„Nasza spółdzielnia powstała dzięki dotacji z Unii Europejskiej” – słyszę jak mantrę, w kolejnych odwiedzanych spółdzielniach. Często wspominam, że „renesans” spółdzielczości, przynajmniej socjalnej i rolniczej, zaistniał dzięki wsparciu unijnemu. Tymczasem można świetnie sobie poradzić bez niego. Ba! Nawet o wiele lepiej, co pokazuje przykład konsorcjum przedsiębiorczości społecznej na poznańskim Piątkowie.
Integracja dla społeczeństwa
– Współpracujemy od ośmiu lat, zwróciłem się do Zbyszko o pomoc, uważam, że nie powinniśmy po prostu zgłaszać dłużnika do sądu z wnioskiem o eksmisję, spółdzielnia mieszkaniowa jest nie tylko organem gospodarczym, ale też organizacją społeczną – wyjaśnia Michał Tokłowicz, wiceprezes PSM. Zaś pan Zbyszko dodaje: Od początku interesowały nas problemy mieszkańców powstałe głównie z braku pracy. Barka zajmowała się osobami silnie wykluczonymi, np. bezdomnymi. W związku z tym „centrala” zaproponowała, by CIS na Piątkowie poprowadziło stowarzyszenie, powołane przez pracowników centrum.
Początki były skromne. Siedzibę CIS remontowali wspólnie uczestnicy i pracownicy. Łącznie kilkanaście osób, w rodzinnej atmosferze. By mieć pieniądze na telefon, rozebrali stare, szkolne ławki i sprzedali pozyskane surowce. Obecnie samych podopiecznych jest 70–100, a stowarzyszenie zatrudnia 18 pracowników.
Przez trzy lata ponad 200 osób ukończyło CIS, 100 jest zaklasyfikowanych i czeka na przyjęcie (czas oczekiwania 2–6 miesięcy). Wśród absolwentów 47% znalazło pracę.
– Do centrum przyjmowani są najczęściej bezrobotni, ale też uzależnieni, bezdomni, z problemami zdrowotnymi, niepełnosprawni, samotne matki. Zaczynamy od diagnozy, by wiedzieć jak takiej osobie pomóc. Kiedy zaczynają przychodzić, muszą się nauczyć, że spędzą u nas osiem godzin, funkcjonowania w grupie. Widać różnicę wśród osób na początku i kiedy nawiązują relacje, przestają chować się w koncie, zawierają przyjaźnie – mówi Anna Stachowiak, pracownik socjalny w CIS i dodaje: – Kiedy odchodzą, widać że umieją funkcjonować społecznie i zawodowo.
– Byłem długotrwale bezrobotny, ze względu na stan zdrowia – wspomina Józef Bolichnowski ze spółdzielni socjalnej Tajemniczy Ogród, były podopieczny CIS na Piątkowie.
„Możemy dać tylko nawyk pracy”
CIS nie prowadzi terapii. Kiedy ktoś ma problem, np. z używkami, psycholog stara się przekonać tę osobę, by sama zgłosiła się na terapię. Osoby chcące nad sobą pracować mogą liczyć na przepustkę, by w dany dzień poszły na terapię. Większość uczestników ma wykształcenie podstawowe, ale coraz częściej do CIS trafiają osoby ze średnim a nawet wyższym. Raz uczestnikiem była osoba z tytułem doktorskim – obecnie członek spółdzielni socjalnej.
Większość uczestników jest w wieku 50+, ale przybywa osób młodych, mających 19–30 lat. – Dwa lata temu niemal nie mieliśmy takich osób – wyjaśnia Stachowiak. Pracownik socjalny zauważa różnicę między tymi grupami wiekowymi. – Z młodszymi łatwiej pracować, nie mają pewnych nawyków, łatwiej je przekonać do pewnych czynności. Osoba po 50. już pewne rzeczy wie i nie chce ich robić inaczej – wyjaśnia pani Ania.
