Pozarządowego Funduszu Pożyczkowego mogłyby im pozazdrościć banki. No bo jeśli jesteś managerem na wolnym rynku i pomnażasz kapitał osiem razy w ciągu pięciu lat, to przysługuje ci wielka premia i wczasy na Seszelach. RCWIP wraz z partnerami robi takie cuda wolontaryjnie.
Twórcy Pozarządowego Funduszu Pożyczkowego zaskoczyli nawet siebie. Bo gdy w 2012 roku startowali z programem „banku” dla podmiotów ekonomii społecznej, nikt nie spodziewał się, że ta inicjatywa będzie takim sukcesem. Że wyjdzie z fazy projektu i w realiach wolnorynkowych przyniesie ogromne zyski. Że w ciągu pięciu lat udzielonych zostanie pięćdziesiąt pożyczek przez co wysokość funduszu sięgnie miliona sześciuset tysięcy złotych. Z kapitałem początkowym wynoszącym 200 tysięcy zł.
Praktyczna innowacja
Pomysł spotkał się z dobrym przyjęciem Dolnośląskiego Wojewódzkiego Urzędy Pracy, który to przydzielał pieniądze na projekty innowacyjne, i prace ruszyły pełną parą. Delegacja partnerstwa RCWiP, Fundacji Rozwoju Ekonomii Społecznej i Forum Aktywności Lokalnej wybrała się do Włoch, by tam poznać fundusze tego typu. Na tych wzorcach zbudowano dokumentację Pozarządowego Funduszu Pożyczkowego.
– Chodziło nam o to, żeby wspierać nie tylko fundacje i stowarzyszenia, ale też spółdzielnie socjalne – mówi Mirosława Hamera. – Chcieliśmy też, żeby cała procedura była zestandaryzowana. Żeby reguły przyznawania pożyczek były jasne, a ścieżka badania wiarygodności wnioskującego przejrzysta i efektywna – dodaje.
Procedury opracowane wtedy w niezmienionej formie obowiązują do dziś. Oprocentowanie każdej pożyczki wynosi 7,9 procent, a dodatkowo trzeba też zapłacić jeden procent opłaty administracyjnej.
Pożyczki udzielane są w ramach dwóch ścieżek. Pierwsza z nich to ścieżka „Standard” i tutaj przyznaje się pieniądze na płynność projektową. Warunkiem ich uzyskania jest przedstawienie umowy na dofinansowanie, z której wynika, że wnioskujący o pożyczkę otrzyma fundusze, które pozwolą spłacić ją w ustalonym czasie. Chodzi o sytuacje, w których fundacje, stowarzyszenia i spółdzielnie mają obiecane pieniądze, ale dostają je dopiero po realizacji projektu – w całości lub części. W tym przypadku sytuacja jest jasna i klarowna, a ryzyko dla Funduszu małe.
Inaczej jest w przypadku ścieżki „Start Go”, która ma „umożliwić podjęcie działalności zarobkowej (odpłatnej, gospodarczej) lub rozwój prowadzonej już przez nie działalności, np. przez wprowadzenie nowych produktów, zwiększenie zatrudnienia”. W przypadku tej formy wymagania Funduszu są większe. Do dokumentów trzeba dołączyć na przykład biznesplan. Należy też powołać się na osoby, które uwierzytelnią daną fundację.
– Gdy mowa o pożyczkach typu Start Go, często zdarza się tak, że sami staramy się dowiedzieć, jak najwięcej na temat wnioskodawcy. Wypytujemy o niego znane nam podmioty, a nawet jedziemy w teren na wywiad środowiskowy – mówi Mirosława Hamera.
Rozważne kredytowanie
Pozarządowy Fundusz Pożyczkowy robi to z taką skutecznością, że do tej pory nie zdarzyło się, by ktoś nie spłacił pożyczki. Takie podejście do działalności pożyczkowej odróżnia ich od innych podmiotów udzielających kredytów. Na przykład banki oceniają tylko na podstawie dokumentacji, a do tego mają często niejasne i bardzo indywidualne procedury dotyczące kredytowania trzeciego sektora (jeśli mają je w ogóle). NGO-sy tratowane są jak firmy – często wymaga się od nich, by wykazały zysk, a przecież w ich przypadku rzadko można mówić o przychodach z działalności gospodarczej czy odpłatnej.
