Na dworcu Victoria Station i w wielu innych miejscach w Londynie czekają na uśmiech losu Polacy: często nieznający języka, niemający żadnego oparcia. Pomieszkują na ulicy i dworcach, stołują się w charytatywnych organizacjach. Często są to naiwni, którzy dali się oszukać. Są też ci sprytni – oszukujący. Ani jedni, ani drudzy nie przynoszą chluby – narzekają na nich władze, sami londyńczycy i Polacy, którzy przybyli tu wcześniej, przed majem, przed przystąpieniem Polski do Unii. O tym wszystkim opowiada Lidia Ostałowska w reportażu „Lejbem jestem. Koczownicy w Londynie”.
"W budynku naprzeciwko mieści się Easteuropean Advice Centre. Wspiera prawnie przybyszy ze Wschodu.
Jedna z pracujących tutaj pań odrywa się od komputera[…]: - W maju byłyśmy w panice. Dzień w
dzień tłumy młodych mężczyzn, śmierdzących, głodnych. Szukali pracy. To nie nasza działka. Mogłyśmy
tylko oddać im swój lunch. Pamiętam młodego chłopaka, fryzjera. Udało mi się coś dla niego znaleźć.
Ale nie dotarł na miejsce, po drodze zemdlał, pięć dni był w szpitalu. Polacy dają się oszukiwać.
Płacą depozyty i kaucje nie wiadomo za co, nie dostają wypłaty. Te sytuacje są przerażające i dla
Anglików. Organizacje pozarządowe, wyznaniowe chcą pomagać. Ale nie mogą dogadać się z Polakami,
którzy tu przyjechali bez języka.
Niedawno Polacy (działacze polonijni) i Anglicy (działacze charytatywni) spotkali się. Uradzili:
polscy wolontariusze ruszą na Victoria Station, by ustalić, czego trzeba koczującym. Powstanie
biuro informacyjne (zasady pracy w Anglii, zasiłki i zezwolenia). Ruszy akcja dobrowolnych
powrotów. To od września. Na razie można skorzystać z listy ośrodków charytatywnych".
[…]
"Anglicy chcą być uprzejmi. Uśmiechają się. Pozdrawiają Polaków słowem, którego się świeżo
nauczyli: - Kurwa! Kurwa! Ale większość się nie uśmiecha. Nowa opinia londyńczyków o Polakach - że
są śmieszni. (Dlaczego śmieszni? Anglik, poprawny politycznie, nie powie "głupi")".
Więcej: Lidia Ostałowska "Lejbem jestem. Koczownicy w Londynie", Duży Format. Gazeta Wyborcza, 16
sierpnia 2004.
Źródło: Gazeta Wyborcza