Ale bywa też inaczej. – Młodzi często mają wodę sodową w głowie, np. w grupie budowlanej nie słuchają starszych i instruktorów, którzy tłumaczą jak wykonać pewne czynności – uzupełnia Siewkowski, dodając – Uważam że CIS nie jest dla nich dobrym miejscem. Nie dostaną tu wykształcenia, które budowałoby ich intelektualnie. W tym sensie CIS ich uwstecznia. Jedyne co im możemy dać, to nawyk pracy. Jedyny warsztat, który jest na ich poziomie umysłowym, to warsztat opiekuńczy, tam staramy się kierować osoby młodsze, ze średnim wykształceniem.
Z pełnego w puste
Warsztaty w CIS na Piątkowie są prowadzone w oparciu o prawdziwy rynek pracy. Nie wykonuje się tam pracy tylko po to, by ją wykonać. PSM zleca stowarzyszeniu pielęgnację zieleni, a podopieczni CIS uczą się, wykonując pracę potrzebną dla mieszkańców. Tak powstał pierwszy z warsztatów pracy.
Początkowo zlecenia były wykonywane za darmo, z czasem PSM przekonała się, że praca wykonywana przez osoby bezrobotne jest w pełni wartościowa. – Doszliśmy do wniosku, że praca za darmo psuje rynek i nie jest doceniana – wspomina Siewkowski, dodając: – Wcześniej spółdzielnia zatrudniała różne firmy obsługujące osiedla. Często jakość i terminowość prac była słaba, usługi CIS i spółdzielni socjalnych są dobrze oceniane.
Warsztaty funkcjonują od wtorku do piątku. Poniedziałek jest dniem edukacyjnym. – Prowadzimy m.in. warsztaty z przedsiębiorczości, metod aktywnego poszukiwania pracy i jej etyki, integracji społecznej, psychologiczne i planowania życia – wymienia Lidia Nownotna, dyrektorka CIS.
CIS ewoluuje, zrezygnowano np. z warsztatu gastronomicznego – Jego celem było nauczenie, jak z niczego zrobić coś dobrego. Tymczasem na warsztatach uczestnicy przygotowywali kaczki z jabłkami. Wszyscy chcieli iść na ten warsztat, bo zapewniał możliwość najedzenia się i to smacznie. Tyle że po CIS nikogo do pracy kucharza nie przyjmą, a na pomoc kuchenną nikt z uczestników się nie kwapił. Warsztat nic nie wnosił, był drogi w utrzymaniu, więc go zlikwidowaliśmy – wyjaśnia Siewkowski.
Przygotowanie do spółdzielczości
W większości znanych mi przypadków, spółdzielnie socjalne powstają podczas szkoleń w ośrodkach wspierania ekonomii społecznej. Zwykle zbiera się grupę osób i wyjaśnia, jak poprowadzić kooperatywę. Tymczasem wielu wykluczonych nie ma umiejętności wykonywania samej pracy. Spotykałem osoby, które nie potrafiły wykonać najbardziej banalnych czynności, np. zamiatania ulic, nie wspominając o konieczności stawienia się w pracy o danej porze i w określonym stanie.
W CIS Piątkowo przyszli spółdzielcy najpierw są kierowani do pracy w warsztatach. Dopiero jeśli zbierze się grupa, która razem pracuje i dogaduje się, instruktor warsztatu proponuje utworzenie spółdzielni.
– Taka osoba dla spółdzielców jest jak ojciec lub matka – relacjonuje Siewkowski. – Pani Hania, będąca naszą opiekunką często nakierowuje nas na właściwe tory, czasem godzi – wyjaśnia Justyna Weber, prezes Spółdzielni Socjalnej MONIA.
Wśród warsztatów prowadzonych w CIS jest przedsiębiorczość. – Kiedy nasi absolwenci wychodzą na rynek pracy, często nie mogą znaleźć zatrudnienia lub są pierwsi do zwolnienia, z powodu niedostosowania społecznego, braków uzębienia czy wyglądu. Spółdzielnia jest lepsza, jej członkowie są upieczeni z jednego chleba, często wspierają się, mają do siebie zaufanie. Nie zakładamy, że założą własną działalność, bo są zbyt słabi, najczęściej ponieśli jakąś porażkę i nie podejmą się prowadzenia własnej firmy. Dlatego stawiamy na spółdzielnie, gdzie dzięki współpracy, razem mogą coś osiągnąć – wyjaśnia prezes ETAPU. W trakcie zajęć mają okazję zapoznać się z już istniejącymi spółdzielniami.
