Do organizacji pozarządowych, pomagających powodzianom trafia coraz więcej darów rzeczowych. Nie wszystkie nadają się do przekazania – pisze o tym Gazeta Wyborcza.
„Przy takich akcjach uaktywniają się ludzie, którzy lubią gromadzić różne rzeczy, a potem przychodzą do nas i mówią, że "przecież jeszcze dobre, tylko 20 lat leżały w piwnicy i nikt ich nie używał". Delikatnie staramy się im powiedzieć, że ofiarom niepotrzebne są takie starocie. Uważamy, by nikogo nie urazić, choć czasami jest to trudne” – mówi w GW ks. Bogdan Kordula, szef krakowskiej Caritas.
„Organizacje charytatywne apelują o przekazywanie nowych rzeczy i sprzętów. Tłumaczą to nie tylko względami higienicznymi, ale też psychologicznymi. - Ofiary katastrof przeżywają silny stres i przygnębienie. Świat im się zawalił i nie mogą wszystkiego zaczynać od nowa w dziurawej pościeli - wyjaśnia Józefa Grodecka, szefowa Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Krakowie. Potwierdza to ks. Andrzej Augustyński, szef Stowarzyszenia "U Siemachy" pomagającego młodzieży. - Ofiarowanie rzeczy zbędnych i zniszczonych osobom potrzebującym może je psychicznie pogrążyć. Albo stać nas wielkoduszne i przemyślane gesty, albo lepiej ich zaniechać – mówi”.