Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Publicystyka
Polityka, wybory i zgniłe jaja... Czwartkowa debata oksfordzka
Małgorzata Borowska, ngo.pl
To źle, że inicjatywy obywatelskie nie biorą udziału w wyborach do Parlamentu Europejskiego – próbowali przekonać publiczność i oponentów mówcy czwartkowej debaty oksfordzkiej. Temat wywołał wśród publiczności sporą dyskusję. Przyglądanie się polskiej polityce wywołuje złość, frustrację i niezgodę – podnoszono z sali. Niezgodę na tyle motywującą, aby poszukiwać rozwiązań. Przyjrzyjmy się tezom postawionym w czwartek w Pałacu Tyszkiewiczów-Potockich.
Ponury krajobraz i jego skutki
To źle, że inicjatywy obywatelskie nie startują w wyborach do Parlamentu Europejskiego - przekonywali Joanna Modzelewska, Jakub Boratyński i Bartłomiej Nowak. Wręcz przeciwnie - starali się dowieść Piotr Kruczek, Tomasz Merta i Sebastian Kawczyński.
Debata rozpoczęła się od ponurej diagnozy. Panoramę słabości polskiego życia publicznego najpełniej przedstawił Kuba Boratyński - niskie zaufanie do państwa najciężej dotyka partie polityczne. One same nikogo już, zdaje się, nie reprezentują i nie potrafią podnieść się z kryzysu, powielając praktyki głupie i szkodliwe. Rozdawnictwo awansów i stanowisk, ciągła zmiana politycznych frontów, niekompetencja i koniunkturalizm - żadna z tych praktyk poparcia partiom nie przysparza. Z tak przedstawionym pejzażem zgodziły się obie debatujące strony. Spór rozgorzał o lekarstwo.
Z punku widzenia zbliżających się wyborów do Parlamentu Europejskiego z obecnej sytuacji nic pozytywnego wyniknąć nie może - przekonywał dalej Kuba Boratyński.
- Partie polityczne nie są w stanie zapewnić odpowiednio dobrej reprezentacji do PE. Zadziała zasada, że w kraju zostaje pierwszy garnitur polityczny i przygotowuje się do wyborów parlamentarnych. W związku z tym do Brukseli ma szansę trafić wyłącznie druga liga. Do Parlamentu Europejskiego wysyła się również tych, których trzeba spłacić, zamknąć im usta albo odsunąć od publicznego widoku, aby spokojnie doczekali lepszych czasów.
Wiele głosów rozgoryczenia padło też ze strony przysłuchującej się debacie publiczności. Zgniłe jajo, bagno - takimi określeniami odnoszono się do polskiego życia publicznego. Mówcy byli nieco łagodniejsi. Wskazywali, że remedium na chorobę, która dotyka polityków i odbija się na coraz bardziej zniechęconych do głosowania wyborców, są właśnie inicjatywy obywatelskie.
To źle, że inicjatywy obywatelskie nie startują w wyborach do Parlamentu Europejskiego - przekonywali Joanna Modzelewska, Jakub Boratyński i Bartłomiej Nowak. Wręcz przeciwnie - starali się dowieść Piotr Kruczek, Tomasz Merta i Sebastian Kawczyński.
Debata rozpoczęła się od ponurej diagnozy. Panoramę słabości polskiego życia publicznego najpełniej przedstawił Kuba Boratyński - niskie zaufanie do państwa najciężej dotyka partie polityczne. One same nikogo już, zdaje się, nie reprezentują i nie potrafią podnieść się z kryzysu, powielając praktyki głupie i szkodliwe. Rozdawnictwo awansów i stanowisk, ciągła zmiana politycznych frontów, niekompetencja i koniunkturalizm - żadna z tych praktyk poparcia partiom nie przysparza. Z tak przedstawionym pejzażem zgodziły się obie debatujące strony. Spór rozgorzał o lekarstwo.
Z punku widzenia zbliżających się wyborów do Parlamentu Europejskiego z obecnej sytuacji nic pozytywnego wyniknąć nie może - przekonywał dalej Kuba Boratyński.
- Partie polityczne nie są w stanie zapewnić odpowiednio dobrej reprezentacji do PE. Zadziała zasada, że w kraju zostaje pierwszy garnitur polityczny i przygotowuje się do wyborów parlamentarnych. W związku z tym do Brukseli ma szansę trafić wyłącznie druga liga. Do Parlamentu Europejskiego wysyła się również tych, których trzeba spłacić, zamknąć im usta albo odsunąć od publicznego widoku, aby spokojnie doczekali lepszych czasów.