Tak się tworzy konsorcjum
– Wszyscy ich chwalą, mówią że osiedle nigdy nie wyglądało tak dobrze. Choć początkowo wiele osób ich krytykowało, np. za zrobienie przerwy w pracy. Teraz zdarza się, że mieszkańcy kupują ciastka i częstują nimi spółdzielców – nie ukrywa radości pan Zbyszko, dodając że to „ich” najlepsza kooperatywa.
Choć początki nie były różowe. – Trudno było wprowadzić Tajemniczy Ogród do PSM. Wielu uważało, że ludzie po przejściach nie podołają zadaniom – wspomina Tokłowicz. Pan Michał żałuje, że spółdzielcy nie zdecydowali się na większą ilość zadań. – Uznali, że w obecnym składzie nie podołają nowym pracom – wyjaśnia wiceprezes PSM.
Niemniej Tokłowicz jest zadowolony ze współpracy ze spółdzielniami socjalnymi – Ubolewam, że to się nie rozwinęło na skalę masową dla całej PSM – mówi Tokłowicz.
Po pierwszym sukcesie powołano kolejną spółdzielnię OGRO BUD, z uczestników warsztatów ogrodniczego i budowlanego. Niestety, pomimo że uczestnicy znali się z CIS, eksperyment nie powiódł się.
– Pracowali w różnych warsztatach i nie nabyli do siebie zaufania – wyjaśnia Siwekowski. Upadek był kontrolowany, stowarzyszenie pomogło kooperatystom wyprowadzić spółdzielnię na „zero”. – Szczęśliwie te osoby miały wyrobiony nawyk pracy w warsztatach i spółdzielni i wszyscy odnaleźli się na otwartym rynku – kończy pan Zbyszko.
Sukcesy spółdzielni wychodzących spod skrzydeł CIS zawdzięczają regularnym spotkaniom wszystkich członków i omawianiu spraw kooperatywy. To wzmocniło więzy poza pracą. W spółdzielni Tajemniczy Ogród jedna z osób jest samotna, więc zawsze któryś z członków, zaprasza ją na święta, by nie spędzała ich samotnie.
Tego elementu zabrakło w OGRO BUD, co zapewne było jedną z przyczyn upadku spółdzielni. Innym możliwym powodem mógł być brak osoby wspierającej. Instruktorka, która pełniła rolę menadżera pomagającego kooperatywie, poszła na urlop macierzyński krótko po założeniu spółdzielni. Więcej nie utworzono kooperatywy z dwóch różnych warsztatów.
Kooperatywy między sobą współpracują – Pożyczają sobie sprzęt, jeśli któraś ma kłopoty z księgowością, zawsze może liczyć na pomoc drugiej, odwiedzają się i dzielą informacjami – chwali spółdzielców Lidia Nowotna. – Mamy już cały sprzęt, ale chętnie pożyczamy narzędzia kolegom z Tamaryszka – potwierdza Bolichnowski, zaś Leszek Górny, prezes Tamaryszka, dodaje – Czasem są zlecenia, którym nie podoła jedna spółdzielnia, więc realizujemy je wspólnie.
W oparciu o warsztat opiekuńczy powstały dwie spółdzielnie Właśnie My i MONIA, opiekujące się osobami starszymi i niepełnosprawnymi.
– CIS bardzo nas wspomógł na etapie rejestracji, same byśmy nie podołały. Również obecnie nas bardzo wspiera, np. w poszukiwaniu zleceń – wyjaśnia Justyna Weber.
Ostatnią spółdzielnią, powstałą pod skrzydłami piątkowskiego CIS, jest SUPER ŁAD, sprzątająca klatki schodowe i biura. W budowie jest jeszcze jedna kooperatywa, o profilu budowlanym. Póki co ETAP nie planuje kolejnych – Te spółdzielnie sporo nas kosztują emocjonalnie i finansowo – wyjaśnia Siewkowski.
