Sfera kultury zawiadywana przez administrację samorządową na najniższych szczeblach organizacyjnych, podporządkowana jest doraźnym celom politycznym sprawujących władzę i ich lokalnym koteriom.
Działania te nakłaniają ośrodki kultury, poprzez odpowiednio kształtowane środki do zachowań skierowanych jedynie na wegetację i przetrwanie kolejnej kadencji. W większości zachowań, nikt z administratorów kultury nie podejmuje pełnych badań nad stanem zjawisk towarzyszącym kulturze, nad rzeczywistym poziomem edukacji kulturalnej, poziomu potrzeb w tym zakresie. Nikt też wobec braku opracowań próbujących opisać tę sferę aktywności nie podejmuje refleksji nad stanem kultury w lokalnych społecznościach regionu. Dlatego spróbuję odnieść się do niektórych zjawisk towarzyszących funkcjonowaniu dziedziny kultury samorządowej znanych mi z autopsji.
Naturalne kontakty urzędników samorządowych z poszczególnymi mieszkańcami, czy grupami mieszkańców nie istnieją ze względu na przedmiotowy sposób traktowania samych mieszkańców. Jeśli obywatele organizują się wypowiadając równocześnie własne opinie, rządzący zamiast cieszyć się są zatrwożeni ich aktywnością, uznając ten fakt za potencjalne zagrożenie dla „władzy”. W tej sytuacji występuje w większości przypadków inercja a jedynym ośrodkiem aktywności kulturalnej przeciętnego obywatela na tzw. ”prowincji” jest „oglądactwo telewizyjne”.
Nie rozwinięto, pomimo wcześniejszych zapewnień i zapisów w materiałach programowych, systemowych rozwiązań wspierających edukację kulturalną w małych środowiskach lokalnych społeczności. Edukacja kulturalna w praktyce była skierowana jedynie na edukację regionalną i niedookreślone pojęcie folkloru. Dla przejrzystości dokonań w tym obszarze aktywności kulturalnej należałoby dokonać weryfikacji znaczenia pojęć utworzonych przeszło wiek temu: folklor czy sztuka ludowa. Wiąże się z tym również problem ich tworzenia i finansowania. Wiele z tych określeń nie znajduje potwierdzenia we współczesności. Zespoły regionalne powielając formy i treści z minionych okresów, tworzą zjawisko teatralizacji zachowań, w dalszym ciągu stanowią we wsiach i małych miastach element promocji i politycznej identyfikacji współcześnie sprawujących władzę wójtów czy burmistrzów. Każdy z lokalnych przywódców pragnie „mieć” swoje małe „Mazowsze”. Grupy te są żywym tłem dla wielu politycznych wystąpień lokalnych samorządów eliminując z działań społeczno – kulturalnych inne formy rzeczywistej aktywności kulturalnej. Lokalny samorząd w realizacji „działalności kulturalnej” opiera się w większości przypadków na własnych, często prywatnych doświadczeniach uczestnictwa w kulturze przejętych w ramach poprzedniego systemu.. Poczynając od rozwiązań zawartych w ówczesnych Klubach Prasy i Książki RUCH aż na strażackiej aktywności kulturalnej w lokalnych strażnicach, kończąc. Doświadczenia wyniesione z zaprzeszłych czasów są trwałym odniesieniem wzorcotwórczym dla prowincjonalnych, samorządowych kreatorów kultury. Wyobrażenia radnych ukształtowane na podstawie zaprzeszłych wzorców skutecznie blokują propozycje organizacji współczesnego życia społeczno – kulturalnego kreowanego przez profesjonalnych animatorów kultury. Przeważają doroczne, lokalne święta poszczególnych miast czy gmin w czasie, których zarządzają na scenie wójtowie czy burmistrzowie, stając się lokalnymi celebrytami tych osad, zapraszając jednorazowo „gwiazdeczki z niskich półek” pop kultury za kwotę środków pochłaniających w większości roczne nakłady budżetowe na gminną sferę kultury. Bardzo pożądanymi formami aktywności kulturalnej dla sprawujących władzę są wszelkiego rodzaju grupy artystycznej aktywności scenicznej, wykorzystywane do „oprawy artystycznej” lokalnych imprez, akademii i świąt. W tej sytuacji stworzenie nowych rozwiązań systemowych często nie wchodzi w rachubę, gdyż to, co w poprzednim systemie funkcjonowało najgorzej, przejęto i skwapliwie