Wiele głosów rozgoryczenia padło też ze strony przysłuchującej się debacie publiczności. Zgniłe jajo, bagno - takimi określeniami odnoszono się do polskiego życia publicznego. Mówcy byli nieco łagodniejsi. Wskazywali, że remedium na chorobę, która dotyka polityków i odbija się na coraz bardziej zniechęconych do głosowania wyborców, są właśnie inicjatywy obywatelskie.
Stan wyższej konieczności
Trzy zasadnicze argumenty na rzecz list społecznych wysunęli mówcy propozycji.
Po pierwsze, inicjatywy byłyby szansą na przyciągnięcie na listy ludzi, którzy co prawda są pozbawieni doświadczenia partyjnego, ale dzięki swoim indywidualnym kompetencjom i doświadczeniu w różnych sferach życia publicznego byliby bardzo dobrymi eurodeputowanymi. Po drugie, dałyby wyborcom alternatywę i zwiększyły zainteresowanie wyborami, które jest dziś dramatycznie niskie.
W dalszej perspektywie inicjatywy obywatelskie mogłyby być motorem wprowadzenia do życia publicznego nowych ludzi drogą inną niż wewnątrzpartyjna kariera, której ścieżkę trudno czasem zbadać i ocenić.
- Partie polityczne są nieodzowne w demokracji - łagodzili swoje stanowisko mówcy propozycji - ale działamy dziś w stanie wyższej konieczności. Stąd pomysł na eksperymenty, które mogą być pożyteczne i korzystne.
Trzy zasadnicze argumenty na rzecz list społecznych wysunęli mówcy propozycji.
Po pierwsze, inicjatywy byłyby szansą na przyciągnięcie na listy ludzi, którzy co prawda są pozbawieni doświadczenia partyjnego, ale dzięki swoim indywidualnym kompetencjom i doświadczeniu w różnych sferach życia publicznego byliby bardzo dobrymi eurodeputowanymi. Po drugie, dałyby wyborcom alternatywę i zwiększyły zainteresowanie wyborami, które jest dziś dramatycznie niskie.
W dalszej perspektywie inicjatywy obywatelskie mogłyby być motorem wprowadzenia do życia publicznego nowych ludzi drogą inną niż wewnątrzpartyjna kariera, której ścieżkę trudno czasem zbadać i ocenić.
- Partie polityczne są nieodzowne w demokracji - łagodzili swoje stanowisko mówcy propozycji - ale działamy dziś w stanie wyższej konieczności. Stąd pomysł na eksperymenty, które mogą być pożyteczne i korzystne.
Stawialiśmy na kompetentnych
W debacie udział wzięło dwóch mówców-współzałożycieli Inicjatywy Społecznej TAK!: Jakub Boratyński i Bartłomiej Nowak (obaj rzecz jasna po stronie sprzyjającej tezie). Podskórnie więc, a potem już całkiem oficjalnie debata dotyczyła głównie tego przedsięwzięcia. Problem innych list (których skład bądź program często jeży włosy na głowie) pozostawiono na marginesie dyskusji. Twórcy Inicjatywy Społecznej TAK! wyjaśniali natomiast ideę przedsięwzięcia.
- Wątek indywidualnych kompetencji jest sprawą kluczową i w znacznie większym stopniu liczy się w Brukseli niż w parlamentach krajowych - mówił Jakub Boratyński. - Umiejętność przekonywania do własnych racji, przedstawianie perspektywy własnego kraju w wielu nieformalnych rozmowach, merytoryczna praca w komisjach - to jedne z najważniejszych metod kształtowania wizerunku Polski oraz jej interesów w Unii Europejskiej.
Propozycja przekonywała też, że takie właśnie profesjonalne kompetencje liczą się na europejskiej scenie politycznej najbardziej. Polityczny sztandar zaś - to sprawa w pewien sposób drugorzędna.
- To oczywiste, że głosuje się frakcjami. Ale w sprawach kluczowych dla Polski wszyscy polscy deputowani głosowaliby tak samo - przekonywał Bartłomiej Nowak.
Polityki nie da się zniknąć
Ten argument zaatakował Tomasz Merta, mówca po stronie inicjatywom przeciwnej.
- To, o czym państwo mówicie nie stosuje się do natury Parlamentu Europejskiego. Otóż właśnie jest on instytucją polityczną i, o ile mi wiadomo, jest podzielony nie wedle inicjatyw obywatelskich, nie wedle reprezentacji narodowych, ale według podziałów ideowych. Naprawdę nie zwiększacie mojej chęci pójścia na wybory proponując mi listę, której dalszych losów nie jestem wcale pewien. To raczej pogłębia moją dezorientację.
- Polityka w dzisiejszych czasach staje się mniej polityczna - mówił z kolei Jakub Boratyński. - Wystarczy popatrzeć na państwa zachodnioeuropejskie. Spory polityczne są w Unii obecne, ale w sposób nieunikniony podziały się zbliżają.