Tworząc spółdzielnie, ETAP kładzie nacisk na wartości spółdzielcze. – Mówimy im zawsze, że w spółdzielni każda osoba, to jeden głos, że w spółdzielni wszyscy pracują, a nie że ktoś buduje kooperatywę i później będzie prezesem, a reszta będzie na niego pracowała – wyjaśnia Siewkowski. Z tego powodu spotkania przyszłych spółdzielców odbywają się po pracy w CIS, by ludzie poczuli, że budują coś dla siebie.
Na dobry start
Stowarzyszenie ETAP nie pozostawia „swoich” kooperatyw samym sobie, póki te nie uzyskają wszystkich umiejętności do jej prowadzenia. Przykładowo Tamaryszek jeszcze musi uzyskać większą zdolność do samodzielnego wypracowywania zleceń. Pomaga im w tym Lidia Nowotna.
W pierwszym okresie stowarzyszenie zapewnia spółdzielniom także finansowanie, oddając część swoich zleceń, by miały środki na start.
– PUP daje alternatywę: bierzecie pieniądze na starcie, ale wówczas nie dostaniecie środków na refundację. Wybieramy refundację, bo później jest trudniej o płynność finansową – wyjaśnia Siewkowski.
– Problemem w pieniądzach na start są poręczenia. Każdy członek potrzebuje żyranta, by uzyskać bezzwrotną pożyczkę, którą trzeba oddać w przypadku niepowodzenia. Często jest tak, że członkami spółdzielni są osoby samotne lub wykluczone i nie ma im kto poręczyć tych środków – uzupełnia pani Lidia. M.in. z tych powodów CIS stara się zapewnić pierwsze środki dla spółdzielców.
Jeśli jest grupa, która chce utworzyć kooperatywę, ETAP przedłuża im pobyt w centrum o pół roku. W jego trakcie trwa dokształcanie pod kontem prowadzenia wspólnej działalności, a środki wypracowywane przez przyszłych kooperatystów trafiają na „konto” członków, które CIS przekazuje im po rejestracji spółdzielni, w postaci zlecenia za pracę, którą wykonali w czasie przedłużonego pobytu. W tym czasie spółdzielnia zatrudnia tylko jedną osobę. Pozostałe pozostają w CIS, co pozwala nie obciążać spółdzielni wypłatami. Zwykle to suma ok. 10 tys. która pozwala na zakup najpotrzebniejszego sprzętu.
– Kiedy zdecydowaliśmy się na założenie spółdzielni, wypracowywane pieniądze trafiały na konto stowarzyszenia. Po naszej rejestracji ETAP nam je przelał, co pozwoliło zakupić sprzęt – potwierdza Górny, zachwala przy tym pomoc merytoryczną ze strony CIS. W pierwszej fazie praca spółdzielni opiera się o infrastrukturę CIS. – Na początku narzędzia pożyczaliśmy w centrum – wspomina Bolichnowski.
– MONIA korzysta z drukarek, komputerów i internetu w centrum. Nie mamy swojego sprzętu, bo to wszystko kosztuje, a nie udało nam się jeszcze wygospodarować odpowiednich środków – wyjaśnia Weber.
Trzeba się spotkać i rozmawiać
Zwykle spółdzielnię zakłada więcej niż wymagane pięć osób.
– Musi to być 7–8 ludzi, bo zawsze się ktoś wykruszy – wyjaśnia Siewkowski i dodaje: – Te osoby wiele muszą się nauczyć, np. eliminowania złych współpracowników. Zwykle przychodzą do instruktora czy do mnie, że ktoś źle pracuje i nie chce go w spółdzielni. Odpowiadam po co mnie to mówisz? Przecież ja nie będę w tej spółdzielni.
Musi dojść do spotkania, gdy przyszli członkowie sami sobie powiedzą o zastrzeżeniach i wyeliminują „czarną owcę”. To jest możliwe tylko jeśli ludzie poznają się w pracy. Można przy kawie lub na szkoleniu w PUP założyć spółdzielnię, ale czy potem te osoby będą umiały ze sobą pracować? Grupa musi być duża, by nie doszło do potrzeby dokooptowania nowego członka, bo później nie ma między nimi dobrej komunikacji. Są „my” i „on” – ktoś kto dołączył.
