Nie odbyło się pierwsze czytanie projektu ustawy o Rzeczniku ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji. Posłowie uznali, że jest niekonstytucyjny. Nie oznacza to jednak, że sprawa organu ds. przeciwdziałania dyskryminacji nie wróci do Sejmu.
Zdaniem Krzysztofa Śmiszka z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego o Rzecznika ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji, którego ustawowo chciało wprowadzić SLD, „upomni się” Komisja Europejska.
– Dyrektywa UE zobowiązuje nas do powołania organu, który w przeciwieństwie do Rzecznika Praw Obywatelskich, będzie mógł interweniować w sprawie dyskryminacji w również w sferze prywatnej– komentuje Krzysztof Śmiszek – dlatego usunięcie tego projektu z sejmowego porządku obrad musi dziwić.
Rzecznik ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji miałby być powoływany przez Sejm i przeciwdziałać dyskryminacji ze względu na płeć, rasę, pochodzenie narodowe i etniczne, religię i przekonania, niepełnosprawność, wieku lub orientację seksualną. Kandydatura Rzecznika musiałaby być poparta rekomendacjami trzech organizacji pozarządowych zajmujących się przeciwdziałaniem dyskryminacji.
Posłowie PO i PiS nie chcieli rozpatrywać projektu, bo twierdzą, że Rzecznik ds. Dyskryminacji dubluje kompetencje Rzecznika Praw Obywatelskich. Ten od stycznia 2011 zajmuje się również przeciwdziałaniem dyskryminacji, bo takie uprawnienia dała mu obowiązująca od 2011 r. tzw. ustawa równościowa. Tymczasem kompetencją nowego rzecznika, wymaganą przez unijne prawo, byłaby możliwość interweniowania również w tzw. sferze prywatnej, czego RPO zrobić nie może. Jaka jest różnica? Rzecznik Praw Obywatelskich strzeże zasady równego traktowania, kiedy narusza ją w relacji z obywatelem organ państwa, np. ministerstwo lub urząd pracy. Natomiast na przykład w sprawie niewpuszczenia Roma lub Romki do warszawskiej restauracji lub nieobsługiwania izraelskich wycieczek przez jeden z krakowskich hoteli RPO nic zrobić nie może, bo nie dyskryminował urzędnik, ale prywatny właściciel.
A nowy rzecznik mógłby: miałby te same kompetencje, które RPO ma w stosunku do instytucji publicznych, np. prawo do natychmiastowej kontroli lub żądania dokumentów. Jednak część posłów przeciwnych projektowi orzekła, że projektu ustawy o Rzeczniku jest niekonstytucyjny, bo organ z taką władzą nie może być wprowadzony ustawą.
– To demagogiczny argument – mówi Krzysztof Śmiszek – tak samo moglibyśmy powiedzieć, że niekonstytucyjny jest Rzecznik ds. ubezpieczeń czy Rzecznik Praw Pacjenta – wprowadzeni w ten sam sposób.
Skreślenie Rzecznika z porządku obrad nie przekreśla jeszcze ustawy. SLD prawdopodobnie ponownie umieści ją w porządku obrad. O ile jednak nie zbuduje wokół niej szerszej koalicji, ustawa w tym kształcie może nie mieć szans.
Źródło: informacja własna ngo.pl