Warto wykorzystać ową europejską sferę zgody na podstawowe wartości i wysłać do Strasburga przede wszystkim ludzi kompetentnych. O sprawach trudnych nie będziemy tam musieli dyskutować - dowodzili zwolennicy inicjatyw obywatelskich.
- Czy naprawę decyzja dotycząca tego, jak będzie wyglądała polityka rolna jest wyłącznie decyzją ekspertów? Czy nie jest to wynik pewnej woli politycznej? Czy taki, a nie inny zakres polityki społecznej jest przedmiotem jedynie technicznych ustaleń? - pytał Tomasz Merta. - Błąd szanownych oponentów polega na tym, że przeceniają oni rolę ekspertów. Polityka - również ta europejska - jest przede wszystkim sferą sporu o podstawowe cele, polem decydowania, jakie wartości mają być realizowane. Ekspert ma jedynie ustalić najskuteczniejsze środki. Polityki nie da się zniknąć.
W debacie udział wzięło dwóch mówców-współzałożycieli Inicjatywy Społecznej TAK!: Jakub Boratyński i Bartłomiej Nowak (obaj rzecz jasna po stronie sprzyjającej tezie). Podskórnie więc, a potem już całkiem oficjalnie debata dotyczyła głównie tego przedsięwzięcia. Problem innych list (których skład bądź program często jeży włosy na głowie) pozostawiono na marginesie dyskusji. Twórcy Inicjatywy Społecznej TAK! wyjaśniali natomiast ideę przedsięwzięcia.
- Wątek indywidualnych kompetencji jest sprawą kluczową i w znacznie większym stopniu liczy się w Brukseli niż w parlamentach krajowych - mówił Jakub Boratyński. - Umiejętność przekonywania do własnych racji, przedstawianie perspektywy własnego kraju w wielu nieformalnych rozmowach, merytoryczna praca w komisjach - to jedne z najważniejszych metod kształtowania wizerunku Polski oraz jej interesów w Unii Europejskiej.
Propozycja przekonywała też, że takie właśnie profesjonalne kompetencje liczą się na europejskiej scenie politycznej najbardziej. Polityczny sztandar zaś - to sprawa w pewien sposób drugorzędna.
- To oczywiste, że głosuje się frakcjami. Ale w sprawach kluczowych dla Polski wszyscy polscy deputowani głosowaliby tak samo - przekonywał Bartłomiej Nowak.
Polityki nie da się zniknąć
Ten argument zaatakował Tomasz Merta, mówca po stronie inicjatywom przeciwnej.
- To, o czym państwo mówicie nie stosuje się do natury Parlamentu Europejskiego. Otóż właśnie jest on instytucją polityczną i, o ile mi wiadomo, jest podzielony nie wedle inicjatyw obywatelskich, nie wedle reprezentacji narodowych, ale według podziałów ideowych. Naprawdę nie zwiększacie mojej chęci pójścia na wybory proponując mi listę, której dalszych losów nie jestem wcale pewien. To raczej pogłębia moją dezorientację.
- Polityka w dzisiejszych czasach staje się mniej polityczna - mówił z kolei Jakub Boratyński. - Wystarczy popatrzeć na państwa zachodnioeuropejskie. Spory polityczne są w Unii obecne, ale w sposób nieunikniony podziały się zbliżają.
Warto wykorzystać ową europejską sferę zgody na podstawowe wartości i wysłać do Strasburga przede wszystkim ludzi kompetentnych. O sprawach trudnych nie będziemy tam musieli dyskutować - dowodzili zwolennicy inicjatyw obywatelskich.
- Czy naprawę decyzja dotycząca tego, jak będzie wyglądała polityka rolna jest wyłącznie decyzją ekspertów? Czy nie jest to wynik pewnej woli politycznej? Czy taki, a nie inny zakres polityki społecznej jest przedmiotem jedynie technicznych ustaleń? - pytał Tomasz Merta. - Błąd szanownych oponentów polega na tym, że przeceniają oni rolę ekspertów. Polityka - również ta europejska - jest przede wszystkim sferą sporu o podstawowe cele, polem decydowania, jakie wartości mają być realizowane. Ekspert ma jedynie ustalić najskuteczniejsze środki. Polityki nie da się zniknąć.
Nie czas na pospolite ruszenie
Opozycji nie przekonały argumenty, że warto angażować się w inicjatywy obywatelskie, skoro budzą zaufanie, zwiększają zainteresowanie udziałem w wyborach, przyciągają do polityki ludzi sukcesu, a nie niepewnych swojej kariery politycznych "etatowców". Inicjatywy społeczne są swego rodzaju pospolitym ruszeniem i nie uzdrowią polskiej polityki w sposób trwały.
