Minął kolejny wyjazd szkoleniowy organizowany w ramach "Programu Młodzież". Teraz oprócz Merkine i Karpat (gdzie odbywały się poprzednie wyjazdy z tego programu), będziemy pamiętać o miejscowości Lipowa, która to wybrana została jako przystań do realizowanego przez Centrum Promocji i Rozwoju Inicjatyw Obywatelskich OPUS" projektu „To be or not to be youth trainer".
W projekcie, którego to głównym celem było podniesienie
kwalifikacji uczestników z zakresu pracy trenerskiej z młodymi
ludźmi, udział wzięło blisko 30 osób, z regionów Polski, Rosji,
Ukrainy i Rumunii. Wyjazd odbył się w dniach 15 - 23 lutego 2006, a
jako miejsce pracy wybrany został malowniczo położony hotel Zimnik.
Zarówno przyjazne nastawienie grup uczestników, profesjonalizm
prowadzonych zajęć, jak i pozytywnie nastrajający klimat otoczenia
mobilizował wszystkich do wytężonej pracy oraz zachęcał do
aktywności i pogłębiania swej wiedzy.
O czym będziemy pamiętać z tego wyjazdu? Jakie sukcesy odnieśli uczestnicy projektu?
Po pierwsze zapamiętamy czas i miejsce tego spotkania. Słońce, góry i śnieg cały czas cieszyły nasze oczy. Pobudzały, gdy zajęcia były szczególnie wyczerpujące. Przy tym otoczenie „leczyło" psychiczny i fizyczny kryzys organizmu. Duże zaspy i widoki górskie stwarzały w Zimniku przytulną atmosferę. Sprzyjało to integracji do tego stopnia, iż uczestnicy projektu niepostrzeżenie dla siebie stali się nagle jedną wielką rodziną. Szczere rozmowy na ciepłym dywanie, dyskusje podczas spaceru po Lipowej, żartobliwe wieczory w pokojach polskiej grupy, wszystko to dawało dużo przyjemności. Tego chciałem doświadczyć! Dziękuje Wam za to, góry.
Uczestnicy byli różni. Rumuni przyjechali po to, żeby zapoznać się z organizacjami ze Wschodniej Europy. Chcieli przede wszystkim znaleźć dobrych partnerów i pokazać, że sporo wiedzą i potrafią. Trzeba powiedzieć, że dziewczynom z ojczyzny Drakuli w pełni się to udało. Mnie spodobało się ich szkolenie. Informacyjne i harmonijne łączące prezentację multimedialną z wykładem merytorycznym. Ich przykłady zaczerpnięte z własnych doświadczeń mogły zainteresować. Wreszcie, miały miły uśmiech, który zawsze zachęca słuchaczy do aktywnego uczestnictwa w zajęciach. Spodziewałem się, że ten projekt może podtrzymać współpracę Rumunek, z już partnerskim „OPUSem". Ich zaangażowanie i profesjonalizm zaliczyłbym do najjaśniejszych punktów całego wyjazdu.
Ocena rosyjskiej „drużyny" wydaje mi się trudniejsza. Oni
przyjechali z różnych organizacji z okręgu Kaliningradzkiego. Było
widać jak każdy z nich stara się wypromować swoją macierzystą
organizację. Ale to właśnie im, spośród wszystkich uczestników,
udało się najlepiej przedstawić swój region.
Przyjaciele z Ukrainy kolejny raz pokazali, że są... przyjaciółmi. Głównie ze względu na to, że byli otwarci nie tylko na rozmowy we własnym gronie, ale i również z całą grupą. Codzienne szczere i serdeczne rozmowy sprzyjały bliższym poznaniu naszych wschodnich sąsiadów, a wspólny śpiew narodowych pieśni powodował u niektórych uczestników zdziwienie, a nawet zazdrość. Również masaż relaksujący, w którym Ukraińcy się wyspecjalizowali, dostarczył im rozgłosu i wyróżniał spośród innych uczestniczących grup. Ukraińcy przyjeżdżając, udowodnili, że pracowników organizacji pozarządowych może jednoczyć coś więcej niz tylko formalne spotkania przy jednym stole. Każdy członek ukraińskiej organizacji pracuje nie tylko dla zarobku, stażu czy kariery, ale przede wszystkim dla idei i samorealizacji. Wszyscy czują się częścią jednej wspólnej sprawy. Idea jest sumą poszczególnych pomysłów i wartości wszystkich członków. I w taki sposób rozpoczynają realizacją swojego „ja".
Odchodząc od tematu uczestników chciałbym zająć się teraz umówieniem samego programu. Każdy dzień w Zimniku składał się z dwóch części: oficjalnej (edukacyjnej) i nie oficjalnej (integracyjnej). Specyfiką pierwszej części była różnorodność w przeprowadzaniu treningów i warsztatów.
Nieformalne i oryginalne podejście w realizacji szkoleń było domeną Ukraińców. Rumunki z kolei skupiały się bardziej na miłym i harmonijnym podejściu do doprowadzonych zajęć, podczas gdy trenerzy z Polski i Rosji stawiali zdecydowanie na pracę interaktywną. Oczywiście, nierzadko podczas pracy na uczestników spadała lawina informacji, która czasem bywała trudna do przełknięcia. Ale wziąwszy pod uwagą, że organizatorzy mieli tylko 8 dni, żeby nauczyć czegoś młodych trenerów, ten sposób wydaje się być najbardziej odpowiedni.
I, wreszcie, odnośnie nieoficjalnej części. Sądzę, że ma ona ogromny wpływ na proces edukacyjny. Mogę tylko powiedzieć, że atrakcji integracyjnych w Zimniku nie brakowało, jak też nie brakowało „prawdziwych" uczestników tego wyjazdu. W Zimniku wszyscy się realizowali. Każdy uczestnik mógł znaleźć taką część zajęć, w której mógł się odnaleźć. Przyjemnie było patrzeć na tych, którzy aktywni byli zarówno w części oficjalnej i integracyjnej. Dochodziło do komicznych sytuacji, kiedy niektórzy „na arenie nieoficjalnej" prezentowali się od zupełnie od innej strony niż podczas zajęć.
Cieszyły pierwszy próby uczestników w roli trenerów. Byłem mile
zaskoczony, kiedy wszystkie te próby okazały się skuteczne i
przerodziły się w podsumowujące hasło całego projektu: "TO
BE!".
Źródło: inf. własna lodzkie.ngo.pl