zmodyfikowano, jedynie w nazewnictwie, pozostawiając całą wcześniej realizowaną zcentralizowaną strukturę. W miejsce nazwanych poprzednio Miejskich Domów Kultury czy Gminnych Ośrodków Kultury wprowadzono nazwy, w których dominuje określenia „Centrum”. Współczesna centralizacja doprowadziła do metodycznego pozbawiania dotychczasowych indywidualnych cech dzielnicowych – lokalnych środowisk społeczno - kulturalnych. Z jednej strony rozbudowano sieć tzw. klubów środowiskowych do wielkości zupełnie nieodpowiadającej możliwościom i potrzebom mieszkańców, pozbawiając je jakichkolwiek indywidualnych, cząstkowych budżetów. Finansowanie działalności placówek odbywa się na zasadzie jednoosobowej uznaniowości zwierzchników, a funkcjonowanie grup edukacji i nieprofesjonalnych zespołów artystycznych samorządowych placówek kultury jest realizowane ze środków z Programu Przeciwdziałania Alkoholizmowi w formie cząstkowych umów zleceń i niestabilnych metod pokrywania kosztów działalności. Brak stabilizacji finansowej animatorów kultury, uznaniowy sposób zatrudniania osób w przestrzeni kultury samorządowej, obawa przed zwolnieniami w przypadku kreowania autorskich rozwiązań zatrudnionych animatorów, pomijanie konieczności edukacji kulturalnej lokalnych społeczności i lokalnych polityków samorządowych pogłębiają stan degradacji kulturalnej na prowincji. W wielu przypadkach stan taki jest również następstwem degradacji ekonomicznej i społecznej lokalnych środowisk wynikających z gwałtownych przemian gospodarczych w dawnych środowiskach związanych z dużymi ośrodkami przemysłowymi. Zauważalnym jest zjawisko masowej ucieczki wykształconych i młodych mieszkańców, z prowincjonalnych miast, miasteczek i wsi do większych ośrodków miejskich, wobec stwierdzonych i zauważanych negatywnych zjawisk społeczno – ekonomicznych tychże marginalizowanych miejscowości. W grupie emigrantów mieszczą się również młodzi, wykształcenia artyści, animatorzy kultury, ludzie otwarci na rozwój społeczny i kulturowy.
Kolejnym czynnikiem gwałtownej degradacji społeczno – kulturowej lokalnych społeczności jest pauperyzacja życia, a powszechne bezrobocie wśród ludzi młodych niesie za sobą konsekwencje degradacji zachowań kulturowych mieszkańców. Konieczność zapewniania sobie i rodzinom podstawowych warunków socjalno – bytowych sprawia, że dorośli ludzie poświęcają swój czas pracy dla zdobycia środków pozwalających na utrzymanie rodziny. Stąd pojęcie „czasu wolnego” jest obce dla wielu ludzi zarówno z różnym poziomem wykształcenia na różnym poziomie życia. Pojęcie wolnego czasu, w którym może realizować się każdy człowiek jest obce dla współcześnie żyjących mieszkańców prowincji. W większości strzępki „wolnego czasu” poświęcają na masowe spożywanie alkoholu lub bierne „ogladactwo” programów telewizyjnych.
Funkcjonowanie sfery kultury samorządowej miast czy gmin, opiera się o wspieranie marnej z zasady oferty „kultury popularnej” najczęściej realizowanej pod patronatem wójtów czy burmistrzów z ich udziałem w roli głównej. Wszelkie przejawy tworzenia warunków dla aktywności kulturalnej nieco wyższego rzędu są traktowane, jako szkodliwe i wykraczające poza minimum potrzeb wyborców. Dzięki temu stworzony został mechanizm multiplikowanej samodegradacji kulturalnej mieszkańców prowincji. Podporządkowanie działalności sfery kultury samorządowej bieżącym celom (często politycznym i uwikłanym ideologicznie) powoduje, że wszelkie niezależne inicjatywy w tym zakresie są ograniczane. Działania kulturalne z punktu widzenia sprawujących władzę organizowane są na bieżące potrzeby decydentów, bez rozwiązań długofalowych, perspektywicznych. Stąd też bierze się tymczasowość działania, brak stabilizacji kadry animatorów, którzy zastępowani są osobami przypadkowymi, spolegliwymi wobec pracodawców z tzw. lokalnych układów. Osoby te na skutek własnej niewiedzy zawodowej są łatwo sterowalne, podporządkowane układom.
