Prof. Anna Giza: Najważniejsze, aby człowiek nie zaginął w szczelinie między urzędami
– Socjologia zapomina o społeczeństwie. Psychologia – o człowieku. Nauki przyrodnicze zapominają o wszechświecie, koncentrując się np. na odnóżu małego owada, które zespół naukowców bada dziesiątkami lat. Niestety, nasze specjalizacje zawężają humanistyczne horyzonty nauki – przestrzega profesor Anna Giza w tekście na podstawie rozmowy przeprowadzonej w październiku 2015 roku na potrzeby publikacji “Jak lokalnie budować partnerstwa?”.
Jednym z wielu przejawów współczesnej cywilizacji jest specjalizacja. W życiu społecznym mamy specjalistów od żłobków, ktoś inny zajmuje się przedszkolami, jeszcze inny – tylko szkołą, ale już nie tym, co uczeń robi po lekcjach.
Specjalizacja spowodowała między dziedzinami podziały, które wciąż się pogłębiają. Proces ten widzi się również w nauce, a może nawet to w niej samej bije źródło potęgi analizy? W skrajnym przypadku można pomyśleć, że już tak głęboko zabrnęliśmy w specjalizację, że jako naukowcy zapomnieliśmy, o czym jest nasza nauka.
Socjologia zapomina o społeczeństwie. Psychologia – o człowieku. Nauki przyrodnicze zapominają o wszechświecie, koncentrując się np. na odnóżu małego owada, które zespół naukowców bada dziesiątkami lat. Niestety, nasze specjalizacje zawężają humanistyczne horyzonty nauki.
Oczywiście nie chodzi tu o negację badania detalu zjawiska, ale obecnie nasze starania, by wniknąć w przedmiot badań, stają się nauką samą w sobie, zbyt daleko posuniętą specjalizacją.
Ludzie giną w szczelinach
Wnosząc tę analogię do procesów społecznych – tu także różne elementy, różne funkcje naszego współdziałania społecznego zostały podzielone na wąskie specjalności, które przestały się z sobą komunikować. Nasze życie społeczne zostało rozbite. W takich sytuacjach często mówimy, że ludzie giną w szczelinach – między urzędami, biurami, organizacjami. Te szczeliny to ziemia niczyja. Tam niczego nie ma, chociaż kiedyś życie społeczne przedstawiało się jako całość.
W tamtej epoce ludzie chętnie się z sobą spotykali niezależnie od sprawowanych funkcji społecznych. Wymieniali się informacjami, wspólnie świętowali, a kiedy poznawali się bliżej – podejmowali razem działania. Jakże naturalne wydaje się to nawet dziś, gdy codzienność prezentuje się zgoła inaczej. (Do dzisiaj epoka bliskości społecznej przetrwała w najmniejszych jednostkach życia społecznego, czyli w rodzinach. Tu szczęśliwie specjalizacja nie ograniczyła ról np. matki – do karmienia, a ojca – do zajęć sportowych).
Zjawisko ziemi niczyjej, oprócz tęsknoty za dawnym modelem, przynosi też bardzo negatywne konsekwencje dla ogółu. Nie wykorzystujemy swoich zasobów, możliwości. Nie budujemy synergii tam, gdzie łączą się światy należące do różnych grup, organizacji czy pojedynczych, wartościowych ludzi.
W całej Polsce znalazłyby się przykłady tej społecznej ziemi niczyjej, np. gdy w dowolnej gminie ośrodki sportu nie zajmują się turystami, bo na tym polu działa izba turystyczna. Z kolei hotelarze, gdy przyjęli już turystę do siebie, nie zachęcają go do odwiedzenia ośrodków sportu.
Przykłady można mnożyć.
Ekonomia współdzielenia
Nikt w takiej społeczności nie wpadł na pomysł, aby stworzyć program, który by zaoferował całościową turystykę i rekreację. Pozytywnym przykładem jest tu wzrost „sharing economy”, ekonomii współdzielenia. Sięgając do niezwykle obrazowego i prostego przykładu: jak się okazuje – i jest to podparte naukowymi badaniami – przeciętną wiertarkę w ciągu całego cyklu jej życia właściciel używa przez 40 minut. Można zadać całkiem zasadne pytanie – po co jedną wiertarkę ma kupować jedna osoba, skoro to urządzenie z powodzeniem obsłuży grupę ludzi?
Dalej, przeciętna kosiarka do trawy pracuje cztery dni w roku. Można by wymieniać tu wiele innych przykładów rzeczy, których posiadanie należy już do kategorii zbytku w pojęciach ekonomii współdzielenia.
Oczywiście producenci wiertarek czy kosiarek mogliby ucierpieć z powodu ograniczenia sprzedaży swojego produktu, ale są też miejsca na Ziemi, gdzie tych sprzętów ewidentnie brakuje. Nie chodzi tu o negowanie świętego prawa własności, prawa indywidualizacji. Jednak w perspektywie społecznej one do niczego więcej nas nie zaprowadzą.
