– Najbardziej zależy nam na zachowaniu tradycji, religii i języka, polskiej kultury. Integrujemy się, bo przecież nie ma innego wyjścia – podkreśla Stanisława Jakimowska, która jest prezesem Stowarzyszenia Polaków w Suczawie. A w tle rozmowy sławne bukowińskie malowane monastyry oraz przepiękne krajobrazy pogranicza Karpat i stepów.
Pytam przypadkowo spotkaną w Suczawie dziewczynę o Casa Polona (znajdującą się na str. Ioan Vodă Viteazu nr 5). – Dom Polski – odpowiada zdziwiona. W Rumunii na Bukowinie funkcjonuje bowiem polska nazwa i tak też jest zapisana na szarym budynku w centrum miasta obok znanego monastyru.
Nie było nieporozumień
Jest on siedzibą Związku Polaków w Rumunii, który został zarejestrowany 16 marca 1990 roku w Bukareszcie. W niedługim czasie siedzibę organizacji Polonii rumuńskiej przeniesiono właśnie do Suczawy na Bukowinie, w której w tej chwili jest zameldowanych ponad 200 Polaków. Związek Polaków jest organizacją federacyjną, która zrzesza 14 lokalnych organizacji – Stowarzyszeń Polaków. Znajdują się one w miastach: Bukareszt, Konstanca, Jassy, Suczawa, Seret, Ruda, Radowce, Nowy Sołoniec, Kaczyka, Plesza, Pojana Mikuli, Paltynosa, Gura Humorului, Moara (Bulaj). Domy Polskie działają ponadto w: Bukareszcie, Jassach, Serecie, Rudzie, Nowym Sołońcu, Kaczyce, Pojanie Mikuli i Paltynosie. To wokół nich toczy się życie polonijne. Odbywa się w nich opłatek i śniadanie wielkanocne, śpiewane są kolędy, czasem przyjeżdża polski zespół ludowy.
– Najbardziej zależy nam na zachowaniu tradycji, religii i języka, polskiej kultury. Integrujemy się, bo przecież nie ma innego wyjścia. Wyróżniamy się wśród innych mniejszości narodowych. Tutaj się polska zaradność przebija. Jesteśmy wzorem dla Rumunów. Wśród nas nie było nieporozumień – podkreśla Stanisława Jakimowska, która pracuje w Suczawie, jest prezesem Stowarzyszenia Polaków w Suczawie oraz honorowym prezesem Związku. W Rumunii od 1944 roku, rodzice najpierw zatrzymali się w Siedmiogrodzie. Ukończyła filologię francusko-rumuńską w Klużu. Przez 33 lata pracowała jako nauczycielka języka rumuńskiego i francuskiego w liceum. Jest też naczelną miesięcznika „Polonus”. To bardzo ważne czasopismo.
W Konstancy nad Morzem Czarnym
Redaktorką „Polonusa” jest również Barbara Breabăn. Prowadzi stałą rubrykę „Piękna nasza Polska cała”. Co roku stara się przebywać w Polsce przynajmniej przez miesiąc. W Rumunii mieszka od 1977 roku. Aż do przejścia na emeryturę pracowała w bibliotece uniwersyteckiej w Konstancy i właśnie w tej miejscowości założyła Stowarzyszenie Polaków.
– W Konstancy nad Morzem Czarnym sytuacja jest trudniejsza. Mieszka tu w tej chwili dziesięcioro Polaków. Młodzieży nie ma. Raz w miesiącu odbywa się msza w języku polskim, przyjeżdża ksiądz z Bukaresztu – opowiada pani Barbara. Ma znajomą rumuńską koleżankę, która potrafi grać na gitarze i chodzi z nią przed świętami Bożego Narodzenia, żeby śpiewać polskie kolędy. Co roku jeździ też do Suczawy na zebrania związku. – Oczywiście wszyscy prezesi stowarzyszeń przyjeżdżają i dyskutujemy o różnych sprawach. Księgowa przedstawia, w jaki sposób został zrealizowany budżet z zeszłego roku, jaki budżet mamy na rok następny i co chcemy zrobić w następnym roku, ile numerów Polonusa się ukaże, jakie wydarzenie kulturalne się odbędą – wylicza pani Barbara, która za swoją działalność została odznaczona Złotym Krzyżem Zasługi.
Karpaty, monastyry i stepy
Wydarzeniem kulturalnym są m.in. Dni Polskie. W 2003 roku, na Dniach Polskich, organizowanych przez Związek Polaków w Rumunii, Wojciech Krysiński przedstawił projekt znakowania szlaków turystycznych w okolicach polskich wiosek na Bukowinie. Projekt jest teraz realizowany przez Stowarzyszenie „Obczyny”, powołane do życia w 2010 roku przez grupę Polaków z Bukowiny, z ojczyzny i okoliczne gminy.
