Szesnaście dolnośląskich inkubatorów w dwa lata pomogło 200 organizacjom zawiązać się i zacząć działać. Teraz same inkubatory potrzebują pomocy, bo kończą się pieniądze na ich działalność. Z grudniem 2013 roku zamykany jest program finansowany z Europejskiego Funduszu Społecznego wart 3,6 milina złotych. I co teraz?
Teraz przyszedł czas na poszukiwanie środków na dalszą działalność. Zajmuje się tym przede wszystkim Dolnośląska Federacja Organizacji Pozarządowych i Centrum ds. Katastrof i Klęsk Żywiołowych TRATWA. To obie te organizacje, przy poważnym wsparciu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego, powołały do życia Dolnośląską Sieć Doradztwa Pozarządowego. Przez pierwsze dwa lata działania inkubatory NGO w niej zrzeszone pracowały w oparciu o pieniądze z urzędu marszałkowskiego. W 2010 roku było ich nieco ponad 330 tysięcy złotych, a w 2011 trzydzieści tysięcy więcej.
Jest kilka szans na wsparcie
Tak zawiązaną sieć na szerokie wody udało się wypuścić w kolejnych dwóch latach. W 2012 i 2013 roku Tratwa i DFOP napisały projekt „Tworzenie Lokalnych Inkubatorów NGO w ramach Dolnośląskiej Sieci Doradztwa Pozarządowego”. Europejski Fundusz Społeczny przeznaczył na niego 3,6 miliona złotych. Za tę kwotę udało się utrwalić strukturę i znacznie zwiększyć jej możliwości. To właśnie przez te dwa lata przy inkubatorach powstało 200 małych fundacji i stowarzyszeń.
Pomagało im 50 osób zatrudnionych na umowy o pracę i cywilnoprawne oraz ponad 50 wolontariuszy zaangażowanych w pracę inkubatorów. Animatorzy i doradcy opiekują się nowymi inicjatywami, pomagają im wzrastać, udostępniają środki i wiedzę potrzebną do takiego wzrostu, ale też pobudzają postawy obywatelskie w regionie. By to robić dalej, potrzebują pomocy.
– I na zdobywaniu środków się teraz koncentrujemy – mówi Maria Lewandowska-Mika, dyrektor DFOP. – Bo choć pieniądze z EFS pomogły zbudować infrastrukturę i wyposażyć inkubatory, to i tak nadal potrzeba jest wsparcia finansowego. Inaczej trzeba będzie ograniczyć działalność – dodaje.
Dlatego właśnie DFOP razem z Tratwą szuka środków w wielu źródłach. Mimo tego, że Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej ogłosiło konkurs, w którym o pieniądze mogą starać się organizacje dopiero zawiązujące sieci, duet odpowiedzialny za dolnośląskie inkubatory nie skapitulował. Po rozmowie w ministerstwie otrzymał wstępną obietnicę, że resort postara się z pieniędzy pochodzących z różnych oszczędności wesprzeć dolnośląską sieć. Poza tym obie organizacje będą składać wniosek w konkursie Fundacji im. Stefana Batorego. No, i co najważniejsze, są już po rozmowach z Urzędem Marszałkowskim Województwa Dolnośląskiego. Tutaj perspektywa wsparcia jest jak najbardziej realna.
– Jeszcze nie mogę powiedzieć, jaką kwotą uda się wesprzeć inkubatory, ale staramy się, by była ona większa niż sumy, które przeznaczaliśmy na nie w poprzednich latach – mówi Agnieszka Kowol, dyrektor Wydziału Współpracy z Organizacjami Pozarządowymi Urzędu Marszałkowskiego. – Trudno nie dostrzec pozytywnego wpływu inkubatorów na obywatelską rzeczywistość Dolnego Śląska. Sieć Tratwy i DFOP nie tylko pomaga powstawać nowym organizacjom, ale też wspiera już te istniejące. No i ożywia postawy obywatelskie.
Jaką dokładnie sumę przekaże urząd marszałkowski na inkubatory, okaże się w listopadzie. Dyrektor Kowol przekonuje, że wie, jakie znaczenie dla trzeciego sektora w regionie ma sieć inkubatorów. Zdaje sobie też sprawę, jakim marnotrawstwem byłoby porzucenie teraz finansowania projektu wspieranego dużymi pieniędzmi przez cztery już lata. Dlatego tuż po tym, jak Tratwa i DFOP zgłoszą się do urzędu z pierwszym rozeznaniem dotyczącym finansowania przez samorządowców w regionie, ma on zamiar wesprzeć ich w rozmowach ze starostwami i gminami.
