– Dobro, które dajemy innym wraca do nas i przynosi dużo satysfakcji, więc warto się czasem trochę natrudzić. Rozmowa z Antonim Korzekwą, Wolontariuszem Roku 2012, laureatem konkursu Barwy Wolontariatu w Województwie Opolskim.
Jak się Pan czuje jako Wolontariusz Roku 2012?
Antoni Korzekwa: – Nigdy wcześniej w takiej gali nie uczestniczyłem. Do tego jeszcze tytuł, statuetka i certyfikat. Jestem zadowolony, że w moim wieku ktoś mnie zauważył. Moja praca została nie tylko zauważona, ale i doceniona. Jestem emerytem, dlatego ta praca wolontariusza stanowi obecnie sens mojego życia. Dzięki wyróżnieniu mam świadomość, że jestem jeszcze komuś potrzebny. Jednak uroczysta Gala Wolontariatu nigdy mi się nie śniła.
W jaki sposób pomaga Pan innym?
A.K.: – Chodzę do szpitala, odwiedzam chorych i rozmawiam z nimi. Tłumaczę im, że rak krtani to nie jest wyrok, można z tym żyć i nauczyć się na nowo mówić. Jeżdżę do Wojewódzkiego Centrum Medycznego i do Opolskiego Centrum Onkologii, by podtrzymać na duchu pacjentów laryngektomowanych, czyli takich, którym usunięto krtań. Rozmawiam z osobami na leczeniu uzupełniającym, aby weprzeć ich w bardzo trudnych dla nich chwilach, w dążeniu do powrotu do normalnego życia. Mówią na mnie „psycholog bez krtani”.
Spotykamy się też niekiedy na ul. Damrota (siedziba Stowarzyszenia Bariery) z laryngektomowanymi. Dużo im dają takie spotkania, bo człowiek nie zamyka się i nie ma czasu myśleć o chorobie.
Co skłoniło Pana do zaangażowania się w pomoc innym, w wolontariat?
A.K.: – Wszystko zaczęło się od chrypki. Bagatelizowałem ją, a po pięciu latach usłyszałem wyrok – rak krtani. Wygrałem walkę z rakiem i dziś, mimo że sam jestem stale jeszcze pacjentem Opolskiego Centrum Onkologii, pomagam innym.
Kiedy po operacji leżałem w szpitalu, nie wiedząc, co mnie czeka, przychodzili do mnie ludzie tacy jak ja, którym usunięto krtań z powodu nowotworu. Opowiadali oni jak sami zachorowali. Ja wtedy tylko słuchałem, bo mówić jeszcze nie mogłem. To, co dali swoją obecnością, zaangażowaniem i wiedzą, tego nie da się opisać ani ocenić. Dali mi nadzieję na lepsze jutro. Wcześniej sam otrzymałem pomoc, dzisiaj mam okazję się odwdzięczyć.
Z jakimi organizacjami lub instytucjami Pan współpracuje i jak się układa ta współpraca?
A.K.: – Biorę udział w grupowych zajęciach terapeutycznych dla osób po usunięciu krtani, organizowanych przez Stowarzyszenie Bariery przy ul. Damrota w Opolu. Jestem bardzo zaangażowany w pracę Stowarzyszenia, roznoszę ulotki, broszury, propaguję zdrowy styl życia. Nie przeszkadza mi to, że mówię bez krtani. Grunt to, że po stracie głosu na nowo nauczyłem się mówić i inni mogą mnie zrozumieć.
Stale odwiedzam również laryngektomowanych w szpitalu na ulicy Katowickiej w Opolu, gdzie personel również wita mnie z radością. Jestem stałym bywalcem Oddziału Radiologii Opolskiego Centrum Onkologii. Dojeżdżam autobusem ponad 80 km, by wspierać chorych.
Czym, oprócz wolontariatu, zajmuje się Pan w czasie wolnym?
A.K.: – Dużo radości czerpię z gołębi pocztowych. Z powodu choroby nie jestem czołowym hodowcą, ponieważ miałem przerwę w lotach. Ale każdy przylot gołębia mnie cieszy. Łowię ryby i lubię jeździć na rowerze. Latem chodzę do lasu na jagody i grzyby. W wojsku byłem kucharzem, dlatego też uwielbiam gotować. Przed operacją chodziłem jeszcze na polowania w „nagonce” z kolegami myśliwymi.
O czym Pan marzy?
A.K.: – Marzę o tym, żeby być zdrowym. Chodzę co pół roku do kontroli. Od operacji minęły już cztery lata. Chciałbym też jak najdłużej podnosić na duchu pacjentów przed i po operacji, sprawiam mi to ogromną przyjemność.
Jak zachęciłby Pan inne osoby do działań społecznych, wolontariatu?
A.K.: – Radziłbym, aby nie zamykać się w sobie, wychodzić do ludzi, nie wstydzić się swej niepełnosprawności. Nie palić, nie pić i prowadzić zdrowy tryb życia. Dobro, które dajemy innym wraca do nas i przynosi dużo satysfakcji, więc warto się czasem trochę natrudzić.