Diagnozę wykonują raczej organizacje duże, ze sporym budżetem lub te, od których wymaga tego grantodawca. W sumie 35% polskich organizacji pozarządowych diagnozuje sytuację otoczenia oraz potrzeby odbiorców swych projektów, zanim zaproponuje działania – takie dane znalazły się w opublikowanym w 2012 roku raporcie Stowarzyszenia Klon/Jawor „Życie codzienne organizacji pozarządowych w Polsce”.
– Diagnoza to taki rodzaj działań, który polega na pogłębieniu wiedzy dotyczącej miejsca, w którym działa organizacja, na zgromadzeniu informacji odnośnie potrzeb odbiorców działań, na analizie dostępnych danych – mówi Jadwiga Przewłocka ze Stowarzyszenia Klon/Jawor. – I o taką formę działań pytaliśmy organizacje w badaniu.
Respondenci zostali zapytani, czy podczas planowania przyszłych działań ich organizacja regularnie bada potrzeby odbiorców, potrzeby lokalne lub analizuje obecną sytuację. Na to pytanie twierdząco odpowiedziało 35% organizacji. Organizacje wyjaśniały, że ich diagnozy polegają na bliższym przyjrzeniu się i analizie dostępnych danych, raportów i dokumentów (w 20% przypadków), korzystaniu z ankiet, spotkań czy wywiadów (17%), konsultowaniu pomysłów z ekspertami, a w ok. 2% przypadków – zlecaniu badań i analiz na zewnątrz.
Dane oznaczają, że diagnozę robi co trzecia organizacja – przyjrzyjmy się, kto i dlaczego.
Diagnozy wymagają sponsorzy
Systematyczne podejście do badania potrzeb i diagnozy sytuacji mają w większym stopniu te organizacje, które w ten sposób muszą odpowiedzieć na wymagania grantodawców. Okazuje się, że wśród stowarzyszeń i fundacji korzystających z funduszy unijnych (takich jak Program Operacyjny Kapitał Ludzki czy Regionalne Programy Operacyjne) już nieco ponad połowa (54%) prowadzi takie działania. Podobnie jest wśród organizacji korzystających z pieniędzy przekazywanych przez administrację centralną – diagnozę wykonuje 52%. Natomiast wśród organizacji uzyskujących fundusze z programów Komisji Europejskiej lub zagranicznych programów pomocowych spoza Unii Europejskiej (m.in. funduszy norweskich i szwajcarskich) odsetek ten rośnie do aż 80%.
Gdy spojrzymy na wielkość budżetów, okazuje się, że wśród organizacji dysponujących rocznie kwotą powyżej miliona badania potrzeb i lokalne diagnozy wykonuje 70% podmiotów. Wciąż jednak pozostaje aż 30% dysponujących dużymi środkami organizacji, które nie diagnozują w systematyczny sposób potrzeb społecznych. O przyczynę zapytaliśmy osobę związaną z jedną z „dużych” organizacji:
– Jeśli organizacja prowadzi działalność usługową albo poradniczą, to zna potrzeby odbiorców: mówią o nich ludzie, którzy do organizacji przychodzą. Przykładowo, jeżeli np. zgłasza się do nas duża liczba osób i mówi o jakimś problemie, to w zespole zawsze jednak pojawia się myśl, że trzeba ten problem rozwiązać. Jeżeli organizacja długo działa w jakimś obszarze, to wie, bo analizuje informacje na bieżąco. To jest wiedza intuicyjna.
Ale czy organizacja wie naprawdę? To jest ciekawe pytanie.
Kto nie diagnozuje?
Dwie trzecie organizacji na pytanie o regularną diagnozę, odpowiedziała, że jej nie robi. Co mogło na to wpłynąć?
– Odpowiadając na to pytanie, trzeba wziąć pod uwagę ogromne zróżnicowanie sektora pozarządowego. Podejście do badania potrzeb zależy od specyfiki organizacji, skali jej działania, czy sposobu finansowania działań – mówi Jadwiga Przewłocka. – Wśród organizacji nieprowadzących badań regularnie lub w ogóle znajdują się między innymi stowarzyszenia działające na rzecz własnych członków, np. hobbystyczne, czy organizacje kulturalne, które liczą na to, że ich publiczność „zagłosuje za” ich ofertą, przychodząc na spektakl czy festiwal.
Ograniczoną diagnozę robią również organizacje działające na małą skalę. To one odpowiadały w badaniu, że nie robią jej „regularnie”, choć starają się odpowiadać na potrzeby. Tak mówi Elżbieta Urbanowska z Ostródzkiego Stowarzyszenia Edukacyjnego „Szansa”:
– Jesteśmy bardzo biednym stowarzyszeniem, mamy 23 członków, a składki wynoszą pięć złotych. Więc żadne badania nie wchodzą w grę. Projekty składamy najczęściej do starostwa, jest konkurs, ale diagnoza nie jest tam konieczna. Czasem dostajemy pieniądze, a czasem nie i wówczas projekt robimy własnym sumptem – są to rajdy rowerowe, wycieczki. Skąd wiemy, że takie jest zapotrzebowanie? Z lekcji i rozmów z młodzieżą. Jesteśmy nauczycielami, w Stowarzyszeniu są również rodzice – znamy potrzeby dzieci, bo pytamy o nie. O to, co młodzież interesuje, gdzie by chciała pojechać, pytam na lekcjach geografii w swojej własnej szkole.
Diagnozy nie prowadzi też jednak część organizacji świadczących różnego rodzaju usługi (np. społeczne, zdrowotne, doradcze) na dużą skalę. Przyczyną bywa też przekonanie, że diagnozowanie sytuacji to czynność czaso- i pracochłonna, zabierająca zasoby niezbędne do prowadzenia faktycznych działań.
Diagnozować można jednak małym kosztem:
– Oczywiście nie ma co strzelać z armaty do muchy – komentuje Jadwiga Przewłocka. – Nikt nie oczekuje, że np. stowarzyszenie działające w niewielkim środowisku zamawiać będzie pogłębione raporty. Są jednak do wykorzystania niskokosztowe sposoby diagnozowania, po które warto sięgnąć.
Jak jest Wasze zdanie?
Jaka jest Wasza opinia? Czy diagnoza otoczenia lub potrzeb społecznych jest zawsze konieczna? W jakich okolicznościach diagnoza jest obowiązkiem? Czy są organizacje, które nie muszą jej robić? Zapraszamy do dyskusji, do działu Debaty i opinie.
Na głosy w tej sprawie (do 4440 znaków) czekamy pod adresem redakcja@portal.ngo.pl
Pobierz
-
201308131318240837
905263_201308131318240837 ・38.72 kB
-
201309091122570837
912389_201309091122570837 ・38.72 kB
Źródło: inf. własna (ngo.pl)