Przeciw zachłannej konsumpcji
Jesteśmy coraz bardziej nieszczęśliwi, zamknięci w sobie, obrastamy rzeczami, które nie są nam potrzebne. Nic dziwnego, że destrukcyjne prądy społeczne doczekały się reakcji w postaci mniej lub bardziej sformalizowanych działań. W kontekście tej publikacji nazwijmy je partnerstwami.
Na przykład rośnie ruch minimalistów, który wyszedł z założenia, że konsumpcja nie czyni nas ludźmi bardziej, niż nimi jesteśmy. Wręcz odwrotnie, w otoczeniu setek rzeczy żyjemy w sposób uboższy, niż gdybyśmy oddali się wspólnocie przez działanie.
Z kolei ruch slow food promuje nie tylko zdrową żywność, lecz także powrót do uczty – święta łączenia się w małe grupy społeczne i bycia z sobą, w opozycji do cywilizacyjnego pośpiechu i obłędu samotnictwa.
Ewidentnym przykładem będzie tu też sieć Airbnb, która proponuje noclegi w prywatnych mieszkaniach na całym świecie i osiągnęła takie wyniki, na które wielkie sieci hotelowe musiały pracować przez dziesiątki lat.
To wszystko pokazuje potencjał ukryty we współdzieleniu, współpracy, co chociażby ma znamienne konsekwencje dla dobrego stanu środowiska. Przez zrównoważoną konsumpcję ludzie uczą się wykorzystywać swoje zasoby, uczą się nimi dzielić i sami z nich korzystają.
Tutaj warto przywołać badania wielu grup psychologów, które z konsekwencją co kilka lat przypominają o oczywistości – ludzie funkcjonujący w systemach ekonomii współdzielenia są szczęśliwsi od tych działających indywidualnie.
Współpraca uszczęśliwia
Wymienianie się rzeczami, przysługami, otrzymywanie i dawanie prezentów, już nawet samo przebywanie z kimś, uwalniają dopaminę, neuroprzekaźnik odpowiedzialny za procesy emocjonalne i wyższe czynności psychiczne. To pokazuje, że nasz organizm jest przystosowany do empatii, dzielenia się, życzliwości. One zwiększają nasz dobrostan i dobrostan zbiorowości, do której należymy. Jako ludzie i obywatele jesteśmy skonstruowani do współdziałania.
Co ważne podkreślenia – naturalna, organiczna współpraca nie jest idealistycznym porywem ducha. Partnerstwo to pełna zaangażowania i wręcz wirtuozerii praca liderów i ich zespołów, oczywiście niepozbawionych empatii. Jednak z pewnością nikt w Lokalnych Partnerstwach PAFW nie związał się z innymi partnerami do wspólnego działania tylko dlatego, że to jest moralnie słuszne bądź dobre. „Współpraca się opłaca” – głosi stary slogan. Przynosi korzyści – materialne, uznaniowe, psychiczne, bo jest źródłem przyjemności. Jednak aby osiągnąć te korzyści, musi być sensownie zaprojektowana, na właściwych podstawach i z pewnością nie powinna być tworzona na siłę.
Partnerstwo dobrze skonstruowane
To wszystko powoduje, że przygotowania do współpracy mają swoją dramaturgię, a nawet klimat. Tak naprawdę, jeśli chcemy zrobić coś dobrego dla otoczenia, najpierw powinniśmy odbyć serię spotkań, przeprowadzić warsztaty i zastanowić się nad tym, co jednocześnie będzie leżało w interesie każdego z osobna i wszystkich razem wziętych.
Można się zastanowić np. nad tym, jak wykorzystać energię nieaktywnych zawodowo kobiet, których kompetencje uzupełnią potrzebę zajmowania się dziećmi lub osobami starszymi. Gdy przykładowe partnerstwo zajmie się takim obszarem, to wówczas się okaże, ile bezrobotnych kobiet mieszka w okolicy i jak dużej grupie mogą one się przydać.
Konstruowanie partnerstwa zawiera w sobie także niezwykle istotne określenie dobra wspólnego – którego materialności nikt nie podważa. I tak samo jego wpływ na kapitał społeczny również jest mierzalny. Dobro wspólne jest kategorią naukową – to wszystkie dobra, których tworzenie zależy od nas.
Jednocześnie wszyscy z nich korzystamy i nie sposób nikogo wykluczyć z możliwości takiego korzystania. Kategoria dóbr wspólnych jest też na tyle atrakcyjna i uniwersalna, że rodzi pokusę wyłamania się niektórych jednostek. Wtedy część społeczeństwa ponosi koszty na rzecz dobra wspólnego, a druga część – korzysta niejako na gapę. Jest to z gruntu niesprawiedliwe. Na przykład powietrze jest podstawowym dobrem wspólnym, a jednak w naszym kraju traktuje się je, jakby nie należało do nikogo. Być może dlatego uwalniamy do niego wszystko, co szkodliwe, a ważne jest przecież, czym palimy w piecu, czy w naszym samochodzie pracuje silnik czysty ekologicznie.
