Ngo.pl kontynuuje akcję weryfikacji mitów na temat trzeciego sektora. Dziś rozprawiamy się z kolejną obiegową opinią i sprawdzamy, czy ludzie zakładają stowarzyszenia i fundacje głównie po to, by znaleźć sobie ciepłą posadkę. A także: czy praca w organizacji to źródło niebotycznych pieniędzy?…
Jeśli chodzi o zapewnienie sobie pracy – cóż, być może niektórzy próbują w ten sposób tworzyć sobie posady, ale statystyki wskazują, że jest to zjawisko raczej marginalne. Od lat z badań wynika, że aktywność zdecydowanej większości organizacji opiera się głównie lub wyłącznie na społecznej pracy ich członków, władz, wolontariuszy. W 2010 roku zaledwie jedna czwarta wszystkich organizacji (24%) zatrudniała pracowników na stałe. I to wcale nie zawsze na umowę o pracę – w przeciętnej organizacji zatrudniającej płatny personel ok. 60% pracowników stanowią osoby mające etat. Wśród tych organizacji wiele zatrudnia ludzi tylko na części etatów, w niepełnym wymiarze godzin.
Sposób działania trzeciego sektora (działania akcyjne lub projektowe), ogromne trudności z pozyskaniem pieniędzy na tzw. „koszty stałe” i niechęć większości donorów do finansowania takich kosztów, a także niewielkie zasoby finansowe powodują, że wiele zadań wykonywanych jest na podstawie jednorazowych umów o dzieło lub zleceń. Jednak nawet po uwzględnieniu umów, nazywanych ostatnio „śmieciowymi”, okazuje się, że ponad połowa organizacji (56%) bazuje wyłącznie na zaangażowaniu społecznym i w ogóle nie płaci za pracę.
Wróćmy jednak do owych 24% polskich organizacji zatrudniających pracowników. Czy można w nich zarobić duże pieniądze? W bardzo niewielu. Zacznijmy od tego, że większość organizacji nie dysponuje budżetami na tyle dużymi, by móc sobie pozwolić na wysokie pensje pracowników. Wśród organizacji zatrudniających pracowników na stałe jedna czwarta dysponowała w 2010 roku budżetem wysokości 50 tys. zł lub mniejszym (obejmującym całość działań, w tym pensje pracowników). W takiej sytuacji pensje muszą być bardzo niskie, o ile nie symboliczne. Z drugiej strony również około jedna czwarta z tych organizacji dysponowała co najmniej półmilionowym budżetem. Wydaje się to dużą kwotą, jednak gdy weźmiemy pod uwagę, że koszty ludzkie to zaledwie część wydatków organizacji oraz uwzględnimy dodatkowe koszty pracodawcy wynikające z zatrudnienia pracowników (składki ZUS i zdrowotne oraz podatki), widzimy, że wysokie pensje nie będą regułą w takich organizacjach. I faktycznie: na podstawie badań można szacować, że zaledwie w ok. 2% polskich organizacji są osoby zarabiające ponad 5 tys. zł brutto, natomiast w przeciętnej organizacji zatrudniającej personel płatny średnia pensja brutto wynosiła w 2010 r. 1,5 tys. zł, maksymalna zaś – 2 tys. zł (przy czym trzeba pamiętać, że średnia podawana przez organizacje dotyczy pensji wszystkich osób – także tych pracujących na fragmenty etatu).
Z całą pewnością więc obiegowe opinie dużych pieniądzach dla pracowników organizacji rozmijają się z rzeczywistością. Organizacje zatrudniające za wysokie stawki są raczej wyjątkiem potwierdzającym regułę niż samą regułą. A co do „łatwej kasy z grantów na wysokie pensje” – tego typu nieuczciwe praktyki oczywiście były, są i będą, ale w świetle przedstawionych danych mogą być co najwyżej marginesem działań polskiego sektora pozarządowego.
Jakie jeszcze krążą opinie i przekonania dotyczące sektora pozarządowego w Polsce? Jakie „mity” trzeba skonfrontować z danymi statystycznymi? Czekamy na propozycje i za tydzień kontynuujemy śledztwo.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)