OWSIAK: Nie mamy żadnego problemu z wolontariuszami, a praca z nimi jest najważniejsza. To ona kształtuje wszystkie nasze działania. Nie myślimy całymi dniami o tym, jak zdobyć pieniądze.
W naszej strukturze, przy 28 etatowo zatrudnionych osobach, poszukiwaniem środków na utrzymanie Fundacji zajmują się dwie. Szukanie pieniędzy nie przysłania nam myślenia o zadaniach statutowych.
Nawet krótki wolontariat ma sens
Jeżeli ktoś jest dobrze zorganizowany, dobrze umocowany w tym co robi, pracuje i osiąga widoczne efekty, to do konfliktu między ważnością ludzi i pieniędzy nie dochodzi. Mam odczucie, że niesłusznie określa się słabość organizacji pożytku publicznego przez to, że ludzie chcą być wolontariuszami na chwilę. Nie ma w tym tak naprawdę nic złego. Nie możemy wymagać zaangażowania 360 dni w roku. Nawet krótkie zaangażowanie przyniesie korzyść za kilka lat, kiedy młodzi ludzie podrosną i przypomną sobie, że coś takiego zrobili i to, dla kogo pracowali, w żaden sposób się nie zdewaluowało. Motorem naszych działań jest to, żeby nikt z działających z nami ludzi nie pomyślał za 20 lat: „Ale obciach! Nic z tego nie wyszło!”.
To nie jest tak, że Polacy nie chcą się angażować. To trochę tak jak z polityką, kiedy czują zawód - czują zawód, to trzymają dystans. Ale kiedy przychodzi np. powódź, natychmiast ruszają do działania. Tylko trzeba im powiedzieć, czego się od nich oczekuje, co mają robić, żeby skutecznie pomagać. Teorie, że zaangażowanie osłabło, tłumaczę tym, że ten u kogo tak się dzieje, coś źle robi. Czasem słyszy się o organizacjach pozarządowych, które powstały jedynie po to, żeby obracać pieniędzmi. Jako organizacja, która takich kłopotów nie ma, nie dyskutujemy na ten temat. Mogę jedynie powiedzieć, że przyczynia się do tego fatalna konstrukcja mechanizmu 1%, która spowodowała gonitwę za pieniędzmi u wielu – bo każdy może go pozyskiwać. A powinny go otrzymywać tylko te organizacje, które się rozliczają. 1% powinni dostawać najlepsi – być może nieliczni.
Sprawy należy załatwiać do końca
Ludzie chcą widzieć efekt pracy organizacji pozarządowej. Organizacja zbiera jeden procent i co? Połatali, zaszpachlowali i biorą się za kolejną rzecz. A trwałej zmiany nie ma. Załatwmy coś do końca. Jak długo można zbierać na biedę? Organizacja zbiera potężne pieniądze dla głodnych i chciałbym usłyszeć za rok: zrobiliśmy system, który powoduje, że ci głodni są już zaopatrzeni – zamiast przejadania tych pieniędzy. My naszymi działaniami poprzez zakup sprzętu, który pracuje wiele lat, zmniejszyliśmy śmiertelność noworodków. Jeśli co roku słyszymy, że idzie zima i trzeba jakoś pomóc bezdomnym, to zastanawiam się, jaka jest skuteczność tych corocznych zabiegów? To oczywiście tylko przykłady, ale sedno jest takie, że ludzie nie chcą się angażować w działania, które nie przynoszą trwałych efektów.
W związku z tym jestem też za kontrolą organizacji, za co byłem niejednokrotnie przez środowisko krytykowany. Powyżej pewnych obrotów nie ma usprawiedliwienia dla braku audytu, chociaż wiemy, że jest to czasem drobiazgowe i uciążliwe. Audyty też nam mogą wiele rzeczy wyprostować i dają poczucie, że działania prowadzone są jak należy. Musimy być przygotowani na każde pytanie o to, czy to, jak wydaliśmy pieniądze miało sens. Audyt pozwala się do tego przygotować.
Skuteczność dzialania mobilizuje wolontariuszy
Do nas wolontariusze wracają. Boję się sformułowań takich jak „pokolenie orkiestry”, ale to pokolenie jest faktem. Ludzie, którzy zbierali dla nas na finale WOŚP 10 czy 15 lat temu, mają już swoje dzieci, ułożone życie. Spotykam biznesmenów czy marszałków województw, którzy luzują krawat, bo ja wyglądam, jak wyglądam, a oni są ode mnie dużo młodsi. Oni mówią: „byłem na Woodstocku kilkanaście lat temu! Byłem w Jarocinie, grałem w kapeli punkowej”. To jest bardzo ważne, bo Ameryka zmieniła się po amerykańskim Woodstocku, przewrócono cały establishment, prezentując im zupełnie nowe wartości. To ci ludzie, biznesmeni i politycy w latach ‘70 mieli epizod „dzieci kwiatów” w swoim życiu, który okazał się bardzo ważny w kształtowaniu ich wrażliwości. Teraz okazuje się, że bywalcy Jarocina czy Przystanku Woodstock są ludźmi myślącymi.
Druga opowieść to: „brałem udział w Wielkiej Orkiestrze. Zbierałem, organizowałem. Teraz moje dzieci zbierają”. Ci ludzie wracają pokoleniowo. Ludzie mają do nas zaufanie także dlatego, że jak zachoruje im dziecko, to najlepszy sprzęt w szpitalu oklejony jest naszymi serduszkami. Kiedy widzą, że ich pomoc była skuteczna, angażują się z nowa energią.
My też z naszymi wolontariuszami jesteśmy, długo po tym, jak już przeminą dźwięki Finału. Mówimy im cały czas: „Twoja aktywność może przynosić konkretne efekty”. Szkolimy ich na okoliczność umiejętności udzielania pierwsze pomocy w strukturach pokojowego patrolu i to jest dla nich bardzo ciekawe, również dlatego, że przełamują swój strach, obawę przed byciem z obcymi sobie ludźmi i tym, czy zostaną zaakceptowani. Już ponad 6 tys. młodych ludzi ma taki epizod w życiu. Należą przez to wielkiej rodziny. Opieramy to na wartościach przyjaźni, jeden za wszystkich, wszyscy za jednego – to są rzeczy, których mnie w dzieciństwie uczono w harcerstwie. To wszystko nas jednoczy. Nie pytamy ich o ideologię, politykę, religię. Jeśli przyjechałaś, to znaczy, że akceptujesz to, co tu proponujemy. My też im nie narzucamy tego, co ja czy inni myślą o różnych społecznie ważnych sprawach.
Dziwi mnie, kiedy zdarza się, że duże, fajne organizacje, które adresują swoje działania do młodych ludzi, rezygnują z udziału w Przystanku Woodstock, np. ze względu na wakacje. Jeśli nie chcą pojawić się tam, gdzie dzieje się taki ferment, dla mnie stawia to pod znakiem zapytania ich wiarygodność.
U nas atmosfera jest kumplowska. Ale też prawda jest taka, że nigdy nam to nie przesłania zadania, jakie mamy wykonać. Nie dajemy legitymacji, ale co roku staję na scenie i mówię: „Dziękuję, że przyjechaliście. Super, że pokazujecie, jaka jest polska młodzież”. Można więc zrobić tak, że pieniądze nie przykryją wszystkiego. Jeśli nie mówisz ludziom, że ich potrzebujesz i do czego, to nie czują się potrzebni. Jeśli pozwalasz ludziom współtworzyć to, co robisz, to oni potem wracają.
Źródło: inf. własna