Egoizm vs dobro wspólne
Wspólna troska o dobro wspólne wymaga czegoś, co nazywam zasobami etycznymi wspólnoty. Z żalem stwierdzam, że o tych zasobach zapomnieliśmy. Nawet więcej, nie robimy nic, aby tę wiedzę sobie przypomnieć, i jednocześnie zaniedbujemy rozwijanie wrażliwości odruchów moralnych u dzieci. Po prostu rodzice wychowują je na egoistów – na poziomie wartości społeczeństwa to nihilizm.
Tu znamiennym przykładem jest twórczość Adama Smitha, twórcy liberalizmu rynkowego. Wprawdzie za jego największe dzieło uważa się „Badania nad naturą i przyczynami bogactwa narodów”, ale on sam czuł największe przywiązanie do innej swojej książki i w chwili śmierci pracował nad jej szóstym wydaniem – „Teorii uczuć moralnych”.
W tym dziele wykazał, że każda relacja gospodarcza ma komponent etyczny. Ów składnik jest nie do zastąpienia żadnym kontraktem, ponieważ kontrakty nie mają takiej siły wiązania ludzi jak życzliwość, wdzięczność, zasada wzajemności czy nawet wstyd. Wszystkie te uczucia sprawiają, że bez policji i sądownictwa jesteśmy gotowi liczyć się z dobrem drugiego człowieka.
Zresztą współczesna teoria gier pokazuje, że koszty kontroli, czyli narzucanie prawa kontraktów, są tak wysokie, że właściwie niwelują wszystkie korzyści wolnego rynku działającego wyłącznie według zasady zysku. I tu sprawdza się również stare powiedzenie: „Pożądanym ideałem byłoby, aby wszyscy bez raju i bez piekła byli porządnymi ludźmi”.
Tak więc to w relacjach życia społecznego – partnerstwach – tkwi siła w odnawianiu wyższych uczuć. Są one niezbędne dla gospodarki i to nieprawda, że rynek jest gigantyczną konstrukcją zarządzaną prawami ekonometrii, która jest od nas niezależna. Najwyraźniejszym dowodem zależności rynku od uczuć moralnych jest ostatni wielki światowy kryzys, który przede wszystkim dotyczył wartości, a nie finansów.
Ci, którzy popchnęli świat w kryzys, kierowali się egoizmem, a nie dobrem wspólnym.
Dobro wspólne jest obiektywną kategorią ekonomiczną, o której możemy dyskutować, a co najważniejsze – wokół której możemy konstruować swoje działania. Jest czymś, od czego zależy nasza przyszłość.
Lokalne Partnerstwa PAFW działają wokół dobra wspólnego. Ich siła polega na szczerości – bo tym, co również nas gubi w życiu społecznym, jest hipokryzja, czyli zawiązywanie partnerstw pod konkretny, ekonomiczny cel. Pod fasadą działalności społecznej w programach strukturalnych kryły się szczątkowe wartości.
Właśnie uczciwość wyróżnia przede wszystkim program „Lokalne Partnerstwa PAFW” – a więc absolutna świadomość tego, dlaczego zbieramy się w partnerstwo, co będziemy robić i po co. Wiemy, jak to zrobić i wreszcie – jak to ewaluować. Celem jest zdrowa, żyjąca w dobrostanie społeczność, którą w stanie spoczynku łączy poczucie więzi, tożsamość i zaufanie do siebie. Gdy zaś przechodzi do działania, jest autentycznie aktywna, współpracuje z sobą i ma świadomość własnego wpływu na otoczenie.
PROFESOR ANNA GIZA – prorektor ds. rozwoju i polityki finansowej Uniwersytetu Warszawskiego, ekspertka w dziedzinie kapitału społecznego, zagadnień rodziny w perspektywie interdyscyplinarnej socjologii ewolucyjnej.
Program „Lokalne Partnerstwa PAFW” ma na celu inicjowanie i rozwój współpracy między uczestnikami rożnych programów Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności na rzecz tworzenia partnerstw mających realizować projekty ważne dla lokalnych społeczności. W podejmowanych działaniach wykorzystywana jest metoda animacji społeczności lokalnych służąca budowaniu dobra wspólnego w oparciu o przeprowadzoną wcześniej diagnozę społeczną. Dotychczas w ramach czterech edycji Programu zawiązało się 30 Partnerstw, działających w ponad 70 gminach z zaangażowaniem blisko 450 partnerów. www.lokalnepartnerstwa.org.pl
Dowiedz się, co ciekawego wydarzyło się w III sektorze. Śledź wydarzenia ważne dla NGO, przeczytaj wiadomości dla organizacji pozarządowych.
Odwiedź serwis wiadomosci.ngo.pl.
Źródło: Program Lokalne Partnerstwa PAFW