Nadzieje pokładane w samorządach
Bo są miejsca na Dolnym Śląsku, gdzie współpraca samorządów i NGO jest na tyle owocna, że skutkuje przekazywaniem pieniędzy czy lokali. Na przykład w Górze. Tutaj lokalnym inkubatorem jest Fundacja Pomocy Szkole im. Machniewicza. Organizacja od sierpnia tego roku zajmuje prestiżowy budynek w centrum miasta. To właśnie wokół tego miejsca ogniskuje się 20 organizacji i stowarzyszeń korzystających z pomocy inkubatora.
– Budynek dostaliśmy od starostwa. Z nim też będziemy go remontować, bo projekt na finansowanie naprawy zabytkowej siedziby złożyliśmy razem – mówi Elżbieta Skoczylas z fundacji. – Liczymy też na wsparcie starosty w 2014 roku, który bez pieniędzy unijnych widzę bardzo czarno.
Szefowa organizacji nie składa jednak broni i wspólnie ze Stowarzyszeniem „Sezesko”, a także przy pomocy innych organizacji szuka wsparcia. Natomiast starosta powiatu górowskiego Piotr Wołowicz obiecuje pomoc w odrestaurowaniu przekazanej niedawno siedziby i „zabezpieczenie usług potrzebnych do funkcjonowania organizacji”. Czy starostwo będzie stać na więcej? Na razie nie wiadomo.
– Zależy nam na tym, żeby inkubator działał, bo widać efekty jego pracy. Trzeci sektor w regionie się konsoliduje, wzmacnia i dlatego powoli staje się na tyle wiarygodny, żeby powierzać mu zadania publiczne – mówi starosta Piotr Wołowicz. – Jestem pewien, że z biegiem lat ich pozycja będzie się utrwalała, a urzędnicy coraz częściej będą widzieli w NGO partnerów do wykonywania zadań z publicznych pieniędzy.
Taki był tok rozumowania starosty, gdy przekazywał budynek Fundacji Elżbiety Skoczylas. Zabytkowa kamienica stała pusta, a przy obecnej sytuacja na rynku nieruchomości nie opłacałoby się, albo w ogóle nie dałoby się jej sprzedać. Starosta zdecydował, że to właśnie fundacja jest gwarantem, że znów zatętni tam życie – mimo tego, że relacje miedzy urzędem a organizacją nie zawsze są kolorowe i bezproblemowe. Ale, jak Piotr Wołowicz kilkukrotnie powtarza, fundacje i stowarzyszenia, jako organizacje z założenia zaangażowane, często są lepsze od jakichkolwiek innych partnerów w realizacji wielu zadań.
Polska to nie Białoruś dzięki NGO
Takim zaangażowanym miejscem jest inkubator przy Stowarzyszeniu na rzecz Integracji Społecznej im. Św. Jadwigi Śląskiej w Żmigrodzie. Jego prezes Andrzej Wiewióra uspokaja, że wszyscy pracownicy mają swoje źródła utrzymania, więc pracę w inkubatorze będą ciągnąć w wolontariacie.
– Wiadomo jednak, że nasze możliwości zostaną mocno ograniczone – przyznaje prezes Wiewióra. – Dlatego mamy nadzieję, że uda się pozyskać jakieś pieniądze. Pracują nad tym pomysłodawcy sieci, ale i my sami szukamy źródeł finansowania – dodaje.
Jednym z nich może być starostwo powiatowe, z którym – jak sam przyznaje szef stowarzyszenia – współpraca układa się bardzo dobrze. Czy wspomoże ono inkubator? Starosta Robert Adach obiecuje nie zapomnieć o inkubatorze. Właśnie konstruuje budżet, więc będzie w nim szukał pieniędzy dla stowarzyszenia.
– Zadanie to utrudnia nam duża partycypacja środków własnych w projektach unijnych, ale będziemy się starać – zapewnia i dla uzasadnienia sięga po argumenty ponadregionalne. – Opieranie demokracji na inicjatywach oddolnych to model, który warto wspierać i którego wdrażanie idzie Polsce bardzo dobrze. Dzięki inicjatywom takim jak sieć inkubatorów na Dolnym Śląsku różnimy się zasadniczo od takich postkomunistycznych krajów jak Białoruś czy Ukraina.
Źródło: inf. własna (ngo.pl)