- Chociaż jakość systemu partyjnego i stopień, w jakim reprezentuje on dziś społeczeństwo nie jest dziś najlepsza, to jednak nic lepszego do tej pory nie wymyślono. - mówił Sebastian Kawczyński - Jak dotąd wszystkie pomysły na to, jak system partyjny omijać sytuacji nie poprawiły.
Jak ktoś chce działać politycznie - niech wstąpi do partii lub założy nową - podnoszono z sali.
- Demokrację i życie publiczne może uratować tylko taka sytuacja, że polityka zostanie odnowiona, a granice podziałów politycznych będą wyraźne - mówił Kawczyński - I tak będzie w Parlamencie Europejskim, jak tylko zacznie on pełnić większą rolę. Jeżeli tylko ten projekt zostanie zrealizowany i do tego powinniśmy dążyć.
Opozycji nie przekonały argumenty, że warto angażować się w inicjatywy obywatelskie, skoro budzą zaufanie, zwiększają zainteresowanie udziałem w wyborach, przyciągają do polityki ludzi sukcesu, a nie niepewnych swojej kariery politycznych "etatowców". Inicjatywy społeczne są swego rodzaju pospolitym ruszeniem i nie uzdrowią polskiej polityki w sposób trwały.
- Chociaż jakość systemu partyjnego i stopień, w jakim reprezentuje on dziś społeczeństwo nie jest dziś najlepsza, to jednak nic lepszego do tej pory nie wymyślono. - mówił Sebastian Kawczyński - Jak dotąd wszystkie pomysły na to, jak system partyjny omijać sytuacji nie poprawiły.
Jak ktoś chce działać politycznie - niech wstąpi do partii lub założy nową - podnoszono z sali.
- Demokrację i życie publiczne może uratować tylko taka sytuacja, że polityka zostanie odnowiona, a granice podziałów politycznych będą wyraźne - mówił Kawczyński - I tak będzie w Parlamencie Europejskim, jak tylko zacznie on pełnić większą rolę. Jeżeli tylko ten projekt zostanie zrealizowany i do tego powinniśmy dążyć.
Ominąć zgniłe jajo
Temat podzielił również nadzwyczaj tym razem aktywną publiczność.
- Partia polityczna jest dla mnie najwyższym stadium rozwoju inicjatywy obywatelskiej. Kto chce coś zmieniać na poziomie kraju - niech zakłada partię polityczną - mówił Daniel Lichota ze Stowarzyszenia Szkoła Liderów - Widzę tutaj dużo miejsca dla liderów inicjatyw obywatelskich, ale powinny się one przekształcać w partie polityczne.
- Bardzo bym chciał, żeby inicjatywy społeczne nie musiały powstawać - replikował Jakub Wojnarowski - Ale ci ludzie, którzy obserwują z zewnątrz polską politykę - odczuwają ogromną złość, frustrację i niezgodę na to, co się w polskiej polityce dzieje. W związku z tym, nie chcąc wchodzić na zabagniony teren decydują się stworzyć inicjatywę społeczną, jako sposób ominięcia bagna, jakim jest polityka, a zrealizować jednocześnie cele polityczne. Może dojdzie to tego, że nie będą musieli się angażować, ale będą mogli pójść do wyborów i po prostu oddać swój głos.
Temat podzielił również nadzwyczaj tym razem aktywną publiczność.
- Partia polityczna jest dla mnie najwyższym stadium rozwoju inicjatywy obywatelskiej. Kto chce coś zmieniać na poziomie kraju - niech zakłada partię polityczną - mówił Daniel Lichota ze Stowarzyszenia Szkoła Liderów - Widzę tutaj dużo miejsca dla liderów inicjatyw obywatelskich, ale powinny się one przekształcać w partie polityczne.
- Bardzo bym chciał, żeby inicjatywy społeczne nie musiały powstawać - replikował Jakub Wojnarowski - Ale ci ludzie, którzy obserwują z zewnątrz polską politykę - odczuwają ogromną złość, frustrację i niezgodę na to, co się w polskiej polityce dzieje. W związku z tym, nie chcąc wchodzić na zabagniony teren decydują się stworzyć inicjatywę społeczną, jako sposób ominięcia bagna, jakim jest polityka, a zrealizować jednocześnie cele polityczne. Może dojdzie to tego, że nie będą musieli się angażować, ale będą mogli pójść do wyborów i po prostu oddać swój głos.
Źródło: inf. własna
Przedruk, kopiowanie, skracanie, wykorzystanie tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w portalu www.ngo.pl w innych mediach lub w innych serwisach internetowych wymaga zgody Redakcji portalu.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.