Kiedy spytamy przeciętnego użytkownika sieci o znane mu przeglądarki, wymieni zapewne Chrome’a, Firefoxa, Operę i Internet Explorera. Jeśli miał do czynienia z Apple, dorzuci jeszcze Safari. A co z przeglądarkami specjalistycznymi? Cóż, o nich mało kto w ogóle wie…
Przeglądarki to coś więcej, niż najpopularniejsze programy od wielkich dostawców. Jasne, to je spotykamy najczęściej i korzystając z którejś z nich, raczej nie zastanawiamy się nad tym, jakie inne jeszcze możemy znaleźć. Ewentualnie zmieniamy Firefoxa na Operę, Operę na Chrome, a potem nie za bardzo mamy już pomysł, co dalej. A zatem – w zależności od tego, jakiego narzędzia poszukujemy – możemy jeszcze trochę poprzebierać w dostępnych przeglądarkach.
Weźmy takie Cowoon. Pochodna projektu Chromium jest przeglądarką dedykowaną graczom. Oczywiście chodzi o gry przeglądarkowe, raczej niezbyt złożone i skomplikowane konstrukcyjnie, a dające przecież często tyle frajdy, ile wielkie produkcje. Cowoon posiada specjalny pasek boczny z zestawem opcji – nagrywanie kursora, szybkie screenshoty oraz przełączanie się między klawiaturą i padem. No i możemy zminimalizować ją błyskawicznie kombinacją „Alt+F1”. To dla tych, którzy lubią pograć w pracy.
Lubicie muzykę, a przy okazji gracie? Kolejną wariacją Chromium jest Torch, przeglądarka nastawiona głównie na rozrywkę z muzyką. Wbudowany serwis Torch Music jest czymś na wzór YouTube’a, a Torch Games pozwala rozerwać się przy dużej ilości gier webowych. Ciekawie prezentują się też dwie funkcje boczne – przeciągając coś na lewo, możemy to udostępnić, natomiast po przeciągnięciu na prawo, wyszukać frazę. Co lepsze, Torch posiada wbudowane narzędzia do ściągania audio i video z YouTube’a czy Vimeo oraz swojego własnego klienta torrentów.
Dla niezdecydowanych, doskonałym rozwiązaniem może być Lunascape. Przeglądarka działa w oparciu o trzy silniki znane z innych programów: Trident (Internet Explorer), Gecko (Firefox) i WebKit (Safari, kiedyś Chrome). Lunascape to przepych pełną gębą – mnóstwo guzików, strona startowa w postaci newsfeedu z najważniejszych serwisów ze świata, wbudowany czytnik RSS… Jest moc!
Teraz coś dla użytkowników stawiających na bezpieczeństwo ponad wszystkim. IceDragon to przeglądarka stworzona przez firmę Comodo, znanych ekspertów w dziedzinie cyfrowego bezpieczeństwa. Wbudowane funkcje? Całe mnóstwo – skanowanie witryn pod kątem malware, blokowanie spyware i phishingu, a przede wszystkim korzystanie z dedykowanych serwerów Comodo’s Secure DNS. W przeciwieństwie do swojej poprzedniczki – PrivDog – nowy produkt Comodo nie zawiera już Superfisha, niebezpiecznego adware.
Kolejną przeglądarką działającą w oparciu i maksymalne bezpieczeństwo jest Epic Privacy Browser. Wbudowane proxy, zawsze aktywny tryb prywatny i wbudowane narzędzia blokujące pliki cookies od firm trzecich to główne powody, dla których warto zainteresować się tym narzędziem. Ach, no i wygląda jak Chrome.
Dla największych zwolenników bezpieczeństwa przewidziano Browzar. Ta przeglądarka nawet się nie instaluje, po prostu ją włączamy i działa. Nie zostawia żadnych śladów naszej bytności w sieci, a przy zamknięciu automatycznie czyści wszystkie cache, historię i auto-uzupełnianie formularzy.
Vivaldi. O produkcie byłego szefa Opery kiedyś już pisaliśmy, ale nie można nie wspomnieć tej przeglądarki. Skierowana jest przede wszystkim do tzw. power users, czyli osób wymagających od oprogramowania przede wszystkim wysokiego poziomu funkcjonalności. Póki co, program jest dosyć ubogi, ale dostępny jest dopiero w wersji technical preview, a więc bardzo wczesnej.
Jeśli lubicie starą szkołę, słuchacie Beastie Boys i chodzicie w Adidasach Superstarach, przeglądarką dla Was jest zdecydowanie SeaMonkey. Oparta na silniku Gecko, jest jednym z ostatnich bastionów klasycznych narzędzi typu all-in-one. Czego tu nie ma! Klient mailowy, czytnik RSS, edytor HTML, a nawet klient IRC. Brakuje tylko obsługi torrentów, ale można to doinstalować. Tak, SeaMonkey ma rozszerzenia.
Midori to narzędzie znane z mniej wydajnych linuksów, ale można ją zainstalować również na Windowsie. Co ją wyróżnia? Jest niezwykle lekka, nie obciąża systemu, oferuje podstawową funkcjonalność, jest responsywna i… można uruchomić ją z pendrive’a.
Pora na coś potężnego. Maxthon Cloud Browser korzysta z silników Trident i WebKit – już samo to zwiastuje mocnego zawodnika. Możemy wybrać, z której architektury chcemy korzystać w danej chwili. Przeglądarka oparta jest o przechowywanie danych w chmurze, więc po zalogowaniu mamy taką samą jej wersję na dowolnym urządzeniu. Dzięki opcji Cloud Push możemy w prosty sposób przesyłać dalej znalezione w sieci treści, Maxthon posiada też wbudowany czytnik RSS, AdBlocka Plus, notatnik i serwis z grami webowymi. Jeśli czytamy dłuższy tekst, możliwe jest odpalenie reader mode, specjalnego trybu podobnego do tego, jak działa Clearly od Evernote. Ciekawe narzędzie.
Jak widać, nie jesteśmy ograniczeni jedynie do kilku największych graczy na rynku. Wystarczy pogrzebać w sieci, żeby znaleźć mnóstwo innych przeglądarek, dopasowanych nierzadko do wymagań najbardziej nawet rygorystycznych użytkowników. Może warto zastanowić się nad wybraniem jakiejś alternatywy.
Źródło: Technologie.ngo.pl