'Po wyborach samorządowych: kobiety pod kreską', Agnieszka Kublik, Gazeta Wyborcza, 25 listopoda 2002
W tegorocznych wyborach samorządowych kobiety zdobyły ok. 18 procent miejsc w radach, 14, 43 proc. w sejmikach i niecałe 7 proc. wśród wójtów, burmistrzów i prezydentów. Czy to przejaw antykobiecej polityki kadrowej?
W tegorocznych wyborach samorządowych "kobiety wypadły bardzo słabo", pisze Agnieszka Kublik w swoim artykule. Już na listach wyborczych kobiety stanowiły znaczną mniejszość: od 10,31 proc. wśród kandydatów na wójtów do 28,18 proc. kandydujących do sejmików. Dziś wiadomo, że w samorządzie będzie ich mniej niż w obecnym parlamencie, gdzie stanowią 20 procent.
Zdaniem Danuty Waniek, b. liderki SLD, "kobiety były eliminowane już podczas układania list wyborczych". Na uniemoŻliwianie udziału w wyborach najbardziej skarżyły się członkinie SLD. Wiele z nich mimo że we wcześniejszych wyborach miały dobre wyniki w okręgach, zajmowało na listach bardzo odległe miejsca.
"Partie prowadziły antykobiecą politykę kadrową. Mimo szumu wokół kwot i parytetów partie najczęściej wpuściły kobiety na miejsca bez szans na wygraną", mówi Anna Kamińska z Przedwyborczej Koalicji Kobiet.
Według minister Jarugi-Nowackej jest to kolejny dowód na konieczność ustawy o równym statusie kobiet i mężczyzn, gwarantującej kobietom najpierw 30, później 50 proc. miejsc na listach wyborczych.
Nad ustawą przygotowaną przez Parlamentarną Grupę Kobiet pracują obecnie komisje senackie.
Więcej w Gazecie Wyborczej z 25 listopada 2002 roku.
Źródło: Gazeta Wyborcza