– Zaczynaliśmy w 10 osób, ale spółdzielnię utworzyło 8, a kolejne trzy odpadły już po rejestracji spółdzielni – wyjaśnia Leszek Górny. Pewnym wyjątkiem jest MONIA, którą założyło tylko pięć kobiet – Kolejne osoby kończące CIS chcą do nas dołączyć i już odbywają u nas praktyki – cieszy się pani Justyna.
Zwykle pieniądze za wizytę studyjną bierze osoba prowadząca, ETAP wprowadził standard, że pieniądze dostaje spółdzielnia. Z czasem pomoc mentorska i finansowa się zmniejsza. – Tajemniczy Ogród już jest w pełni samodzielny, przez pewien czas, to raczej ja jeździłem do nich, by wypić kawę i doładować baterie, kiedy miałem wszystkiego dosyć – mówi z dumą Siewkowski.
Póki co ETAP nie planuje zakładania kolejnych spółdzielni. – Zbyt dużo nas kosztują psychicznie i finansowo – wyjawia Siewkowski. Kolejni absolwenci CIS trafiają na staże do istniejących spółdzielni i przynajmniej część z nich znajduje tam pracę. Tak było z praktykantami, którzy trafili do Tajemniczego Ogrodu. – Zatrudniliśmy dwie osoby, które trafiły do nas na praktyki, obecnie są członkami spółdzielni – mówi pan Józef i dodaje – Z chęcią zatrudnilibyśmy kolejne osoby, ale na razie dochody na to nie pozwalają.
Nauka na błędach
Zasady obowiązujące w CIS i nauki płynące dla spółdzielców pochodzą z doświadczeń. ETAP miał nieudaną próbę założenia spółdzielni na bazie warsztatu rękodzielniczego. Niestety zabrakło odpowiedniego lidera, a grupa nie skomunikowała się, zabrakło wiary że się uda. Sami uczestnicy traktowali warsztaty jak zabawę.
– Postawa w trakcie CIS, była gorsza niż wyjściowa, jeśli chodzi o podejście do pracy – ocenia Siewkowski. Po 9 miesiącach prezes ETAP-u powiedział „czas minął”.
Przyczyną likwidacji warsztatu rękodzielniczego była również roszczeniowa postawa jego uczestników. Podobna przyczyna stała za modyfikacją warsztatu komputerowego. Zdarzało się, że jego uczestnicy, z podstawowym wykształceniem, oznajmiali, że „do miotły nie pójdą”, oczekując pracy biurowej. Warsztat zmieniono w kurs, który jest elementem walki z wykluczeniem cyfrowym (stowarzyszenie prowadzi też kursy dla seniorów). Obecnie niemal każdy uczestnik CIS zaczyna od kursu, z uwagi na łatwy dostęp psychologa czy doradcy – pozostałe warsztaty często są oddalone od siedziby.
Kurs komputerowy uczy podstaw. – Wielu uczestników nigdy nie pracowało z komputerem. Zaczynamy od poznania klawiatury, obsługi podstawowych programów, kopiowania plików, nagrywania płyt, edytorów tekstów, by napisać CV czy wysłania maila – wyjaśnia Tomasz Krzemyniewski, instruktor kursu komputerowego. Dodaje: – Kurs kończy się egzaminem i certyfikatem.
Kurs jest dla osób chętnych, choć uczestników nakłania się, by wzięli w nim udział – Niektórym trzeba uświadomić, do czego im się przyda – wyjaśnia Krzemyniewski. Po kursie trwającym, dwa miesiące i szeregu rozmów, podopieczni są kierowani na 10 miesięcy do warsztatów: budowlanego, ogrodniczego, porządkowego, utrzymania zieleni, opiekuńczego i produkcyjnego. – Są one dostosowane do warunków rynku pracy – wyjaśnia Siewkowski, uzupełniając – Jeśli jakiś warsztat się nie sprawdzał, nie dawał szans zatrudnienia, likwidowaliśmy go.
Zawiść
Działalność spółdzielni nie jest usłana różami. Zdarzają się ataki na spółdzielnie. – W ubiegłym roku dwóch niezadowolonych usiłowało posłużyć się mieszkańcami do wygryzienia spółdzielni. Pomogło przeprowadzenie ankiet, które wykazały zadowolenie z jakości usług kooperatystów i poparcie dla aktywizacji bezrobotnych. Jeśli mieszkańcy zgłaszają zastrzeżenia, spółdzielnie mieszkaniowe reagują i weryfikują rzeczywistość – relacjonuje pan Zbyszko.
