Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
Publicystyka
Polityka imigracyjna. Ostatnia szansa na debatę społeczną
Magda Dobranowska-Wittels, ngo.pl
Najmniej zintegrowaną grupą są uchodźcy, chociaż to właśnie oni objęci są rządowym programem integracji. Repatrianci spotykają się z przejawami dyskryminacji na początku swego pobytu w Polce, ale potem dosyć szybko asymilują się z lokalną społecznością. Takie są między innymi wyniki badań przeprowadzonych w 2003 roku przez Instytut Spraw Publicznych wśród trzech grup imigranckich: uchodźców, legalnych imigrantów i repatriantów.
Uchodźcy objęci są pomocą państwa przez rok. W tym czasie otrzymują zasiłki z pomocy społecznej, mają możliwość uczenia się języka, mają czas na znalezienie pracy. Jednak rzadko w którym przypadku rok wystarcza na pełne usamodzielnienie się uchodźcy. Potem jednak musi już sam borykać się z takimi problemami jak brak pracy, czy brak mieszkania. A przy tej okazji często spotyka się z przejawami dyskryminacji bezpośredniej – np. Polacy nie chcą wynajmować mieszkań przedstawicielom innych ras. I nie pomaga nawet pomoc organizacji pozarządowych. Uchodźcy boją się dużych miast, ponieważ tutaj łatwiej paść ofiarą zachowań rasistowskich, ale jednak pozostają w dużych aglomeracjach ze względu na większe możliwości znalezienia pracy, na możliwość wtopienia się w tło, zachowania anonimowości. Jednym ze zjawisk charakterystycznych dla tej grupy jest zamykanie się we własnym środowisku, tworzenie “gett” - dużych skupisk osób tej samej narodowości. Tam zawsze mogą liczyć na pomoc pobratymców.
W gettach nie zamykają się natomiast legalni imigranci, którzy stanowią dosyć dobrze zintegrowaną grupę w polskim społeczeństwie. Dzieje się tak głównie dlatego, że to na nich spoczywa konieczność dostosowania się do społeczeństwa polskiego. Obcokrajowcy, którym zależy na podjęciu pracy lub nauki w naszym kraju, są gotowi na wiele wyrzeczeń.
Inaczej wygląda sytuacja repatriantów. Polacy, wracający do ojczyzny z dalekiego Kazachstanu lub nieco bliższej Ukrainy trafiają zazwyczaj do małych, lokalnych społeczności, ponieważ ich repatriacja odbywa się w porozumieniu z zapraszającą gminą. Jak wynika z badań ISP, mimo tych zaproszeń – także oni spotykają się z dyskryminacją. Spowodowane to jest przede wszystkim problemami językowymi i wschodnim akcentem, który sprawia, że repatrianci często określani są obraźliwym dla nich mianem “Ruski”. Jednakże ta grupa najmniej narzeka na dyskryminację i czuje się w Polsce najlepiej. Według ISP wynika to stąd, że stanowią oni, ze względu na swój szczególny status chroniony ustawą, modelowy przykład polityki migracyjnej państwa polskiego.
Tak naprawdę jednak w przypadku Polski trudno mówić o polityce migracyjnej.
- Państwo polskie nie wypracowało polityki migracyjnej. Jest prawo migracyjne, ale kompleksowej polityki migracyjnej nie ma – mówi prof. Krystyna Iglicka, dyrektor Programu Migracji i Polityki Wschodniej Instytutu Spraw Publicznych, koordynująca badania nad uchodźcami, imigrantami i repatriantami przebywającymi w Polsce.
Zdaniem Krystyny Iglickiej Polska bardzo źle wypada na tle innych krajów europejskich, tym bardziej więc powinniśmy korzystać z doświadczeń państw, które ostatnio przekształciły się w kraje imigranckie. Do dyspozycji są zasadniczo trzy modele: asymilacji, wykluczenia dyferencyjnego oraz pluralizmu. W modelu asymilacji imigrantów poddaje się egzaminom z języka, kultury i historii danego kraju, zanim przyzna im się pełnię praw. Wykluczenie dyferencyjne stosowane było w Niemczech: władze godziły się, aby do kraju napływali tzw. pracownicy-goście. Nie przyznawano im żadnych praw, nie pozwalano na łączenie rodzin, oczekiwano, że wykonają swoją pracę i wyjadą. W praktyce jednak okazało się, że obcokrajowcy nie chcieli opuszczać dostatniego kraju i znajdowali sposoby na to, aby ściągnąć do siebie pozostałą rodzinę. Ponieważ jednak nie przyznawano im żadnych praw, nie obejmowano także żadnym programem integracyjnym – zaczęły powstawać getta, imigranci izolowali się, kultywując swoje tradycje i nie próbując nawiązać dialogu z niemieckim otoczeniem. Obecnie specjaliści najwięcej nadziei upatrują w trzecim modelu – pluralistycznym.
- Ten model prowadzi do powstania wielokulturowego, wieloetnicznego społeczeństwa i wymaga bardzo dużej dojrzałości ze strony państwa – mówi prof. Iglicka. - Grupy obcokrajowców traktujemy jak swoich, a państwo pomaga im zarówno finansowo, na przykład wspierając działalność ich stowarzyszeń, jak i promując inne kultury.
Według prof. Iglickiej obecnie w Polsce jest jedyny moment, aby w miarę spokojnie i bez emocji przeprowadzić debatę społeczną na ten temat, dopóki tematyka imigracyjna nie jest hasłem politycznym.