– Jako zaczyn do powstania projektu należy uznać dwie przesłanki: ekonomiczną, czyli wpływy z turystyki dla miejscowych Polaków za noclegi, wyżywienie i usługi przewodnickie, które ułatwia brak bariery językowej; oraz krajoznawczą, czyli sławne bukowińskie malowane monastyry, przepiękne krajobrazy pogranicza Karpat i stepów, zjawiska etnograficzne i wzajemne związki historyczne, o których większość mieszkańców Polski nie ma pojęcia – tłumaczy Wojciech Krysiński, ze Stowarzyszenia „Obczyny”, regionalista, popularyzator Bukowiny i autor przewodnika po tym regionie.
Stowarzyszenie „Obczyny” założone zostało w Rumunii, zgodnie z prawem rumuńskim. W statucie zapisano, że członkami mogą być osoby prawne i fizyczne z Rumunii i innych krajów na tych samych prawach i obowiązkach. Następnie przekazano dokumenty do potwierdzenia do notariusza, co kosztowało 120 lei i złożono do sądu – 80 lei. Sąd wydał postanowienie po miesiącu od złożenia wniosku i po rejestracji Stowarzyszenia w Urzędzie Skarbowym i można było rozpocząć pracę. Do założenia Stowarzyszenia potrzeba było dziesięciu członków założycieli, a było ich dwunastu: sześć gmin, które musiały wydać uchwały o przystąpieniu do Stowarzyszenia i wyznaczyć swoich przedstawicieli (w naszym przypadku są to wójtowie gmin), którzy mieli je reprezentować, i sześć osób fizycznych z Polski i Rumunii. Siedzibą Stowarzyszenia jest wieś w połowie zamieszkała przez Polaków – Pojana Mikuli, gdzie miejsca użyczył w swoim domu prezes Stowarzyszenia, mieszkaniec wsi, Łukasz Juraszek.
Gdyby nie te hyrby
Nie od razu udało się namówić mieszkańców do współpracy przy znakowaniu szlaków. – Ale i tu udało się w końcu zmienić ich opinie o turystach i turystyce. We wsi uważano, że tylko dziwni ludzie chodzą po górach i malują drzewa w lesie. Ale przyszedł czas, że w kurniawie, po hucznej imprezie w sąsiedniej wsi, wracali do domu i choć miejscowi (ale „zmęczeni”, jak to po zabawie), to zgubili drogę. Ale odnaleźli szlak turystyczny i bez większych problemów wrócili do domu. Później dowiedziałem się w knajpie, że gdyby nie te „hyrby na stromoch”, to do domu by nie trafili. Od tej pory zaczęliśmy być odpytywani, po co i dlaczego malujemy szlaki. Nastawienie wsi się zmieniło – opowiada anegdotkę Krysiński.
Rozpoczęto znakowanie szlaków turystycznych, przy początkowej akceptacji wojewody suczawskiego według standardów obowiązujących w Europie Środkowej, a w 2010 zapadła decyzja, żeby szlaki były malowane według obowiązujących przepisów. Planowanych do wyznakowania jest jeszcze około 120 godzin szlaków, zrealizowane już około 60% długości tras.
– Rozbudziliśmy w okolicy potrzebę malowania szlaków – wszyscy niezrzeszeni w naszym Stowarzyszeniu rozpoczęli prace, w efekcie powstał spory bałagan. Nad usunięciem skutków samowoli pracujemy razem z SALVAMONT-em (odpowiednikiem naszego GOPR-u) i mam nadzieję, że do końca 2014 roku uda się nad tym zapanować – zapewnia szef stowarzyszenia Obczyny.
Bo wy inaczej gadacie
Mowa Polonusów to archaiczny język góralski, a nie polski literacki. Nie ma na Bukowinie kina polskiego czy koła dyskusyjnego. Nie dociera zakodowana polska telewizja, tylko TVP Polonia. Jest jeszcze Internet, ale jeśli to samo jest w nim umieszczone po rumuńsku, to nikt nie szuka po polsku.
– Na kolonii usłyszałam od dzieci: „Bo wy inaczej gadacie”. Odpowiadałam: „ale ciebie rozumiem i ty mnie rozumiesz, rozmawiaj ze mną po polsku, a nie po rumuńsku”. Były na początku bardzo zawstydzone – wspomina pani Breabăn, która od dwudziestu lat prowadzi lekcje języka polskiego jako wolontariuszka. Uczyła też Olę z Mangalii. – Przyjeżdżała w sobotę, nocowała u mnie, na egzaminie okazało się, że była najlepsza i otrzymała stypendium Rządu Polskiego dla Polonii na sześć lat. Teraz studiuje w Lublinie stosunki międzynarodowe. Jako nauczycielka miałam ogromną satysfakcję – podkreśla.
Co roku czterech nauczycieli języka polskiego zostaje oddelegowanych przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych na Bukowinę. W Pojanie Mikuli z funduszy Sejmu została wybudowana szkoła, na otwarcie przyjechała Krystyna Bochenek z Maciejem Płażyńskim, który wtedy był prezesem Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”. W tej nowoczesnej szkole uczy się 200 uczniów, w tym 120 Polaków.
Zapraszamy
Źródło: inf. własna (ngo.pl)