Mają po jednej nodze i dwóch kulach. Wystarcza, żeby strzelać spektakularne gole. Chłopaki ze Stowarzyszenia Amp Futbol marzą, żeby wystąpić na paraolimpiadzie, a kancelaria prawna pomaga im to marzenie spełnić. Za darmo.
O chłopakach po amputacji, którzy grają w gałę, Sylwia Gregorczyk-Abram dowiedziała się z facebooka. Jeden z aplikantów napisał: są świetni, potrzebują fachowej pomocy prawnej. Nie miała wątpliwości, że trzeba będzie im pomóc. Odpisała aplikantowi, żeby przysłał chłopaków do niej.
Do niej, czyli do Clifford Chance – kancelarii, w której koordynuje sprawy pro bono. Mają ich całkiem sporo: współpracują z Helsińską Fundacją Praw Człowieka (Program Spraw Precedensowych), Stowarzyszeniem Interwencji Prawnej czy Fundacją Dzieci Niczyje. Od października 2014 roku do grona partnerów dołączyło Stowarzyszenie Amp Futbol.
15 tysięcy amputacji rocznie
Organizacja zrzesza osoby po amputacjach oraz z wrodzonymi wadami kończyn, które grają w piłkę nożną. Fachowo ta dyscyplina nazywa się właśnie Amf Futbol. Do Polski sprowadził ją kilka lat temu Mateusz Widłak, prezes stowarzyszenia. Od zawsze interesował się piłką nożną, ale w niszowym wydaniu. Kiedy zobaczył na filmie Brazylijczyków po amputacjach, którzy grali w piłkę, zaczął sprawdzać, jak ta dyscyplina ma się u nas. Okazało się, że nijak – nie było w Polsce ani jednego klubu, który zrzeszałby takich zawodników. Postanowił jakoś to rozkręcić.
Początkowo znalazło się parunastu ochotników, z czasem stworzyli drużynę polskiej reprezentacji. Zaczęli wyjeżdżać na turnieje do Wielkiej Brytanii, Irlandii, Rosji, Hiszpanii. Zawodników zaczęło przebywać, powstało pięć klubów: Kuloodporni Bielsko-Biała, GKS Góra, Husaria Kraków, Gryf Szczecin i Lampart Warszawa. Obecnie w całej Polsce jest około 60 zawodników tej dyscypliny.
– Porównując się z innymi krajami, to całkiem niezły wynik – ocenia Mateusz Widłak. – Ale potencjał jest znacznie większy – przekonuje. Statystyki mówią, że rocznie wykonuje się w Polsce aż 15 tysięcy amputacji, 1100 z nich dotyczy osób w młodym wieku, które są zdolne do fizycznego wysiłku. – To potencjalni zawodnicy Amp Futbolu! – zauważa Widłak.
327 godzin
Do kancelarii Clifford Chance przyszli z pomysłem, aby utworzyć Europejską Federację Amp Futbolu. Chodziło o to, żeby wzmocnić współpracę z federacjami innych krajów.
– Analizowaliśmy, jaka forma prawna będzie najlepsza, przygotowaliśmy projekty: statutu związku, protokołu komitetu założycielskiego, wniosku do KRS… – wylicza Tomasz Derda z Clifford Chance, który zajmuje się sprawą. Bardzo się w nią zaangażował. Lubi zarówno piłkę nożną, jak i sprawy pro bono.
– Dla klienta komercyjnego najczęściej najważniejszy jest finansowy efekt. W sprawach pro bono chodzi o coś innego. Chłopakom z Amp Futbolu zależy na rozwijaniu sportu, który dla wielu osób jest szansą nie tylko na powrót do aktywności fizycznej, ale też na powrót do życia – mówi mecenas Derda.
Prawnicy kancelarii do tej pory poświęcili sprawie aż 327 godzin. Sporo, ale to jeszcze nie koniec. Obecnie pracują nad utworzeniem Związku Amp Futbolu. Następnym krokiem będzie przekształcenie go w bardziej zorganizowaną formę, czyli Polski Związek Amp Futbolu, co pozwoli chłopakom wystartować na paraolimpiadzie. To ich nadrzędny cel.
Czy stowarzyszenie byłoby w stanie zapłacić za taką usługę? Mateusz Widłak nie ma złudzeń: – Nie stać byłoby nas nawet na spotkanie zapoznawcze – uśmiecha się.
Przyznaje, że początkowo wydawało mu się, że skoro nie płacą kancelarii ani grosza, nie mogą liczyć na zbyt wiele. – Ale wcale tak nie jest! – zastrzega. – Co chwila wymyślamy prawnikom nowe zadania, zasypujemy ich dziesiątkami pytań, a oni jeszcze nigdy nam nie odmówili. Czasem sam się dziwię, że nie mają nas jeszcze dosyć – znowu się uśmiecha.
– Nie wiem, skąd przekonanie, że kancelarie podchodzą do spraw pro bono po macoszemu – dziwi się Sylwia Gregorczyk-Abram. – W naszym przypadku jest nawet odwrotnie. Do sprawy Amp Futbolu zaangażowaliśmy aż ośmiu prawników. Korzystaliśmy też ze wsparcia kolegów z Londynu. Kiedy pracujemy z komercyjnym klientem, ograniczamy liczbę prawników, żeby nie generować dodatkowych kosztów. W przypadku spraw pro bono nic nas nie ogranicza.
Centrum Pro Bono
Mecenas Gregorczyk-Abram poznała chłopaków z Amp Futbolu dzięki facebookowi, jednak o problemach prawnych organizacji dowiaduje się zwykle dzięki Centrum Pro Bono. To inicjatywa Fundacji Uniwersyteckich Porad Prawnych, która paruje organizacje pozarządowe potrzebujące pomocy z kancelariami, które są gotowe jej im udzielić.
Obecnie w bazie Centrum Pro Bono znajduje się 29 kancelarii. Kiedyś było więcej, ale nie wszystkie były aktywne. Centrum zrobiło remanent, zostali najbardziej zaangażowani. Kancelarie mają dostęp do internetowej platformy, gdzie wyświetlają się sprawy do wzięcia: nazwa organizacji, szczegóły sprawy, dane kontaktowe. Jeśli któryś z prawników kliknie: „przydziel”, zaczyna się współpraca kancelarii z organizacją.
Stowarzyszenie albo fundacja może zgłosić swoją sprawę poprzez formularz na stronie Centrum Pro Bono. Wbrew pozorom, chętnych nie jest za wielu. – Od stycznia mieliśmy 25 spraw, rocznie jest ich około 70 – mówi Anna Włodarczyk, koordynatorka programu. Chciałaby, żeby było ich jeszcze więcej. – Na dniach dołączą do nas nowe kancelarie. Jest potencjał na więcej! – deklaruje.
Ale nie wszystkie sprawy cieszą się powodzeniem – zastrzega. Kancelarie niechętnie biorą sprawy fundacji i stowarzyszeń, które prowadzą działalność gospodarczą. – Wychodzą z założenia, że takie organizacje mają pieniądze na prawnika. Wolałyby pomagać tym, których naprawdę na to nie stać – wyjaśnia Anna Włodarczyk.
– Kancelarie nie lubią angażować się w wewnętrzne konflikty (członek zarządu pozywa drugiego), unikają też spraw z tłem politycznym i takich, w których stroną sporu są korporacje. Chodzi o konflikt interesów. Korporacje to często klienci naszych kancelarii – wyjaśnia Włodarczyk.
Wystarczy współpracować
Kiedy pozarządowcy przychodzą do Clifford Chance na spotkanie zapoznawcze, Sylwia Gregorczyk-Abram uważnie im się przygląda. – Sprawdzam, czy wiedzą, czego chcą, czy są przygotowani i czy podchodzą do naszej współpracy na serio – mówi.
– Bardzo chcielibyśmy pomóc każdej fundacji i stowarzyszeniu, ale do tego niezbędna jest współpraca obu stron. Liczymy, że pracownicy organizacji będą odbierali od nas telefon, będą odpowiadali na nasze maile, a pytania, które do nich kierujemy, nie będą trafiały w czarną dziurę – wyjaśnia. Niestety zdarzały się i takie przypadki.
Ale też wiele innych: – Czasem jest tak, że rozwiązujemy jakiś problem prawny i organizacja nagle znika. Nie informuje nas, co stało się z danym projektem, a ja i moi koledzy bardzo chcielibyśmy wiedzieć, czy udało się zrealizować ideę, dla której podejmowaliśmy działania – mówi Gregorczyk-Abram.
Zawsze cieszy ją, kiedy fundacja albo stowarzyszenie próbuje włączyć prawników kancelarii w życie organizacji. – Są stowarzyszenia, które informują nas o bieżącej działalności, zapraszają do udziału w wydarzeniach albo proszą o wystąpienie podczas konferencji w charakterze prelegenta. Wszystkie podobne inicjatywy są przez nas mile widziane – mówi.
Stowarzyszenie Amp Futbol akurat świetnie to rozumie, nieraz zapraszali prawników z Clifford Chance na swoje mecze. – Widziałam ich w akcji, powalili mnie na kolana! Nie przypuszczałam, że człowiek po amputacji może poruszać się tak szybko i tak sprawnie – mówi Sylwia Gregorczyk-Abram. Sięga po komórkę, by pokazać zdjęcia, które zrobiła w trakcie meczu. Na koniec pokazuje jeszcze jedną fotografię: cała drużyna pozuje na tle bramki. Oprawione zdjęcie stoi w recepcji, na honorowym miejscu.