Internet.
Niezłym przykładem czynienia z misji obywatelskiej towaru i dowodem na to, że „misja” nie jest domeną wyłącznie przedsiębiorstw państwowych jest Gazeta Wyborcza. Jej cykliczne akcje, typu Rodzić po ludzku czy Szkoła z Klasą znakomicie podwyższają sprzedaż, służąc jednocześnie społeczeństwu.
Sellin zauważył, że nieunikniony wydaje się podział na media populistyczne i opiniotwórcze. Te pierwsze zdecydowanie lepiej zarabiają na siebie, ale czy to znaczy, że w imię zysku należy skasować wszystko, co nie jest czystą rozrywką dla mas? Oczywiście, że abonament płacą wszyscy, ale to nie znaczy, że ramówka powinna odzwierciedlać gusta wszystkich. Podatki również są powszechne, a finansuje się z nich muzea, opery i filharmonie, z których korzysta znikomy procent podatników. Tak samo należy spojrzeć na media publiczne.
Nie jest prawdą, że idealistyczne media publiczne to niemożliwość. Program 2 i 4 Polskiego Radia wypełniają misję i istnieją dzięki abonamentowi, nie potrzebując zabiegać o poparcie polityczne czy sponsorów. TVP natomiast jest finansowana w 70 procentach z reklam, a tylko w 30 - z abonamentu, dlatego jest tak skomercjalizowana.
Zdaniem Najsztuba gigantomania TVP, sztab ludzi tam pracujących, przemysł produkcyjny powodują śmierć misji. Wielkie kanały nie zostaną zastąpione przez stacje niszowe, bo mają większe możliwości produkcji i zakupu dobrych filmów i programów. Kanały niszowe nie są w stanie utrzymać się z reklam i dorównać wielkim w różnorodności oferty programowej. Z kolei idea dobrowolnego abonamentu może się nie przyjąć w społeczeństwie przyzwyczajonym do otrzymywania coraz więcej rzeczy „za darmo” (cudzysłów usprawiedliwiony, duży napis „gratis” ukrywa zwykle całkiem spore wydatki pisane drobnym druczkiem).
Sellin natomiast szansę dla opiniotwórczej roli mediów widzi w kanałach niszowych, segmentach tematycznych, rewolucji cyfrowej, która z wielu istniejących na rynku kanałów pozwoli konsumentowi wybrać kilka naprawdę go interesujących. Utrzymywałyby się one z dobrowolnego abonamentu, który ludzie byliby skłonni zapłacić. Na przykład by móc oglądać National Geographic i CNN, a nie musieć Luz Marii. I odwrotnie.
Na pytanie, co można zmienić w obecnej sytuacji, gdy TVP nie jest ani misyjna, ani komercyjna, Sellin pesymistycznie odpowiedział, że do 2005 roku, czyli ewentualnej zmiany na najwyższych stanowiskach, nie da się zrobić nic. Można jedynie bronić się przed głupimi pomysłami rządzącej ekipy – patrz projekt nowelizacji ustawy o KRRiTV. Nowa ustawa z jednej strony jeszcze bardziej komercjalizowałaby telewizję publiczną, z drugiej wzmacniała ją i czyniła z telewizji prywatnych petentów rządu.
Najsztub natomiast zauważył, że jedynie tak silna, jednolita władza, jaka jest teraz, mogłaby zreformować TVP. Monopol SLD-UP i PSL oraz ich wiara weń jest nadzieją na reformę, bo mocna władza nie potrzebuje tak bardzo wielkiej telewizji, jak słaba. To lewica mogłaby sprywatyzować część TVP, na przykład Dwójkę, nie robiąc przy tym z niej prywatnego medium partyjnego.
Kwestia, kto by ją kupił również podzieliła obu panów. Zdaniem Sellina, byłby to Kulczyk lub Gudzowaty, czyli niewiele by to zmieniło. Najsztub stwierdził, że jest to obojętne – teelwizja byłaby ciekawsza, a prawa rynku zmusiłyby do odejścia od polityki, tak jak nie mieszają się do niej Polsat czy TVN. Telewizja publiczna z kolei powinna powielać wzorce amerykańskie, czyli zakładać niską oglądalność, która nie kusiłaby polityków do angażowania TVP we własne interesy.
