Czy wiecie co to są titówki, glogierówki, józefinki, kongresówki, lubaszki? To odmiany jabłek, gruszek i śliwek, które jeszcze kilkadziesiąt lat temu rosły w sadach. Społeczny Instytut Ekologiczny (SIE) stara się, by dawne odmiany owoców powróciły na polską wieś.
W latach 60. i 70. XX wieku zaczęły powstawać w Polsce duże sady
z niskopiennymi drzewami owocowymi. Przekonywano rolników, aby
wycinali stare jabłonki, grusze i śliwy, a w ich miejsce sadzili
nowe, wyhodowane sztucznie rośliny. Później okazało się, że
wymagają one licznych zabiegów pielęgnacyjnych, oprysków, a owoce,
jakie dają, są może smaczne i ładnie wyglądają, ale ich wartość
odżywcza jest niewielka. Kiedy w latach 90. coraz głośniej zaczęto
mówić o ekologicznych uprawach oraz o przywróceniu bioróżnorodności
na polskiej wsi, przypomniano sobie o dawnych odmianach drzew
owocowych. Obecnie coraz więcej rolników, działkowców i sadowników
chce je mieć w gospodarstwach lub ogrodach.
37 nowych sadów
Społeczny Instytut Ekologiczny z Warszawy od kilku lat realizuje
programy, których celem jest przywracanie różnorodności
biologicznej w polskim rolnictwie. W latach 2005 – 2006 udało się
wdrożyć projekt „Nowe polskie sady dawnych odmian”.
– W naszym kraju jest duża tradycja sadownictwa, a kwitnące
wysokopienne drzewa owocowe od zawsze charakteryzowały polski
krajobraz rolniczy. Chcieliśmy o tym przypomnieć i jednocześnie
namówić jak najwięcej osób do tego, aby zaczęły sadzić dawne
odmiany jabłoni, grusz czy śliwek – mówi Jolanta Zientek-Varga z
zarządu SIE.
Projekt skierowany był do mieszkańców województw: mazowieckiego,
łódzkiego i kujawsko-pomorskiego. W trakcie jego trwania założono
37 sadów przy szkołach gminnych i rolniczych, w skansenach, w
parkach krajobrazowych, w centrach doradztwa rolniczego, czyli w
miejscach cennych z punktu widzenia przyrodniczego oraz
edukacyjnego. Największe kolekcje odmian powstały przy Regionalnym
Centrum Doradztwa Rozwoju Rolnictwa i Obszarów Wiejskich w
Przysieku oraz przy Muzeum Narodowym Rolnictwa i Przemysłu
Rolno-Spożywczego w Szreniawie. SIE przeprowadziło też jedenaście
warsztatów połączonych z praktycznym pokazem m.in. szczepienia,
techniki sadzenia i prześwietlania koron w starych drzewach. Wydano
także broszurę „Tradycyjne Sady” oraz serię pocztówek z rysunkami i
tekstami o dawnych odmianach jabłoni i grusz.
Stare jak nowe
– Zainteresowanie warsztatami było bardzo duże. Szczególnie
rolnicy, którzy już wcześniej wprowadzili u siebie uprawy
ekologiczne zdawali sobie sprawę, że przywrócenie w ich sadach
dawnych odmian drzew owocowych jest naturalnym procesem – zapewnia
Jolanta Zientek-Varga.
Dobre efekty przyniosła też prowadzona przez Instytut akcja
informacyjna, promująca powrót do sadów dawnych odmian. Do
współpracującej ze SIE Kwalifikowanej Szkółki Drzew i Krzewów
Owocowych (KSDiKO) w Kruszewie woj. mazowieckim przyjeżdża po
sadzonki oliwki czerwonej, papierówki, szarej renety, dziekanki
lipcowej czy węgierki łowickiej coraz więcej indywidualnych
rolników, działkowców, a nawet właścicieli przydomowych
ogródków.
– Od dwóch lat zainteresowanie dawnymi odmianami drzew owocowych
jest coraz większe – przekonuje Bożena Majkowska z KSDiKO. – I
bardzo dobrze, bo są one łatwiejsze w uprawie, dobrze rosną i są o
wiele silniejsze i lepiej przystosowane do zmiennych warunków
atmosferycznych od drzew niskopiennych. A i owoce mają smaczniejsze
niż sztucznie wyhodowane odmiany na przykład jabłek – dodaje.
Dla nas i dla przyrody
Jak przekonują przyrodnicy współpracujący z instytutem, w sadach
z wieloma odmianami dawnych drzew owocowych występują liczne
gatunki owadów, ptaków, płazów, gadów, a nawet drobnych ssaków.
Bardzo ważną rolę odgrywają również dzikie pszczoły, które zapylają
wielokrotnie więcej kwiatów drzew owocowych niż pszczoły miodne.
Także dla ludzi odpoczynek w cieniu rozłożystej jabłoni czy gruszy
jest znacznie milszy, niż widok niskopiennych drzewek rosnących w
równych rzędach w gigantycznych sadach.
– Co prawda dofinansowanie projektu już się skończyło, ale wciąż
przekonujemy ludzi do sadzenia dawnych odmian drzew owocowych.
Muszę przyznać, że z zadowoleniem obserwujemy, jak tych drzew
przybywa w sadach i ogrodach – twierdzi Jolanta Zientek-Varga.
Może już za kilka lat, gdy wybierzemy się po owoce na targ,
sprzedawcy nie będą robili zdziwionych min, gdy zapytamy o szarą
renetę lub titówkę, tylko z uśmiechem zaproponują nam jeszcze inne
dawne odmiany jabłek, gruszek i śliwek.
Artykuł ukazał się w miesięczniku organizacji pozarządowych gazeta.ngo.pl - 06 (54) 2008; www.gazeta.ngo.pl |
Źródło: gazeta.ngo.pl