Minister Pracy i Polityki Społecznej Anna Kalata otrzyma od członków Rady Działalności Pożytku Publicznego list, apelujący, aby Ministerstwo zechciało bliżej współpracować z Radą oraz rozwiązało te problemy, której dzisiaj przeszkadzają jej sprawnie działać. Ustaliła to wczoraj na spotkaniu pozarządowa część RDPP, która po roku działania Rady jest mocno sfrustrowana efektami.
Instrumentalne traktowanie
Problemy są dwojakiej natury. Po pierwsze – merytoryczne. Ranga Rady – w porównaniu do poprzedniej kadencji – spadła. Członkowie Rady mówią, że są traktowani przez Ministra instrumentalnie i mają mały wpływ na to, co robi Ministerstwo. Ranga Rady spadła. Minister Kalata, często występująca na konferencjach prasowych, z Radą, swoim organem doradczym, widziała się pół godziny.
– Przykłady sytuacji, kiedy nie dostaliśmy pewnych rzeczy do zaopiniowania, moim zdaniem świadczą o tym, że Rada nie jest ministrowi potrzebna do szczęścia – mówił Tomasz Schimanek w wywiadzie dla ngo.pl – Zresztą, rozmowa z przedstawicielem ministra w Radzie, wiceministrem Sochą, trochę to potwierdziła. Mamy zupełnie inne punkty widzenia na to, po co jest Rada. Minister uważa, że Rada się przydaje, wtedy, gdy jest taka potrzeba ze strony ministerstwa, ale, żeby ona miała własne inicjatywy – to już nie. Minister nie jest tym specjalnie zainteresowany.
Po drugie – są problemy techniczne. Dotyczą głównie komunikacji z Departamentem Pożytku Publicznego, który obsługuje prace Rady.
Przez kilka miesięcy departament nie informował, co dzieje się z zamówioną przez Radę ekspertyzą, utknął gdzieś projekt zmian w ustawie o CIT, proponujący likwidację ulg od darowizn, „zniknęły” poprawki do ustawy o pożytku publicznym, proponowane przez Radę.
Pisze o tym szczegółowo Tomasz Schimanek i mówi w wywiadzie Marzena Mendza-Drozd.
List do minister Kalaty ma się odnosić do tych dwóch spraw. Rada zwróci się z zapytaniem, czy minister w ogóle widzi potrzebę, żeby Rada jej doradzała, bo dialog jest dość ograniczony. I po drugie, jak Ministerstwo zamierza rozwiązać problemy organizacyjne, które powodują, że Rada nie może sprawnie działać.
Departament nie nadąża z obsługą
Po środowym spotkaniu na pierwszy plan wysuwa się jednak kwestia tego, jak prace Rady obsługiwane są przez Departament. Dopiero na spotkaniu pojawiła się bowiem „zaginiona ekspertyza” dotycząca uproszczonej księgowości, o którą Rada starała się od kilku miesięcy. Oraz list wiceministra Bogdana Sochy o tym, że poprawki do ustawy o opp, na których zależało Radzie (m.in. dotycząca tego, aby w organizacjach nie było limitu wynagrodzeń), jednak znalazły się, „rzutem na taśmę”, w projekcie nowelizacji. A to kwestia ekspertyzy, i „zaginione” poprawki doprowadziły część członków Rady do frustracji i sformułowania listu otwartego.
Za komunikację z Radą odpowiada dyrektor Piotr Kontkiewicz, więc zarzuty o niesprawną obsługę formułowane są w dużej części pod jego adresem. Dziś dyrektor nie chciał rozmawiać z redakcją. Podobnie Dyrektor Departamentu Pożytku Publicznego Krzysztof Więckiewicz. Obaj czekają na powrót wiceministra Sochy, żeby uzgodnić stanowisko Ministerstwa wobec tych zarzutów.
„Jastrzębie” i „gołębie”
W samej Radzie istnieje spór, w jaki sposób reagować na instrumentalne traktowanie. „Jastrzębie” postanowiły podpisać się pod listem. Wystosowali go Marcin Dadel, Maciej Żywno, Witold Monkiewicz, Marzena Mendza-Drozd i - ze strony samorządowej - Grażyna Frister. Według nich niewyrażanie sprzeciwu wprost i nienazywanie problemów po imieniu spowoduje, że wkrótce wysiłki w Radzie staną się bezsensowne.
Do „gołębi” należą - jak się wydaje - Tomasz Schimek, współprzewodnicząca Rady Teresa Hernik i Tomasz Sadowski. Według nich ostre protesty szkodzą dialogowi. Sprawy organizacji pozarządowych nie należą do priorytetów ani ministerstwa, ani tego rządu. Więc występowanie w tonie sprzeciwu tylko te relacje pogorszy.
Rozdźwięk widać choćby w sposobie, jaki „jastrzębie” i „gołębie” relacjonują przygotowywanie zmian w ustawie o opp. Marzena Mendza-Drozd pyta wprost, „gdzie się podziewają poprawki Rady" i dlaczego opinie pozostają bez echa? Teresa Hernik relacjonuje, że poprawki zespołu prawnego zostały „po części” uwzględnione, (według współprzewodniczącej nie uwzględniono jedynie poprawek indywidualnych, np. Marzeny Mendzy-Drozd) i trzeba się w ogóle cieszyć, że Departament zaprosił Radę do uzgodnień międzyresortowych.
Tomasz Sadowski mówił w rozmowie: – To jest destabilizacja dialogu, z tego nie będzie żadnego pożytku. Trzeba mieć trochę doświadczenia i umiejętności, aby ten dialog umieć prowadzić: przez umiejętną rozmowę. Koledzy z II kadencji nie mają treningu. Nerwowe ruchy, ujawnianie emocji i obrażanie się na wicedyrektora Departamentu sprawia, że wyglądamy niepoważnie.
W pozarządowym składzie Rady są też członkowie, których
zaangażowanie jest małe. Tomasz Sadowski nie pojawił się na
posiedzeniach ani razu, usprawiedliwiając się listownie i wysyłając
swojego przedstawiciela. W prawie żadnej sprawie nie zabrał też
głosu ks. Sławomir Sikora (z listem strony pozarządowej się zgadza,
nie podpisał go, bo był za granicą). Ostatnio
często nieobecni są także Tomasz Bilicki i Maciej Żywno. Według
Tomasza Schimanka nierówne zaangażowanie wszystkich członków
również obniża rangę Rady w kontaktach z Ministerstwem i innymi
resortami.