Problem-rzekę stronniczości mediów prywatnych (a jego waga symptomatycznie zmienia się w zależności od opcji politycznej) Sellin skwitował brakiem szans na zmianę do wspomnianego 2005 roku. Uznał za patologię fakt, że dziś w Polsce źrenicą wolności słowa są zmuszone do zjednoczenia się media prywatne. W TVP obecność polityków oparta jest na standardach białoruskich – koalicja jest pokazywana często i dobrze, opozycja rzadko i negatywnie.
Cezura 2005 roku brzmiała prawie jak data osiągnięcia ziemi obiecanej, po której to dacie wszystko się zmieni i to radykalnie na lepsze. Byle zatem do 2005 – tym optymistycznym akcentem zakończmy. 12 lutego – kolejne seminarium.
Więcej informacji: www.szkola-liderow.pl.
Zaczął Jarosław Sellin. Temat konferencji jest zarówno dobry, jak i zły – zły, bo na mediach, jak na futbolu, pieniądzach i samochodach wszyscy się, jak wiadomo, znamy; dobry, ponieważ pozorna łatwość może być wyzwaniem. Rzeczowe przedstawienie bazy prawnej TVP, jej ustawowych obowiązków i przywilejów oraz komentarz, jak w rzeczywistości wygląda realizacja „misyjności” telewizji publicznej zajęło dokładnie tyle czasu, aby słuchacze poczuli się wprowadzeni w temat, ale nie znudzeni. Sellin wspomniał też o roli KRRiTV, o demonizowanym przez opozycję i bagatelizowanym przez koalicję rządzącą upolitycznieniu tej instytucji. Przedstawił, jak to się odbija na ofercie programowej TVP (o której decydują wybrane przez opcję rządzącą na trzyletnią kadencję rady nadzorcze).
Piotr Najsztub rozpoczął od definicji telewizji publicznej. Implikowałaby ona istnienie jakiejś „publiki” – rozumianej raczej w kategoriach społeczeństwa obywatelskiego, której na czymś zależy – na przykład na dobrym państwie. W Polsce nie ma takiej „publiki”, nie ma presji społecznej, która wymuszałaby rzetelne wypełnianie misji przez TVP. Ustawa o KRRiTV jest zbyt idealistyczna. Przez trzynaście lat III RP nie udało się stworzyć telewizji publicznej, która odpowiadałaby standardom zawartym w ustawie: rzetelnemu i obiektywnemu dostarczaniu informacji, organizowaniu debaty publicznej, chronieniu pluralizmu, dbaniu o rozwój kultury i oświaty. Obecna sytuacja nikomu nie odpowiada. Najsztub proponuje dwa rozwiązania:
Po pierwsze, likwidację potężnej TVP, zredukowanie jej do kanału wyłącznie edukacyjno-światopoglądowego o docelowej oglądalności około 5%. Resztę należy sprywatyzować, a pieniądze przeznaczyć na potrzeby społeczne.
Po drugie, wykreślenie ze statutu TVP misji, utworzenie z niej spółki typu KGHM Polska Miedź. Niech zarabia na siebie, a osiągnięte zyski raz do roku – niczym Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy – przeznaczy na jakiś szczytny cel. Da to dużo lepszy efekt niż walka o „misję”. Misją ma być dostarczanie gotówki.
Wykorzystanie jednego z tych rozwiązań sprawi, że skończą się złudzenia braku polityki w mediach – wolny rynek wymusi odpolitycznienie. Radio i telewizja będą dostarczać jedynie rozrywkę, medium elektronicznym spełniającym obywatelskie funkcje i areną dla wymiany poglądów stanie się wyłącznie Internet.
Niezłym przykładem czynienia z misji obywatelskiej towaru i dowodem na to, że „misja” nie jest domeną wyłącznie przedsiębiorstw państwowych jest Gazeta Wyborcza. Jej cykliczne akcje, typu Rodzić po ludzku czy Szkoła z Klasą znakomicie podwyższają sprzedaż, służąc jednocześnie społeczeństwu.
Sellin zauważył, że nieunikniony wydaje się podział na media populistyczne i opiniotwórcze. Te pierwsze zdecydowanie lepiej zarabiają na siebie, ale czy to znaczy, że w imię zysku należy skasować wszystko, co nie jest czystą rozrywką dla mas? Oczywiście, że abonament płacą wszyscy, ale to nie znaczy, że ramówka powinna odzwierciedlać gusta wszystkich. Podatki również są powszechne, a finansuje się z nich muzea, opery i filharmonie, z których korzysta znikomy procent podatników. Tak samo należy spojrzeć na media publiczne.
