Czterdziesta czwarta rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych to okazja, by przypomnieć sobie, na czym w praktyce polegają wielkie hasła, które wznosimy. Niech ten dzień będzie też chwilą spojrzenia, w jakim miejscu jesteśmy jako społeczeństwo. W tym roku świętujemy go po wielkim zrywie społecznym 15 października, który zmienił nie tylko rząd, ale i nasze oczekiwania frekwencyjne, bijąc wszelkie rekordy. Da się! Niech to będzie nasz punkt odniesienia na przyszłość w coraz bardziej niespokojnym świecie.
Wielu z nas, społeczników i społeczniczek na całym świecie wyrosło przecież z ruchów antywojennych. I wciąż jest jednoznacznie przeciwnych wojnie, a to oznacza dziś także naciskanie na polityków, aby przekazywali szybciej i więcej (tak, śmiercionośnej) broni Ukrainie, bo wygrać ten pokój z faszystowskim imperium Putina można tylko na polu walki. Możemy być dumni nie tylko z natychmiastowej pomocy braciom i siostrom z Ukrainy, ale i zdania egzaminu odpowiedzialnej dojrzałości. Nie daliśmy się złapać w pułapki fałszywego pacyfizmu, którym uległa część zachodnich aktywistów.
Czy jednak chcemy dostrzec także pozostałe tragedie, także tę w ziemi wyjątkowo nam bliskiej, Izraelu i Palestynie? Sam mam poczucie winy, że zbyt długo unikałem wypowiadania się o masakrze w Strefie Gazy. Gdy w Europarlamencie wspólnie z żydowskimi organizacjami opłakiwałem ofiary odrażającego zamachu terrorystów z Hamasu sprzed kilku dni, wiedzieliśmy dobrze, co czeka dziesiątki tysięcy cywilów. Wiedzieliśmy, że dwie ohydne trucizny: antysemityzmu i islamofobii znów zatrują nasze społeczeństwa, a prawa człowieka zostaną zawieszone w imię ambicji i bezkarności liderów. I nie wiedzieliśmy, co można zrobić poza przemilczeniem.
Dzień Wolności i Solidarności symbolicznie wypada w ostatni dzień wakacji. Zerknijmy zatem do polskiej szkoły. Wśród wielu kampanii, które współprowadziłem przez ostatnie lata, najwięcej satysfakcji przyniosła mi ta przeciwko Lex Czarnek 2.0. Projekt ten ograniczał uczniom dostęp do dodatkowych treści, zapewnianych przez organizacje społeczne. W proteście spotkały się progresywne, tęczowe ruchy z organizacjami konserwatywnymi. Widziałem to na demonstracjach, widziałem w działaniu. Udało się zbudować niesamowicie szeroką koalicję. To było przepiękne!
Ale chwilę wcześniej zabrakło tej solidarności, gdy skutki słusznego protestu nauczycielek dotknęły nas samych. Okazało się, że bardzo łatwo przeprowadzić „eksterminację hejtem” wielkiej grupy zawodowej – wystarczy machinę nienawiści na chwilę przekierować z osób LGBT i muzułmanów na domagających się godności oświaty. Na tych, przez których – bo przecież nie przez rząd – musisz się zastanawiać, co zrobić z dzieckiem, gdy idziesz do pracy. Upadek strajku nauczycielskiego był jednym z najsmutniejszych dla mnie momentów ostatnich lat. Tak samo, jak likwidacja gimnazjów, które wyrównywały szanse osób z mniejszych miejscowości i niżej usytuowanych klas społecznych. Zamiast dodatkowego roku nauki – dostaliśmy pełzającą prywatyzację kolejnej z usług publicznych.
Państwo znów zawiodło, a skutki będą odsunięte w czasie. Ta nieufność do państwa jeszcze wzmaga tę brzydką, małą cząstkę polskiego pięknego indywidualizmu i umiłowania wolności. Tę, którą widzimy podczas dyskusji o bezpieczeństwie ruchu drogowego czy ochronie innych poprzez szczepienia.
Piękne polskie zrywy, dodając chociażby ostatnie – luty 2022 i październik 2024, pokazują naprawdę niesamowite pokłady mobilizacji w momencie zagrożenia, ale nie zastąpią codziennej, mrówczej pracy tysięcy bohaterów i bohaterek z najmniejszych społeczności i organizacji.
Lecz zagrażają nam epidemie nie tylko chorób zakaźnych. Wreszcie udaje się budować społeczny konsensus wokół troski o zdrowie psychiczne (wiele jest jeszcze do zrobienia, ale ta zmiana zaszła bardzo szybko na naszych oczach i tak, ucieszmy się nią choć chwilę!) i nazwanie źródeł jego kryzysu. Oligarchowie władający mediami społecznościowymi przerabiają nas stopniowo w wiecznie zmęczone zombie, które nie mają siły na innych ludzi i głębsze relacje. Samotność to nowa epidemia. Szczególnie dotyczy to młodych mężczyzn, którym trudno się odnaleźć w nowej rzeczywistości społecznej. Nie do końca też rozumieją, dlaczego, skoro jest równość płci, to tylko oni mają ginąć na coraz mniej abstrakcyjnej wojnie. Frustracja kieruje ich w stronę skrajnej prawicy lub innej radykalizacji, co skutkuje niespotykaną historycznie liczbą osób samotnych.
Tak, młodzi biali heteroseksualni faceci też są grupą, która może wymagać wsparcia społeczeństwa obywatelskiego i jego organizacji, tak jak kobiety czy mniejszości. Czy jesteśmy gotowi na to, by solidarność miała też taki, nowy wymiar?
O autorze
Jakub Kocjan – doktorant w Instytucie Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk. Absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego oraz Szkoły Głównej Handlowej. Otrzymał Nagrodę Prezydenta m.st. Warszawy im. Tadeusza Mazowieckiego „za działalność prodemokratyczną i antyfaszystowską, a w szczególności za aktywną obronę niezależności sądownictwa”. Od wakacji po maturze w 2017 r., kiedy to współorganizował spontaniczne protesty w obronie sądownictwa, zarówno jego życie zawodowe, jak i akademickie koncentruje się na praworządności. Jest członkiem zarządu Fundacji Akcja Demokracja, odpowiedzialnym za fundraising i compliance, a także kampanierem na rzecz praworządności.
Źródło: informacja własna ngo.pl