Kulisy niezadowolenia jednego z malkontentów ujawnia prezes Tokłowicz: – Ten pan pracuje w nocy i kiedy konserwatorzy zieleni o ósmej włączali sprzęt, budzili go. Zażądał, by prace maszynami były prowadzone między 13–15, co było wbrew umowie z PSM. Chciał by prace w godzinach wcześniejszych były wykonywane „urządzeniami napędzanymi siłą ludzkich mięśni”. Po stronie spółdzielców stanęła rada osiedla, która nie zgodziła się na przyjęcie warunków „nocnego marka”.
– Mieszkańcom mówię, by dać szansę tym ludziom, by pokazali na co ich stać. Jak do tej pory nie zawiedliśmy się – przyznaje pan Michał. Samymi ideami decydenci PSM nie dali by się przekonać – Spółdzielnie socjalne, z którymi współpracujemy, oferują dobrą cenę i jakość. Mieszkańcy zauważają, że zieleń pod opieką Tajemniczego Ogrodu wypiękniała – nie kryje satysfakcji Tokłowicz.
Innym kłopotem spółdzielni jest słabe zróżnicowanie źródeł dochodów. Dotyczy to spółdzielni ogrodniczych i porządkowej, których głównym zleceniodawcą są spółdzielnie mieszkaniowe. Tamaryszek miał poważne problemy, kiedy na początku roku przedłużała się procedura przetargowa.
– Mamy kilka mniejszych zleceń, ale to za mało. Rozesłaliśmy oferty do kilku firm i czekamy na odpowiedź – wyjaśnia Górny. – SUPER ŁAD sprząta nie tylko klatki schodowe, ale też prywatne biura i mieszkania – zauważa pani Lidia. Z kłopotów wiążących się z uzależnieniem od jednego zleceniodawcy zdają sobie sprawę członkowie Tajemniczego Ogrodu. Choć chwalą współpracę z PSM, współpracuję z innymi kontrahentami – Sprzątamy teren wokół banku, znajdującego się na osiedlu – wyjaśnia Bolichnowski.
O własnych siłach finansowych
Obecnie CIS w ok. 30–40% zarabia własną działalnością, m.in. pracami na osiedlu – Trzeba wziąć pod uwagę, że nasi uczestnicy często pracują na poziomie 30% „normalnych” pracowników – wyjaśnia Siewkowski. Część finansowania pochodzi ze środków miasta, na profilaktykę antyalkoholową. – Pięć lat temu byliśmy jedynym CIS-em. Teraz są cztery, a kwota zwiększyła się tylko o 100 tys. – relacjonuje prezes ETAP-u.
Trzecim filarem finansowania CIS jest Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. Jego dyrektor otrzymał duży grant systemowy i potraktował CIS-y jako narzędzia systemowe aktywizacji. Niestety w tym roku projekt się kończy. Aby zaradzić spodziewanej zapaści finansowej, ETAP powołuje do życia przedsiębiorstwo społeczne.
ETAP w swojej działalności nie korzysta ze wsparcia EFS – Uważam że te środki utrudniają funkcjonowanie. Pieniądze, które sami wypracujemy, umniejszają dotację. To trzeba wyliczać, co powoduje dodatkową pracę. Z kolei darmowa praca psuje rynek – wyjaśnia Siewkowski i dodaje – póki jest dotacja, jest dobrze, a co kiedy jej się nie otrzyma, a elementy gospodarcze organizacji nie są wypracowane? Z tego powodu ETAP korzysta ze środków unijnych tylko wtórnie, np. za pośrednictwem miasta.
Siewkowski uważa, że środki unijne są niefunkcjonalne, np. ciężko przewidzieć, co będzie potrzebne, pisząc budżet projektu na pół roku przed rozpoczęciem działań i generują znaczną ilość biurokracji w organizacji. Nakładają też ograniczenia – Sytuacja w życiu jest dynamiczna, uczestników mamy różnych, mogę chcieć zamknąć jakiś warsztat. Jeśli jest zapisany w projekcie, nie mogę tego zrobić – wyjaśnia prezes.
