NGO.PL: Na tydzień przed decyzją w sprawie tego, czy pomysł rządu na zniesienie przepisów o zbiórkach utrzyma się czy upadnie, kończymy debatę w tej sprawie.
Od zaskoczenia do zrozumienia
Debata o całkowitej deregulacji zbiórek publicznych była jedną z najgorętszych dyskusji w ngo.pl w ciągu ostatniego pół roku. Temperatura dyskusji była wysoka z kilku powodów. Pierwszy jest taki, że nikt się jej nie spodziewał. Lobbing na rzecz ułożenia zbiórek po nowemu organizacje prowadziły od wielu lat i w 2012 roku wydawało się, że zakończy się to sukcesem. Projekt nowej ustawy zbiórki w znacznej mierze upraszczał, powstawał w ścisłej współpracy z organizacjami, a w grudniu obłaskawiono nawet przeciwne projektowi Ministerstwo Finansów.
Moment i sposób przedstawienia tej propozycji stronie społecznej podgrzał atmosferę dyskusji. Specjaliści od negocjacji powiedzieliby, że nie zaspokoił psychologicznych i proceduralnych interesów stron („środowisko znowu nie jest słuchane” – skarżyli się MAiC członkowie i członkinie prezydenckiego zespołu ds. rozwiązań finansowych i prawnych dla NGO). Jeśli sposób przedstawienia sprawy nie odpowiada stronom (negocjacji) lub je w nich pomija, przepada szansa na zajęcie się interesem rzeczowym, czyli meritum sprawy. Tak było w tej dyskusji.
Zbiórki trzeba uwolnić
Mrzonka – zapewniali „przeciwnicy”. Pragnący równocześnie sprostować, że również są zwolennikami deregulacji. Tylko nie całkowitej. „Przeciwników” liberalizacji wygenerowała dopiero ministerialna propozycja zniesienia ustawy, stawiając ich tym samym w trudnej sytuacji – jak mówił Piotr Frączak z OFOP. Tłumaczył, że trudno argumentuje się za utrzymaniem przepisów z pozycji osób dbających o „własną ustawę” czy „przeciwników wolności” – jak można było przeczytać w komentarzach do głosów za zgłaszaniem zbiórek i rozliczaniem ich.
Zwolennicy częściowej deregulacji: zbiórki trzeba chronić
Państwo nie może abdykować – pisali zwolennicy regulacji. Jeśli to zrobi, zbiórki się najpierw sprywatyzują, a potem zdegradują. Dokładnie tak, jak subkontowy 1%. Wolny obywatel da pieniądze sąsiadowi lub krewnemu, bo instytucji – jak doświadczenie pokazuje – nie ufa. Więc być może jest to rozwiązanie dobre dla crowdfundingu, ale dobra publicznego nie chroni. Na takim rozwiązaniu nie powinno zależeć organizacjom, które – szczególnie po aferze w Kidprotect – wizerunek mają średni, więc na deregulacji mogą tylko „stracić”. Nikomu nie będzie się chciało sprawdzać rzetelności zbierających, a na kredyt zaufania im nie da.
Przewagę mają umiarkowani
Trudno ocenić, jak wygląda poparcie dla radykalnej liberalizacji w całym sektorze. Natomiast w grupie, która spotyka się w tej sprawie z ministrem Bonim 14 marca, jest ono małe. Samo Ministerstwo, choć uzasadnia liberalizację „trendami w filantropii” samo w wyniku dyskusji powoli zmienia zdanie. Zachęca też do poszukiwania złotego środka. Całkiem prawdopodobne, że koniec końców, okaże się nim opracowany w zeszłym roku projekt nowej ustawy o zbiórkach.
Źródło: inf. własna ngo.pl