W minionym roku Daniel Waszczuk, kierownik płockiej filii Chrześcijańskiej Służby Charytatywnej (ChSCh) i Włodzimierz Krzyżanowski, lokalny koordynator ds. pomocy ChSCh co miesiąc wydawali około tony żywności 150 osobom. Podobnie jak w innych filiach i tu pomoc żywnościowa jest częścią Europejskiego Programu Pomocy Żywnościowej (PEAD) i opiera się na partnerstwie z płockim bankiem żywności.
Wśród podopiecznych tutejszej filii ChSCh są osoby bezdomne, część beneficjentów wskazał płocki MOPS, inni zgłosili się sami.
– Staramy się wesprzeć każdego. – mówi Włodzimierz Krzyżanowski. – Kryterium stanowią dochody, ale przyglądamy się uważnie proszącym o pomoc osobom. Wszyscy wiemy, że przekroczenie limitu dochodu o złotówkę czy pięć złotych nie czyni z człowieka bogacza.
Zdarzają się niesamowite sytuacje. Do płockiego punktu wydawania żywności przychodził pan, który odbierał artykuły spożywcze dla swojego przyjaciela chorego na stwardnienie rozsiane. Pewnego razu cicho spytał, czy on także mógłby skorzystać z pomocy. Okazało się, że jego cała, czteroosobowa rodzina pozostaje bez stałego dochodu. Miał łzy w oczach, kiedy dowiedział się, że dołączono go do grupy podopiecznych ChSCh.
A perspektywy na 2011? Od stycznia liczba osób objętych pomocą filii zwiększa się do 265 osób. Dla nich co miesiąc będzie pobieranych z banku żywności 1,5 tony artykułów spożywczych.
– Ostatni transport dowiódł, że bus, którym przewozimy produkty, robi się powoli za mały – wzdycha Włodzimierz Krzyżanowski. – Wtedy do standardowych artykułów pozyskaliśmy dodatkowo jogurty z Bakomy. Za symboliczny grosik, więc cieszyliśmy się bardzo. To prawda, było ich sporo, ale końcowe zgrzewki ulokowaliśmy w busie z trudem.
A na pytanie, czego mu życzyć w nowym roku, Włodzimierz Krzyżanowski odpowiada: „By liczba potrzebujących w Płocku już nie rosła.”
Serwis Informacyjny ChSCh