Brak profesjonalnych ośrodków kultury w małych ośrodkach, takich jak radio, telewizja, wydawnictwa, teatry galerie pozbawia odniesień w działalności społeczno – kulturalnej do profesjonalnych propozycji kultury i sztuki. Stan ten wg tzw. „lokalnych samorządowców” jest wystarczający i nie wymaga modyfikacji. W opinii decydentów telewizja w wystarczającym zakresie zabezpiecza inne, ich zdaniem, ambitniejsze formy aktywności kulturalnej. Osobnym problemem, szczególnie prasy lokalnej, jest promocja na swoich łamach tych, często na marnym poziomie wydarzeń kulturalnych gmin i powiatów.
Przykłady współczesnej aktywności kulturalnej ludzi to uczestnictwo w lokalnych prezentacjach w ramach poszczególnych świąt gmin. Gotowość instytucji kultury do świadczeń na rzecz lokalnego społeczeństwa winna być podstawą założeń programowych placówki - instytucji. Podstawową przeszkodą pogłębiającą degradację systemu komunikacji jest apatia społeczna samych mieszkańców. Świadomość społeczna w sferze kultury jest w obszarze całkowitej niewiedzy. Jakie są powinności nas samych wobec innych, jak się organizować w społeczeństwie? Na te olbrzymie z punktu widzenia społeczeństwa problemy odpowiadać winna sama kultura. Władza jest zobowiązana do współpracy, do współdziałania z ludźmi kultury w zakresie przemian kulturowych by komplementarnie odpowiedzieć sobie na pytania: „Jak być w tym państwie, jak być z tym państwem?”
Niepokojącym dla „głuchej prowincji”, zjawiskiem występującym jakby na drugim krańcu „obszaru kultury” w Polsce jest aktywność jedynie centralnych instytucji i organizacji kultury. Wszystko to, co nazywamy społeczeństwem obywatelskim w lokalnych społecznościach w wielu przypadkach nie wykazuje oznak życia, a wszelkie pojedyncze obywatelskie próby artykułowania własnych poglądów w tym obszarze traktowane są jak przejaw arogancji i agresji skierowanej przeciwko sprawującym władzę. Możemy również odnaleźć przykłady sterowanej przez władzę lokalnej aktywności. Nikt też z „wysokości państwa - województwa – regionu” nie próbuje opisać tego zjawiska w przeprowadzanych badaniach naukowych. Brak zobiektywizowanej profesjonalnie wiedzy jest przyczyną wielu nietrafnych bądź połowicznie określających stan kultury - decyzji.
Moim zdaniem, jedną z przyczyn tej sytuacji jest fakt niewielkiej aktywności organizacji pozarządowych funkcjonujących w sferze kultury w zakresie kształtowania aktywnych postaw obywatelskich. Organizacje te żyjące „na garnuszku” budżetów lokalnych samorządów poprzez organizowane konkursy grantowe na zadania kultury określone przez gminy, nie próbują nawet zabierać w tym zakresie głosu, nie chcą być pozbawionymi, w kolejnych konkursach, środków z organizowanych konkursów. Aktualne przepisy opisujące zasady wspierania finansowego organizacji pozarządowych przez przedsiębiorców nie dają szans rozwoju stowarzyszeń i fundacji (poza wyjątkiem działań charytatywnych). Przykładem którego osobiście doświadczyłem było rozpowszechnianie w czasie wizyt duszpasterskich miejscowego proboszcza, informacji o zagrożeniu dla dzieci mieszkańców naszego środowiska ze strony „sekty” jaka ukryła się w działaniach placówki.
