Po „złotej epoce” inicjatyw równościowych w Unii Europejskiej nastał marazm. Ostrożne stanowiska polityków, ignorowanie dyrektyw europejskich przez kraje członkowskie, zmęczenie tematyką gender i kryzys tożsamości organizacji pozarządowych. Czy można odwrócić złą passę? Na to pytanie odpowiedzieć próbowali uczestnicy konferencji „Gender w UE. Przyszłość unijnej polityki równościowej”.
Przerost formy nad treścią
Głównym osiągnięciem Unii Europejskiej w promowaniu równości płci jest przede wszystkim wprowadzenie strategii Gender Mainstreaming. Ponadto bardzo ważne jest podniesienie świadomości tej tematyki wśród polityków, wszechobecność tzw. „poprawności politycznej”. Są to elementy trwałe, które na dobre zagościły w rzeczywistości Unii i krajów członkowskich. Ustawodawstwo europejskie na rzecz równości płci jest rozbudowane i postępowe. Poprawiła się możliwość analizy sytuacji kobiet m.in. na rynku pracy, dzięki opracowaniu ujednoliconych wskaźników. Jednak efekty polityki unijnej są bardzo powolne. Nie wspomina się o kontekście genderowym mówiąc o ważnych kwestiach bieżących, takich jak kryzys ekonomiczny czy pomoc rozwojowa. Jak tłumaczyła dr Ewa Rumińska-Zimny z SGH, po części wynika to z funkcjonowania samej struktury UE (brak wpływu na rządy krajowe), ale także z pewnych zaniedbań. Polityka Unii w kwestiach społecznych jest bardzo miękka. Dzięki strategii Gender Mainstreaming kwestie równościowe teoretycznie powinny być uwzględniane na każdym poziomie funkcjonowania państwa, ale w praktyce wydaje się jakby nie funkcjonowały nigdzie.
W czasie procesu akcesji ruchy kobiece zostały bardzo wzmocnione, otrzymały status partnera rządu. Jednak z czasem Unia zaprzestała wspierania ich, pozwoliła na to, by mało postępowe polityki wewnętrzne krajów członkowskich zahamowały rozwój. Jest szereg sposobów na to, by unijne dyrektywy obchodzić, a Unia nie wywiera nacisku na instytucje krajowe, by podejmowały kroki zmierzające do prorównościowych refom.
– Nieakceptowanie dyrektyw UE o równości to sposób na akcentowanie odrębności. Polsce pozwala się dyskryminować kobiety, bo to nasza „specyfika kulturowa” – mówiła dr Agnieszka Graff.
Luisa Antolin, przedstawicielka WIDE Network, przekonywała, że osiągnięcia w dziedzinie równości płci na poziomie krajowym są zasługą organizacji, nie polityków. Dzisiaj jednak organizacje podupadają. Przyszła pora, by zmienić strategię – wyjść na forum międzynarodowe, budować szerokie partnerstwa, współpracować z politykami, mobilizować media. Inaczej zmiana nie nadejdzie. Okres implementacji planu działań na lata 2006-2010, zwanego w Unii Europejskiej potocznie mapą drogową (A Roadmap for Equality between Women and Men), dobiega końca. Konieczna jest wspólna refleksja, przyjęcie celów, jakie środowisko kobiece osiągnąć chce w najbliższych latach. Podczas konferencji dyskutowano o tym, w jaki sposób planować działania i budować skuteczne alianse. Pojawiły się opinie, że nie ma „kobiecego interesu” ani „solidarności kobiet” – są to puste hasła, pojęcia etyczne, próby zakłamania rzeczywistości. Podkreślano też, że polityka jest zawsze wypadkową interesów różnych grup. Konieczne jest więc nawiązywanie współpracy z tymi, którzy są nią zainteresowani, szukanie platformy wspólnego interesu i sojuszników – tak wśród kobiet, jak i wśród mężczyzn.
Nowe szanse na zmiany?
Duże oczekiwania wiąże się z wprowadzeniem Traktatu Lizbońskiego, który przyczynić się może do wzmocnienia procesu integracji i demokratyzacji UE. Bruksela w większym niż dzisiaj stopniu wpływać będzie mogła na rządy krajów członkowskich, a społeczeństwo obywatelskie uzyska lepsze możliwości wpływu na politykę Brukseli. Liczy się na konsolidację praw kobiet i bezpośrednie promowanie równości płci. Zdaniem E. Rumińskiej-Zimny, aby wykorzystać potencjał Traktatu Lizbońskiego trzeba mieć spójną koncepcję tego, jak czynnie uczestniczyć w procesie reformy europejskich polityk i instytucji. Konieczne jest włączenie perspektywy równości płci np. do ekonomii oraz zwiększenie liczby kobiet na poziomie decyzyjnym. W kontekście wychodzenia z kryzysu ekonomicznego należy promować równość płci jako warunek długofalowego rozwoju (mobilizacja potencjału kobiet, polityki makroekonomiczne jako jedna z przyczyn powstawania nierówności).
Duże nadzieje wiąże się również powstaniem Europejskiego Instytutu na rzecz Równości Płci (EIGE). Idea stworzenia instytutu powstała już 10 lat temu, na rozpoczęcie działań czekano trzy lata. Dzisiaj instytucja ta jest jeszcze w powijakach. Na spotkaniu obecna była Virginija Langbakk, dyrektorka Instytutu, która przybliżyła zasady jego działania. Jak okazało się, na wymierne efekty będzie trzeba jeszcze poczekać. Cele, jakie stawia przed sobą Instytut, są bardzo długoterminowe i dość mgliste. Mają powstać sieci współpracy między organizacjami kobiecymi, wzmocnione zostaną już istniejące. Stworzona zostanie platforma porozumienia i wymiany dobrych praktyk na poziomie europejskim, umożliwi się konsultacje z ekspertami. Jednak faktyczny wpływ Instytutu, zarówno na polityki krajowe jak i politykę Unii, będzie bardzo ograniczony.
Ilość buntu w społeczeństwie
Gorącym tematem dyskusji okazała się tzw. „NGOizacja”, o której szerzej w swoim wystąpieniu mówiła Agnieszka Graff.
Paneliści i uczestnicy konferencji dyskutowali o tym, że konieczne jest odzyskanie autonomii organizacji pozarządowych m.in. w sferze wyobrażeń. Bez odpowiedzi pozostały pytania: Czy mamy wizję tego, jak wyglądać powinno społeczeństwo obywatelskie? Kto ma być naszym sojusznikiem? Czy umiemy jeszcze mówić językiem zmiany społecznej, a nie grantu?
Jak stwierdził Maciej Gdula, z „Krytyki Politycznej” moment, w jakim się znajdujemy, jest być może trudny, ale także twórczy. Pozbywamy się złudzeń o Unii Europejskiej i o organizacjach pozarządowych, po to by móc stanąć na własnych nogach.
– Unia Europejska to też projekt. Możemy go „zrobić”, nadać mu nowy kształt – podsumował M. Gdula.
Źródło: inf. własna ngo.pl