Większość centrów integracji społecznej w Polsce bazuje na projektach. Dzięki temu, że piątkowskie bazuje na zleceniach, może zbudować spółdzielnię socjalną i odstąpić jej część pracy, czego nie mogą zrobić CIS-y „projektowe”.
Biznes społeczny
Spodziewane zmniejszenie środków stało się zarzewiem nowego pomysłu. – Naszym najważniejszym działaniem jest CIS, gdzie pomagamy ludziom przeżyć przemianę życiową i zawodową. W CIS musimy zapewnić kierownika, pracownika socjalnego, doradcę zawodowego, psychologa, pedagoga i instruktorów zawodu. To wysokie wymagania, nałożone na nas ustawą o zatrudnieniu socjalnym, ale posłowie nie zapewnili CIS-om żadnych środków – wyjawia Siewkowski.
Prowadzenie CIS na Piątkowie kosztuje ok. 1 mln. zł. – Środki na to mogę otrzymać lub nie, zbudowanie dobrego centrum z odpowiednią kadrą jest trudne. Przedsiębiorstwo społeczne ma zapewnić potrzebne środki i niezależność – komentuje prezes ETAP-u.
Przedsionkiem przedsiębiorstwa społecznego jest warsztat wytwórczy. Jego koncepcja zrodziła się podczas wizyty w szkole Kofoeda w Kopenhadze, powstałej pod koniec lat 20. XX wieku. Jej założenia mówią, że za otrzymanie pomocy, podopieczni muszą wykonać jakąś, choćby drobną, pracę, np. zadbać o własne ubranie. Uczestnicy szkoły, mogą w placówce naprawić obuwie, stare meble czy uprawiać warzywa na własne potrzeby, w przyszkolnym ogródku. Warsztat na Piątkowie wykonuje zlecenia dla innych firm, np. klejenie toreb.
– Przedsiębiorstwo ma wytwarzać torby skórzane dla pań, pokrowce na notebooki i tablety. Początkowo będą to 2–3 wzory – wyjaśnia Katarzyna Kulas, menadżer produktu w Stowarzyszeniu ETAP. Pani Kasia zna temat od podszewki – Biorę udział w pokazach mody i znam projektantów – wyjaśnia Kulas, która zaprojektowała „prototypy”. Jednocześnie menadżerka przyszłego przedsiębiorstwa kończy ekonomię, co daje dobre podstawy pod przyszłą działalność.
Jako grupę docelową pani Katarzyna wybrała studentki oraz kobiety w średnim wieku. Do potencjalnych klientek produkty mają docierać za pośrednictwem internetu. – Chcemy otworzyć sklep internetowy, a produkt promować przez blogerki. Liczę też na telewizję – wyjaśnia pomysłodawczyni.
Pomysł na galanterię skórzaną powstał przypadkiem. Stowarzyszenie nabyło skóry w atrakcyjnych cenach. Członkowie stowarzyszenia liczą, że przebiją się na rynku dzięki wysokiej jakości i cenie. Póki co uczestnicy warsztatu są za słabi na szycie toreb, ale je wykrawają. Samo szycie jest zlecane na zewnątrz, ETAP liczy na to, że uda się zatrudnić i/lub wykształcić odpowiednie krawcowe. Na uruchomienie przedsiębiorstwa potrzebne są środki. – Myślę o kredycie – wyjaśnia pan Zbyszko i dodaje: – Sądzę, że przedsiębiorstwo społeczne zacznie zarabiać w 2015 roku.
Wzór
Dziś Barka, z której wyrósł ETAP, buduje CIS-y w całej Polsce, w oparciu o model, który zapoczątkowano na Piątkowie. Usługi i produkty stowarzyszenia zyskały prawo stosowania znaku „Zakup prospołeczny”, nadawanego podmiotom ekonomii społecznej, które dobrze funkcjonują i odpowiedzialnie traktują swoją misję. Również dwie spółdzielnie socjalne wychowane przez CIS na Piątkowie, uzyskały prawo do posługiwania się tym logo.
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl