W sercu Afryki, na obszarze zbliżonym do powierzchni przeciętnego polskiego województwa żyje prawie 12 milionów ludzi. Dzisiaj sami siebie nazywają Rwandyjczykami, ale oni i ich kraj mają za sobą krwawą historię podziałów, którą w 1994 roku zakończyło ludobójstwo. Dziś Rwanda jest jednym z nowocześniejszych państw Afryki, ale jednocześnie państwem, którego mieszkańcy nadal potrzebują pomocy. Tę pomoc niosą także Polacy.
Granica mroku i światła
Tak to miejsce nazywają jego twórczynie – siostry Franciszkanki Służebnice Krzyża, te same, które pracują w podwarszawskich Laskach opiekując się niewidomymi. W Rwandzie spotykam je w miejscowości Kibeho, na południowym zachodzie kraju. Są tam od 2006 roku, w którym podjęły się niezwykle trudnego jak na rwandyjskie warunki zadania – wybudowania i poprowadzenia ośrodka dla niewidomych dzieci.
Łącznie w Rwandzie nie widzi ponad 65 tysięcy osób, z czego aż 20 tysięcy to dzieci. A to tylko oficjalne statystyki. Panuje tu przesąd, że osoby niepełnosprawne przynoszą nieszczęście. Gdy w rodzinie na świat przychodzi niewidome dziecko, jest to znak dla sąsiadów, że jego rodzice popełnili grzech lub dotknęła ich kara za przewinienia przodków. W związku z tym przesądem dawniej niewidome dzieci były zabijane, dzisiaj są ukrywane przed światem, wychowują się poza domem, wśród kóz. Gdy są wystarczająco duże, by wyjść na ulice, zaczynają zarabiać na życie żebraniem.
Ośrodek prowadzony przez polskie zakonnice daje dzieciom szansę. Na rok szkolny przyjeżdża tu ponad setka dzieci. Do dyspozycji mają dwa budynki internatu – jeden dla dziewcząt, drugi dla chłopców, oraz budynek, gdzie odbywają się lekcje. Ośrodek powstał dzięki środkom z Ministerstwa Spraw Zagranicznych i do tej pory utrzymuje się wyłącznie z środków z Polskiej Pomocy i darowizn. Całością zarządza niezwykle charyzmatyczna siostra Rafaela, która przekonuje, że dzieci otrzymują edukację na takim samym poziomie, jak dzieci zdrowe, mają tylko inne pomoce naukowe.
– Mamy na przykład salę komputerową, w której zainstalowano specjalny sprzęt czytający dzieciom to, co wystukują na klawiaturze. Mamy też maszyny brajlowskie, które w tym roku przekazała nam Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy – wymienia siostra Rafaela.
Dzieci przebywają w ośrodku cały rok, wracają do domu tylko na wakacje. Dzieje się przy tym rzecz niezwykła. Okazuje się, że już po roku spędzonym w ośrodku dzieci wiedzą i potrafią więcej niż ich starsze, zdrowe rodzeństwo, które pozostało z rodzicami. Są przy tym niezwykle pewne siebie i radosne.
Podopieczni polskich sióstr będą mogli kontynuować naukę. Siostry rozpoczęły budowę kolejnego budynku, przeznaczonego na szkołę średnią i zawodową. Działalnością polskich zakonnic zainteresował się nawet prezydent Rwandy, Paul Kagame. W lutym odwiedził ośrodek i podjął decyzję o partycypowaniu w kosztach budowy nowego budynku. Dał też dzieciom dziesięć krów.
Po pierwsze zdrowie
Kilkanaście minut jazdy samochodem z ośrodka dla niewidomych dzieci, docieram do kolejnego miejsca, gdzie niesiona jest pomoc przez Polaków. Pomoc również niosą zakonnice, tym razem siostry Pallotynki, które wybudowały i prowadzą szpital dla ponad 20 tysięcy okolicznych mieszkańców.
Szpital można byłoby porównać z nieco bardziej rozbudowaną polską przychodnią. W kilku budynkach chorymi opiekują się pielęgniarki – nie ma lekarza. W Rwandzie jest ogromny deficyt lekarzy i dużą część ich obowiązków przejęły właśnie pielęgniarki, których i tak nie jest wystarczająca liczba.
W Kibeho, w szpitalu sióstr Pallotynek pierwszą działalnością są badania laboratoryjne i profilaktyka. Można tu wykonać bezpłatne testy na obecność wirusa HIV, a potem – w przypadku pozytywnego wyniku – także się leczyć.
– Leki przeciwwirusowe, jak również leki przeciwko gruźlicy czy malarii na razie są u nas darmowe. Jest to możliwe między innymi dzięki środkom z polskiego MSZ i dość dobrze działającemu systemowi indywidualnych ubezpieczeń – mówi szefowa szpitala, siostra Marta Litawa i wymienia pierwsze sukcesy ośrodka: – Gdy zdobyliśmy już zaufanie okolicznych mieszkańców, udało nam się między innymi zredukować niemalże do zera umieralność na malarię. W razie nagłych wypadków do dyspozycji mamy ambulans, który dostaliśmy od papieża Benedykta XVI – mówi. – Papież przekazał nam miejskiego volkswagena, a my wymieniliśmy go z rządem w Kigali na bardziej terenowe auto.
To auto przydaje się szczególnie w związku z drugą działalnością szpitala. Jest nią porodówka. W szpitalu są obecnie dwa stanowiska, przy których kobiety mogą rodzić. Początkowo trudno było je do tego przekonać, ale poczta pantoflowa zrobiła swoje.
– Kobiety przekonały się, że poród w szpitalu jest dużo bardziej komfortowy i bezpieczny, i przekonały swoje sąsiadki. My również zachęcaliśmy jeżdżąc ze szczepieniami po wioskach – mówi siostra Marta. – Dzięki temu dziś nie ma już prawie śmiertelności przy porodach – dodaje.
Po drugie higiena
To, co dzieje się w rwandyjskich szpitalach, musi korespondować z tym, co dzieje się w rwandyjskich domach. Mimo dynamicznie poprawiających się statystyk dotyczących gospodarki, nadal 45 procent ludności żyje poniżej granicy ubóstwa. Ludzie żyją średnio zaledwie 46 lat.
Domy, przeważnie zbudowane z glinianych lub wulkanicznych cegieł, są jednakowo otwarte dla wszystkich – zarówno ludzi, jak i zwierząt. Nie ma w nich mowy o dostępie do wody czy toalety.
Dotąd standardowa ubikacja sprowadzała się do dziury wykopanej w ziemi, ale między innymi dzięki pomocy polskiej organizacji Chrześcijańska Służba Charytatywna, ta sytuacja się poprawia. Na razie pięćset gospodarstw domowych zostało przez ChSCh wyposażone w toalety – głębokie studnie zabudowane murem z wyłożoną posadzką. Pomoc została udzielona najbiedniejszym rodzinom w wytypowanych lokalizacjach, u których członków dodatkowo stwierdzono obecność wirusa HIV.
– Toalety, które zbudowaliśmy, wystarczą na około dziesięć lat. Po tym czasie studnię wystarczy zasypać, a resztę przenieść w inne miejsce – mówią pracujący w Rwandzie wolontariusze.
Chrześcijańska Służba Charytatywna realizuje w Rwandzie także inne projekty. To projekt budowania podjazdów dla niepełnosprawnych w szkołach, czy program sanitarny i wodny dla szkół. Pomocom zostało objętych 12 placówek szkolnych. Działania prowadzone są wspólnie z organizacją ADRA Rwanda oraz współfinansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych.
Wychodzenie spod klosza
Rwanda na mapie Afryki pod wieloma względami wygląda wyjątkowo. To kraj, który jest na etapie zaawansowanego wykorzystywania szeroko rozumianej pomocy rozwojowej. Między innymi dzięki ciężkiej pracy działających tam polskich organizacji, pomoc nie tylko poprawia statystyki, ale trafia do ludzi z prawdziwymi problemami. I przy okazji zmienia myślenie o zdrowiu, higienie czy niepełnosprawności. W tym małym kraju są to wielkie rzeczy.
Autor udał się do Rwandy w ramach projektu rozwojowego skierowanego do dziennikarzy krajów Grupy Wyszehradzkiej. Z ramienia Polski projekt koordynowała Polska Akcja Humanitarna.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)