Należy diametralnie zmienić sposób myślenia o kulturze. Kultura winna być postrzegana, jako element budowy kapitału społecznego w Polsce. Ludzie, którzy przekonują się o potrzebie kultury dla budowania przestrzeni społecznej są w totalnej mniejszości.
Kultura niższa funkcjonująca w społeczeństwie polskim przybiera formy zatrważające. Upijanie się ludzi na potęgę, aby zapomnieć o tym, w jakich warunkach żyją to niemal lokalna reguła. Dominują w społeczeństwie wódka, mecze i tabloidy. W tych zachowaniach ludzie próbują odpowiedzieć sobie jak po dniówce zapomnieć o życiu? Jak można dookreślić jakość życia duchowego społeczeństwa? W tej sytuacji dla normalizacji funkcjonowania systemu społecznego potrzebna jest kultura krytyczna wobec społeczeństwa i państwa, która służy naprawie zarówno społeczeństwa jak i państwa.
W życiu codziennym zanikły rozmowy bezinteresowne między Polakami. Współcześnie, jeśli nie mamy interesu, nie warto ze sobą rozmawiać. Pomimo wielu niesprzyjających warunków ekonomicznych, społecznych czy politycznych, wyższe formy kultury to margines, który współcześnie nie może nie istnieć. Współcześnie narastają konflikty pomiędzy samorządami a twórcami. Przyczyną tegoż zjawiska jest zasadnicza różnica w postrzeganiu roli kultury w życiu mieszkańca. Samorządy, motywowane koniecznościami politycznymi, jakby po drodze gubią cel własnego funkcjonowania, którym jest zwykły człowiek. Puste galerie nie czytane książki to realia współczesności. Nie jest to jednak wina samych twórców jak i społeczeństwa. Wina zawiera się pomiędzy tymi dwoma biegunami intelektualnej rzeczywistości. Jest nią brak dialogu wyrażający się w negacji konieczności edukacji kulturalnej społeczeństwa.
Następuje degradacja demokratycznych zasad ustrojowych. Określany marginesem, obszar kultury zajmuje się wytrącaniem ludzi z pozornej równowagi społecznej. Ruchy antydemokratyczne uderzają wpierw w sferę kultury wyższej, czego często jesteśmy świadkami. Społeczeństwo podzielone jest na sektory. Mniejszość intelektualna może żyć jedynie z łaski podatników. Istnieją również pozorne ruchy polityczne zmierzające do utrwalenia w świadomości społeczeństwa przekonania o własnym awansie kulturowym. Wprowadzona w system edukacji społeczeństwa, powszechna matura nie zmieniła niczego, gdyż był to jedynie gest polityczny a nieprzemyślany element modelu powszechnej edukacji. Musimy zdawać sobie sprawę, że pomimo wielu optymistycznych sprawozdań kreowanych przez administrację samorządową, czytanie jest sztuką mniejszości. Wbrew kreatorom ideałów demokratycznych, w których najważniejszy staje się „głos większości” mniejszość intelektualna winna istnieć bez potrzeby udowadniania potrzeby swego istnienia. Przypomnę, co pisał o demokracji Fryderyk Schiller, w swoim dramacie” Dymitr”:
„Cóż to jest większość? Większość to głupota. Rozum był zawsze w mniejszości!”
Wsparcie mniejszości intelektualnej (jeśli nie rozumiemy, jako radni – nie przeszkadzajmy) jest intelektualną, ale i polityczną koniecznością. W ramach swojego posłannictwa społecznego, to ludzie kultury uświadamiają smutne, często skrzętnie ukrywane fakty określające stan degradacji kulturowej społeczeństwa. Dla ilustracji tej tezy chciałbym zadać jedno, dość prozaiczne pytanie:, Kto z polityków czyta książki? Przed laty, niemal zaszczytem było przyznanie się do unikania kontaktów z jakąkolwiek książką. Ówczesny prezydent naszego kraju, Lech Wałęsa wręcz ostentacyjnie wyznawał, że nie przeczytał ani jednej książki. Pomimo, że od tego czasu został autorem kilku własnych książek, nic to nie zmieniło w ocenie aktywności kulturalnej tego człowieka.