- Potrzebujemy imigrantów. Jeśli chcemy być krajem konkurencyjnym, musimy mieć imigrantów, bo inaczej znikniemy z globalnych rynków pracy – twierdzi Krystyna Iglicka.
****************
Wyniki badań Instytytu Spraw Publicznych pt.: "Integracja czy dyskryminacja? Polskie wyzwania i dylematy u progu wielokulturowości" zostaly zaprezentowane 27 października 2003 podczas konferencji zorganizowanej przez MGPiPS pt.:"Modele przeciwdziałania dyskryminacji imigrantów. Jakie wnioski może czerpać Polska z doświadczeń europejskich i amerykańskich".
W gettach nie zamykają się natomiast legalni imigranci, którzy stanowią dosyć dobrze zintegrowaną grupę w polskim społeczeństwie. Dzieje się tak głównie dlatego, że to na nich spoczywa konieczność dostosowania się do społeczeństwa polskiego. Obcokrajowcy, którym zależy na podjęciu pracy lub nauki w naszym kraju, są gotowi na wiele wyrzeczeń.
Inaczej wygląda sytuacja repatriantów. Polacy, wracający do ojczyzny z dalekiego Kazachstanu lub nieco bliższej Ukrainy trafiają zazwyczaj do małych, lokalnych społeczności, ponieważ ich repatriacja odbywa się w porozumieniu z zapraszającą gminą. Jak wynika z badań ISP, mimo tych zaproszeń – także oni spotykają się z dyskryminacją. Spowodowane to jest przede wszystkim problemami językowymi i wschodnim akcentem, który sprawia, że repatrianci często określani są obraźliwym dla nich mianem “Ruski”. Jednakże ta grupa najmniej narzeka na dyskryminację i czuje się w Polsce najlepiej. Według ISP wynika to stąd, że stanowią oni, ze względu na swój szczególny status chroniony ustawą, modelowy przykład polityki migracyjnej państwa polskiego.
Tak naprawdę jednak w przypadku Polski trudno mówić o polityce migracyjnej.
- Państwo polskie nie wypracowało polityki migracyjnej. Jest prawo migracyjne, ale kompleksowej polityki migracyjnej nie ma – mówi prof. Krystyna Iglicka, dyrektor Programu Migracji i Polityki Wschodniej Instytutu Spraw Publicznych, koordynująca badania nad uchodźcami, imigrantami i repatriantami przebywającymi w Polsce.
Zdaniem Krystyny Iglickiej Polska bardzo źle wypada na tle innych krajów europejskich, tym bardziej więc powinniśmy korzystać z doświadczeń państw, które ostatnio przekształciły się w kraje imigranckie. Do dyspozycji są zasadniczo trzy modele: asymilacji, wykluczenia dyferencyjnego oraz pluralizmu. W modelu asymilacji imigrantów poddaje się egzaminom z języka, kultury i historii danego kraju, zanim przyzna im się pełnię praw. Wykluczenie dyferencyjne stosowane było w Niemczech: władze godziły się, aby do kraju napływali tzw. pracownicy-goście. Nie przyznawano im żadnych praw, nie pozwalano na łączenie rodzin, oczekiwano, że wykonają swoją pracę i wyjadą. W praktyce jednak okazało się, że obcokrajowcy nie chcieli opuszczać dostatniego kraju i znajdowali sposoby na to, aby ściągnąć do siebie pozostałą rodzinę. Ponieważ jednak nie przyznawano im żadnych praw, nie obejmowano także żadnym programem integracyjnym – zaczęły powstawać getta, imigranci izolowali się, kultywując swoje tradycje i nie próbując nawiązać dialogu z niemieckim otoczeniem. Obecnie specjaliści najwięcej nadziei upatrują w trzecim modelu – pluralistycznym.
- Ten model prowadzi do powstania wielokulturowego, wieloetnicznego społeczeństwa i wymaga bardzo dużej dojrzałości ze strony państwa – mówi prof. Iglicka. - Grupy obcokrajowców traktujemy jak swoich, a państwo pomaga im zarówno finansowo, na przykład wspierając działalność ich stowarzyszeń, jak i promując inne kultury.
Według prof. Iglickiej obecnie w Polsce jest jedyny moment, aby w miarę spokojnie i bez emocji przeprowadzić debatę społeczną na ten temat, dopóki tematyka imigracyjna nie jest hasłem politycznym.
- Potrzebujemy imigrantów. Jeśli chcemy być krajem konkurencyjnym, musimy mieć imigrantów, bo inaczej znikniemy z globalnych rynków pracy – twierdzi Krystyna Iglicka.
****************
Wyniki badań Instytytu Spraw Publicznych pt.: "Integracja czy dyskryminacja? Polskie wyzwania i dylematy u progu wielokulturowości" zostaly zaprezentowane 27 października 2003 podczas konferencji zorganizowanej przez MGPiPS pt.:"Modele przeciwdziałania dyskryminacji imigrantów. Jakie wnioski może czerpać Polska z doświadczeń europejskich i amerykańskich".
Źródło: inf. własna
Przedruk, kopiowanie, skracanie, wykorzystanie tekstów (lub ich fragmentów) publikowanych w portalu www.ngo.pl w innych mediach lub w innych serwisach internetowych wymaga zgody Redakcji portalu.
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.