Pozarządowy Fundusz Pożyczkowy różni się od banków w jeszcze jednej, bardzo ważnej kwestii – pożyczek udziela tak, by nie zaszkodzić dłużnikowi. Gdy bank z reguły interesuje jedynie spłata – gdy w zasadzie nie dba on o to, co stanie się z pożyczkobiorcą już po oddaniu pieniędzy – Komisja Funduszu zwraca uwagę, by wysokość pożyczki wspomogła biorcę. Dlatego czasem proponuje mniejsze pieniądze, zachęca by pożyczyć część kwoty, a po resztę zgłosić się później.
Jednym z pożyczkobiorców Funduszu była Wielobranżowa Spółdzielnia Socjalna Arte z Bielawy, która oferuje usługi z zakresu budownictwa, pielęgnacji zieleni oraz sprzedaje ręcznie malowane wyroby ceramiczne. Jej prezes, Jarosław Pilecki wspomagał się kredytami na płynność finansową. No i dobrze wspomina to doświadczenie.
– Obsługa jest sprawna, a warunki są przejrzyste, więc mogę polecić Fundusz tym, którzy potrzebują wsparcia. Fakt, że z długami żyje się mniej komfortowo, ale jeśli już trzeba pożyczyć, to tutaj warto – mówi.
Pozarządowy Fundusz Pożyczkowy nie jest jednak jedynym w trzecim sektorze, który udziela takich pożyczek. Fundacje i stowarzyszenia mogą się też starać o zwrotne instrumenty w Polsko-Amerykańskim Funduszu Pożyczkowy Inicjatyw Obywatelskich i Towarzystwie Inwestycji Społeczno-Ekonomicznych.
– Oba te podmioty działają jednak na poziomie krajowym, maksymalnie makroregionalnym, stąd też czas oczekiwania na pożyczkę jest u nich dłuższy. Po prostu nie są tak blisko wnioskodawców, jak my. Nasz fundusz ogranicza się jedynie do Dolnego Śląska – wyjaśnia Hamera.
Samodzielność popłaca
Jeśli do tej pory wszyscy klienci zwrócili pieniądze i nigdy nie trzeba było wdrożyć komponentu funduszu pod tytułem „Windykacja”, to pewnie jest mnóstwo wniosków odrzuconych. Nic bardziej mylnego. – Udzieliliśmy pięćdziesiąt pożyczek, a odmówiliśmy tylko dziesięć razy. To chyba przyzwoity stosunek – mówi Mirosława Hamera. Każda pożyczka zabezpieczana jest wekslem organizacji, a gdy ryzyko albo kwota są większe, także indywidualnym. Ale to zdarza się rzadko.
Tak jednak stało się w przypadku Fundacji Aktywny Senior. Weksel na swoje nazwisko musiał wystawić jej prezes Marek Ferenc. Chodziło jednak o dużą kwotę czterdziestu tysięcy złotych. – No i choć wiedziałem, że zwrócę te pieniądze, bo mamy je zapisane w umowie projektu, to stres był spory – wspomina. – Jednak nawet mimo tego pożyczka z Funduszu było dobrym rozwiązaniem.
Fundusz działa już pięć lat. Najpierw w fazie projektu – do 2013 roku, a potem już w warunkach niemal zupełnie wolnorynkowych. Kolejna umowa z Dolnośląskim Wojewódzkim Urzędem Pracy kończy się w 2020 roku i wtedy RCWIP będzie starać się o jej przedłużenie. – Mam nadzieję, że sukces finansowy funduszu spowoduje, że urząd pozostawi to narzędzie w naszych rękach. Tym bardziej, że prowadzimy go wolontaryjnie. Opłata administracyjna powiększa po prostu wysokość funduszu. Choć marzy nam się, by za jakiś czas mogli pracować przy nim ludzie na etacie – mówi Hamera.
Na razie kwota jest na to za mała, ale przecież ciągle się powiększa. Bywa nawet tak, że cała suma jest rozdysponowana między pożyczkobiorców. Jedna trzecia kredytowanych podmiotów bierze pieniądze na rozwój działalności gospodarczej i odpłatnej, a dwie trzecie to organizacje, które potrzebują pieniędzy na płynność projektową.
– Mam jednak nadzieję, że te proporcje będą się zmieniać. Działalność zarobkowa uniezależnia fundacje, stowarzyszenia i spółdzielnie, a przywiązanie do projektów czasem zamienia je w urzędy. Przestaje się liczyć człowiek, a zaczynają mieć znaczenie przede wszystkim papiery. Dlatego życzyłabym sobie, żeby nasz Fundusz wspomagał organizacje w drodze do niezależności finansowej – mówi Hamera.
Źródło: inf. własna ngo.pl