Nie jest prawdą, że idealistyczne media publiczne to niemożliwość. Program 2 i 4 Polskiego Radia wypełniają misję i istnieją dzięki abonamentowi, nie potrzebując zabiegać o poparcie polityczne czy sponsorów. TVP natomiast jest finansowana w 70 procentach z reklam, a tylko w 30 - z abonamentu, dlatego jest tak skomercjalizowana.
Zdaniem Najsztuba gigantomania TVP, sztab ludzi tam pracujących, przemysł produkcyjny powodują śmierć misji. Wielkie kanały nie zostaną zastąpione przez stacje niszowe, bo mają większe możliwości produkcji i zakupu dobrych filmów i programów. Kanały niszowe nie są w stanie utrzymać się z reklam i dorównać wielkim w różnorodności oferty programowej. Z kolei idea dobrowolnego abonamentu może się nie przyjąć w społeczeństwie przyzwyczajonym do otrzymywania coraz więcej rzeczy „za darmo” (cudzysłów usprawiedliwiony, duży napis „gratis” ukrywa zwykle całkiem spore wydatki pisane drobnym druczkiem).
Sellin natomiast szansę dla opiniotwórczej roli mediów widzi w kanałach niszowych, segmentach tematycznych, rewolucji cyfrowej, która z wielu istniejących na rynku kanałów pozwoli konsumentowi wybrać kilka naprawdę go interesujących. Utrzymywałyby się one z dobrowolnego abonamentu, który ludzie byliby skłonni zapłacić. Na przykład by móc oglądać National Geographic i CNN, a nie musieć Luz Marii. I odwrotnie.
Na pytanie, co można zmienić w obecnej sytuacji, gdy TVP nie jest ani misyjna, ani komercyjna, Sellin pesymistycznie odpowiedział, że do 2005 roku, czyli ewentualnej zmiany na najwyższych stanowiskach, nie da się zrobić nic. Można jedynie bronić się przed głupimi pomysłami rządzącej ekipy – patrz projekt nowelizacji ustawy o KRRiTV. Nowa ustawa z jednej strony jeszcze bardziej komercjalizowałaby telewizję publiczną, z drugiej wzmacniała ją i czyniła z telewizji prywatnych petentów rządu.
Najsztub natomiast zauważył, że jedynie tak silna, jednolita władza, jaka jest teraz, mogłaby zreformować TVP. Monopol SLD-UP i PSL oraz ich wiara weń jest nadzieją na reformę, bo mocna władza nie potrzebuje tak bardzo wielkiej telewizji, jak słaba. To lewica mogłaby sprywatyzować część TVP, na przykład Dwójkę, nie robiąc przy tym z niej prywatnego medium partyjnego.
Kwestia, kto by ją kupił również podzieliła obu panów. Zdaniem Sellina, byłby to Kulczyk lub Gudzowaty, czyli niewiele by to zmieniło. Najsztub stwierdził, że jest to obojętne – teelwizja byłaby ciekawsza, a prawa rynku zmusiłyby do odejścia od polityki, tak jak nie mieszają się do niej Polsat czy TVN. Telewizja publiczna z kolei powinna powielać wzorce amerykańskie, czyli zakładać niską oglądalność, która nie kusiłaby polityków do angażowania TVP we własne interesy.
Problem-rzekę stronniczości mediów prywatnych (a jego waga symptomatycznie zmienia się w zależności od opcji politycznej) Sellin skwitował brakiem szans na zmianę do wspomnianego 2005 roku. Uznał za patologię fakt, że dziś w Polsce źrenicą wolności słowa są zmuszone do zjednoczenia się media prywatne. W TVP obecność polityków oparta jest na standardach białoruskich – koalicja jest pokazywana często i dobrze, opozycja rzadko i negatywnie.
Cezura 2005 roku brzmiała prawie jak data osiągnięcia ziemi obiecanej, po której to dacie wszystko się zmieni i to radykalnie na lepsze. Byle zatem do 2005 – tym optymistycznym akcentem zakończmy. 12 lutego – kolejne seminarium.
Więcej informacji: www.szkola-liderow.pl.
Źródło: inf. własna
Przedruk, kopiowanie, skracanie, wykorzystanie tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w portalu www.ngo.pl w innych mediach lub w innych serwisach internetowych wymaga zgody Redakcji portalu.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.