To sztuka tworzona poza oficjalnymi nurtami przez osoby bez artystycznego wykształcenia, wywodzące się z marginesu społecznego, wykluczone, chore psychicznie, niepełnosprawne intelektualnie, a także przez więźniów czy pensjonariuszy domów opieki. O tej sztuce mówi się, że jest osobna, inna, wyobcowana, tak jak tworzący ją ludzie – outsiderzy.
– To sztuka nieobjęta przez kulturę – wyjaśnia prof. Aleksander Jackowski z Polskiej Akademii Nauk, krytyk sztuki i antropolog kultury, wybitny znawca tego nurtu. – Tworzona poza nią i wszelkimi nakazami, zakazami, regułami i normami, jakie ze sobą niesie – tłumaczy profesor. Artbrutowcy wyrażają siebie, to ich demonstracja: „oto ja”, obnażenie. Są zupełnie niezależni od widza, tworzą z wewnętrznej potrzeby, nie dla odbiorcy. Dubuffet stał się propagatorem sztuki tych artystów, ponieważ widział w ich dziełach czystą i pierwotną formę twórczości. W 1948 roku z jego inicjatywy założono Towarzystwo Sztuki Surowej, w którego działalność natychmiast zaangażował się André Breton – francuski poeta, nazywany „duszą surrealizmu”. On również uległ fascynacji „sztuką szaleńców”.
W kraju nad Wisłą
– Chcemy pomagać naszym artystom, bo oni sami nie mogą tego zrobić. Są odizolowani od normalnego życia, zdani wyłącznie na tych, którzy się nimi opiekują. My dajemy im jak najlepsze warunki do swobodnej pracy, jak najpełniejszej ekspresji artystycznej – mówi Iwona Markiewicz, sekretarz stowarzyszenia i była dziennikarka płockiej „Gazety Wyborczej”.
Pomóc, żeby nie zniszczyć
Korzenie działalności stowarzyszenia sięgają początków lat 90. To wówczas Beata Jaszczak – pomysłodawczyni projektu „Oto ja”, instruktorka plastyki w Wojewódzkim Domu Kultury – trafiła do jednego z podpłockich domów opieki społecznej, gdzie prowadziła zajęcia artystyczne. – Praca z pensjonariuszami DPS-ów była dla mnie odkryciem, zarówno pod względem artystycznym, jak i ogólnoludzkim. Ci ludzie, funkcjonujący właściwie poza społeczeństwem, nie mieli żadnego kontaktu ze sztuką, dostępu do materiałów, niektórzy w wieku 30–40 lat po raz pierwszy widzieli farby. Odczuwałam ludzką potrzebę, żeby im pomóc, ale jednocześnie artystyczną fascynację spontanicznymi wytworami ich pracy – wspomina Jaszczak. Kiedy odkryła pierwsze talenty, stwierdziła, że musi jakoś uwolnić drzemiący w nich potencjał.
Jaszczak zaczęła organizować plenery artystyczne, najpierw w Miszewie Murowanym, a od 1998 roku w Zakrzewie, na terenie tamtejszych domów opieki. Tam właśnie twórczość samorodnych artystów rozkwitła. Iwona Markiewicz mówi: – Beata posiada niesamowitą umiejętność dotarcia do tych ludzi, to jakaś nieuchwytna cecha jej charakteru. Przy niej artyści potrafili się otworzyć, niektórzy zdołali po raz pierwszy opowiedzieć o swoich traumatycznych przeżyciach. Jaszczak przywołuje historię Haliny Dylewskiej, nieżyjącej już malarki, w której pracach obsesyjnie powracał motyw postaci z rogami. – „Byki” ją prześladowały, cały czas je malowała, zmieniały się tylko kolory, raz bardzo agresywne, innym razem łagodne. Malując, wylewała z siebie coś, co tkwiło w niej całe życie, zrzuciła z siebie gigantyczny ciężar. Ta staruszka podczas pracy twórczej stawała się młodą dziewczyną – wspomina.
Profesor Jackowski zwraca uwagę, że często popełnianym błędem przy pracy z osobami niepełnosprawnymi intelektualnie jest narzucanie im tego, jak powinni malować, np. gdzie i jaki zastosować kolor. – To niszczy osobowości – podkreśla. Podczas plenerów organizowanych przez OTO JA artystom pozwala się tworzyć tak, jak chcą i kiedy chcą. – To całkowicie samodzielni artyści, którym nikt nie przeszkadza – mówi Jackowski.
Co zachwyca?
Kolejny talent odkryty przez OTO JA to Tadeusz Głowala, który od 1959 roku przebywa w Domu Pomocy Społecznej w Miszewie Murowanym. Najczęstszymi motywami jego prac są kościoły, cerkwie, bazyliki, ale też dom sąsiada czy Pałac Kultury i Nauki w Warszawie, święte obrazki i olbrzymie statki. Głowala tworzy skomplikowane kompozycje z małych form graficznych, precyzyjne, geometryczne konstrukcje. Sam siebie nazywa artystą malarzem wielobranżowym. – Kiedy go poznałam, był już ukształtowanym artystą, który tworzył konkretną, specyficzną sztukę. To malarstwo bardzo indywidualne, zresztą on sam jest bardzo charyzmatycznym człowiekiem. Głowala dużą wagę przywiązuje do relacji międzyludzkich. Kiedy ktoś zachwyci się jego pracami, staje się jego przyjacielem na całe życie. Tak było ze mną – śmieje się Jaszczak.
Inni wybitni artyści, którzy wyszli spod skrzydeł stowarzyszenia, to między innymi Barbara Chęcka, Regina Chludzińska, Krzysztof Reszczyński, Włodzimierz Rosłon czy Genowefa Jankowska. Stowarzyszenie zarządza kolekcją obejmującą kilka tysięcy prac plastycznych, głównie malarskich, ale także rysunków i rzeźb. Prace są prezentowane w galerii OTO JA, ale też podróżują po kraju i świecie. – Odwiedza nas coraz szersze grono ludzi zainteresowanych „sztuką osobną”, przede wszystkim młodzieży, która szuka czegoś „świeżego” – mówi Jaszczak.
Wyciągnąć z cienia
Wokół OTO JA skupieni są również pedagodzy, animatorzy kultury i krytycy sztuki. Obecnie stowarzyszenie realizuje edukacyjny projekt „Bliżej sztuki” skierowany do dzieci i młodzieży, ale i do osób dorosłych. Obejmuje on szereg warsztatów i spotkań poświęconych sztuce współczesnej, realizowanych w kilku odsłonach. Część pierwsza, „Strzeż się tych miejsc – współczesna sztuka społecznie zaangażowana”, prezentowała twórczość Artura Żmijewskiego, wybitnego artysty multimedialnego. Część druga, „Kobiety pistolety – femina w sztuce”, połączyła sztukę wspomnianej Barbary Chęckiej i Basi Bańdy – artystki profesjonalnej, absolwentki poznańskiej Akademii Sztuk Pięknych. Następne odsłony projektu to: „Larum – mural – galeria w przestrzeni publicznej – sztuka ulicy” oraz „Polityka i kultura – dialog czy cenzura? – konteksty sztuki współczesnej”, które planowane są na jesień 2010 roku.
Martyna Zdyb
Foto: Marta Pruska
Źródło: ekonomiaspoleczna.pl