Kultura samorządowa miast, gmin i powiatów uwikłana w lokalne układy i uzależnienia pozostaje również w obszarze sklerykalizowanych elit, ograniczających obszary aktywności kulturalnej lokalnych ośrodków samorządowej kultury.
Brak przemyślanych programów rozwoju kultury jest wynikiem promowania założonych działań określających poziom działań kulturalnych w lokalnym samorządzie, jako konieczność świadczenia bezpłatnych usług kulturalnych na poziomie kultury popularnej i rozrywki. Stąd i na te cele kierowane jest większość środków samorządowych. Spotykałem się w wielu wypowiedziach „dominatorów samorządowych”, że tylko taki model kultury samorządowej jest możliwy do realizowania. Ich zdaniem, chętni do uczestniczenia w projektach kultury wyższej winni sobie sami pokrywać koszty uczestnictwa w imprezach kultury wysokiej dojeżdżając do dużych ośrodków kultury. Nisko wynagradzani animatorzy kultury, młodzież czy osoby o niskim poziomie dochodów pozbawiani są możliwości równomiernego rozwoju intelektualnego. W ten sposób w sposób świadomy, a często przemyślany ogranicza się możliwości rozwojowe wielu mieszkańców małych miast czy wiosek, ze względu na koszty przejazdu i biletów wstępu. Dodatkowych czynnikiem negatywnie wpływającym na absencję w ofertach „kultury wysokiej” przez mieszkańców środowisk prowincjonalnych jest brak motywacji intelektualnej dla tego typu aktywności społecznej.
Elementy doskonalenia i wymiany doświadczeń kadry animatorów ogranicza się wyłącznie do osób kierujących (zawiadujących) tą sferą. Spotkania z animatorami samorządowej kultury, nawet w przypadkach kontaktów tzw. miast zaprzyjaźnionych odbywa się z udziałem zarządzających admistratorów bądź do kontaktów wybrańców losu – radnych. Wystarcza być biernym, miernym i wiernym.
Kolejnym ogniwem, dość zasadniczym dla współczesnego obrazu kultury na prowincji, jest fatalny stan edukacji kulturalnej prowadzonej (nie prowadzonej) w systemie szkół podstawowych, gimnazjów i liceów. Położony w procesie edukacji nacisk na przyswajanie olbrzymich ilości informacji, ogranicza umiejętności młodego człowieka w kształtowaniu samodzielności intelektualnej, w umiejętnym poszukiwaniu wiedzy, w kreowaniu własnej osobowości. Ambitni, młodzi mieszkańcy z prowincji czynią wszystko, aby za wszelką cenę kontynuować edukację na studiach z zamiarem porzucenia dotychczasowego miejsca zamieszkania. Nikt z tych młodych ludzi nie chce być „Judymem kultury” w sytuacji fatalnych warunków finansowych, wszechogarniających ograniczeń politycznych i materialnych w ewentualnie podejmowanej pracy w sferze kultury. W tych zakresach panują w większości układy i koneksje premiując osoby z poparciem „słusznych środowisk”, a w konkretnych działaniach dominują nauczyciele pracujący w szkołach, dodatkowo zatrudniając się na umowy – zlecenia do pracy w placówkach kultury. W ostatnim okresie zauważalnym jest odstępowanie nauczycieli od pracy w placówkach kultury prawdopodobnie z powodu wystarczających środków na życie pochodzących z rosnących wynagrodzeń za pracę w szkołach. Powoli zaczyna brakować wykwalifikowanej i emocjonalnie związanej z kulturą kadry instruktorów – animatorów kultury w małych, lokalnych środowiskach. Niskie wynagrodzenia ludzi kultury samorządowej sprawiają, że młodzi, jeśli podejmują pracę, to wyłącznie na okres przejściowy, do chwili otrzymania bardziej atrakcyjnej finansowo pracy. Przedmiotowe traktowania animatorów kultury, wyrażane w marnym poziomie wynagradzania na poziomie lokalnych samorządów, doprowadzają wielu ludzi do poziomu wegetacji. Nie stać animatorów kultury na kupno książek, na wyjazd do większych ośrodków kultury i uczestnictwa w propozycjach kultury wysokiej. Pozostaje wegetacja intelektualna i stopniowa degradacja kulturowa wspólnie z mieszkańcami tych społeczności.